Sceny erotyczne, podobnie jak motyw miłości od pierwszego spojrzenia, są baaardzo popularne i niemal obsesyjnie przewijają się wszędzie, gdzie okiem nie sięgnąć. Jak wspomniałam już wcześniej, mnie osobiście już załamanie bierze, gdy widzę kolejną książkę, w której połowa fabuły to same sceny łóżkowe (zwykle nie mające w dodatku nic wspólnego z prawdziwą miłością). W końcu seks się sprzedaje. Wszyscy go kochają, uwielbiają i nie wyobrażają już sobie książki bez szczegółowo opisanej sceny łóżkowej (bo daleko w tle to już za mało). No i oczywiście co za tym idzie, na samym Wattpadzie jest równie wielkie zatrzęsienie erotyków, co romansideł. Każdy zapewne zauważył, jak na liście polecanych lektur prawie zawsze wyskakują książki z erotyką, a w rankingach co druga ma czerwony napis "Dla dorosłych". Choć niektórzy pisarze nawet nie pofatygują się, by dać te ostrzeżenie... a żeby było jeszcze śmieszniej, oczywiście połowa erotyków jest pisana przez małoletnie osoby, które zapewne uważają, że dzięki scenom erotycznym się wybiją, a jednocześnie o TYCH sprawach wiedzą tyle, co nic. Już nawet pominę fakt, że większość erotyków to w dodatku toksyczne romanse i związki. Bo w końcu bara-bara z przystojnym bad boyem z mafii jest takie ekscytujące....
Sceny erotyczne mają wzięcie. A im bardziej pikantne, tym lepiej. Może jeszcze dałoby się je przełknąć, gdyby w książce była tylko jedna taka scena, na koniec, bez intymnych szczegółów i przede wszystkim podkreślająca miłosną relację. Okej, można uznać wtedy, iż taka scena jest jeszcze chociaż sensowna i ze smakiem. W końcu w prawdziwym życiu również chcemy dzielić się intymnymi chwilami z kimś, kogo naprawdę kochamy (a przynajmniej większość z nas). I tak też powinno to wyglądać w książkach. No, ale nie ma tak dobrze. Przygodny seks jest bardziej popularny i przeważnie takowe wątki pchają się na siłę jak upierdliwe kleszcze, które nie pozwalają o sobie zapomnieć. No bo przecież bez pikanterii nie ma zabawy. Większość scen erotycznych nie tylko bardzo podręcznikowo zakrzywiają zdrowe spojrzenie na intymność, ale też przede wszystkim jest tym zwyczajny przesyt. Ale osobiście jestem jeszcze bardziej zniesmaczona, gdy owe sceny zaczęły być wciskane do fantastyki. Bardzo duże rozczarowanie szczególnie odczułam czytając książki Trudi Canavan, autorki która najpierw zasłynęła wspaniałą trylogią Czarnego Maga. Pierwsze jej książki były super, zbyt wiele do zarzucenia w sumie nie miałam. Dobrze napisana fabuła, ciekawy i różnorodny świat, barwne postacie, no i dużo magii. Aczkolwiek romans w trzecim tomie nie był zbyt dobry i zupełnie nie potrzebny. Ale jeszcze można na to przymknąć oko. Za to kolejne jej książki okazały się całkiem konkretną erotyką. Nie wiem dlaczego autorka postanowiła dosłownie wywrócić swoją powieść na lewą stronę i tak mocno pójść w stronę takich motywów. Kontynuacja Czarnego Maga to jest koszmar. Przewijają się tam naprzemiennie dwa wątki. Oba z dużym naciskiem na erotyczne sceny. Dalej mamy książkę "Kapłanka w Bieli" i te tomy już szczególnie możemy nazwać stuprocentową erotyką fantasy. Scen łóżkowych dosłownie nie ma końca i to w dodatku ze strony dwóch różnych bohaterek. A jeszcze te sceny są tak szczegółowo i dokładnie opisane, że zastanawiam się, czy to na pewno jest TYLKO erotyka... Koniec. Autorka mnie wymęczyła i stwierdziłam, że jej książki osiągnęły największe dno wszechczasów. Po nich wpadły mi w ręce jeszcze dwie inne lektury fantasy, gdzie było dożo scen erotycznych, rzecz jasna nie wymienionych w opisach, więc nie wiedziałam do ostatniej chwili, co się szykuje. Bardziej zniesmaczona erotyką w książkach już chyba nie mogę być. Może i jestem staroświecka, pewnie ktoś by powiedział, że sztywna, ale nadal będę upierać się przy tym, iż dobra książka nie potrzebuje wpychanych wszędzie scen erotycznych. Są piękne klasyki, w których takowe wątki nie występują, a mimo tego są najsłynniejszymi książkami na świecie. Da się? Da się. Uważam, że dobry pisarz nie musi posuwać się do takich motywów, chyba, że ów łóżkowa scena jest, jak wspomniałam, tylko w tle, jako luźna wzmianka, bez wdawania się w szczegóły. Jak pisałam w poprzednim rozdziale, sceny miłosne są znacznie piękniejsze, gdy są robione ze SMAKIEM. Nawet drobne subtelności mówią już wystarczająco dużo. Bohaterowie, którzy lądują ze sobą w łóżku po ledwie jednym dniu od poznania się, to zwykły tani Harlequin, który nic nie wnosi. Jak już piszesz romans, niech on będzie chociaż wartościowy, a sztampową erotykę zostaw takim szmatławcom, jak słynny "Grey".
CZYTASZ
Jak NIE pisać książek?
Non-FictionWszyscy powielają pytanie: jak pisać, aby czytali? A ja wolę zapytać: jak NIE pisać, aby nie zrazić do swoich książek czytelników? Niełatwo zmienić trendy Wattpada, a też nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że naprawdę niewiele potrzeba, by książka...