Rozdział 7

298 10 8
                                        

Alastor biegnie, żeby zdążyć na spotkanie. Kiedy już z daleka widzi wierzę Vees, spostrzegł kogoś małego. Zorientował się, że to Lucyfer, więc pobiegł szybciej. Gdy znalazł się pod wierzą, przywitał się z Lucyferem.
-Witam szanownego Króla, bardzo przepraszam za spóźnienie- powiedział sapiąc ze zmęczenia.
-Nie szkodzi, nie jestem tu długo.
-Dobrze, skoro już jestem to jaki wymyśliłeś plan?
-Myślałem o jakimś obiedzie, później możemy gdzieś pochodzić, a na koniec poprostu wrócić do Hotelu.
Alastor przytaknął na plan Lucyfera. Podał swoje ramię do Króla, żeby się chwycił, co uczynił.
-To gdzie, wasza niskość, chce coś zjeść?
-Nie daleko jest jakaś restauracja- wskazał na ulicy kawałek dalej.
-Dobrze. W takim razie chodźmy.
Oboje szli równym tempem do restauracji, utrzymując niezręczną ciszę. Lucyfer chciał zacząć rozmowę, ale nie wiedział o czym.
-Czemu chciałeś się spotkać pod wierzą Vees?- zaczął Alastor.
-A, jest w centrum miasta i akurat to mi pasowało.
-Hm...To prawda, chociaż i tak to nie był najlepszy pomysł. Z resztą nie ważne, czemu chciałeś się ze mną spotkać? Mogłeś to zrobić z Charlie i spędzić z nią czas, a wolałeś jakieś wyjście ze mną?
Lekko zawstydzony król odpowiedział.
-Chciałem Ci jakoś podziękować za te akcje z klubem oraz, tak zwaną, opiekę. Mimo obelg- odpowiedział, mijając się trochę z prawdą. Polubił Demona, spędzał z nim czas oraz opiekował się, w jakimś stopniu oraz nie śmiał się z jego specyficznego hobby. Z nikim dawno tak się nie czuł. Mimo obraz Alastora, które na marginesie go zachwyciły, lubił jego charakter i temperament. Nie mógł też powstrzymać się od śmiechu z tą sytuacją z Vaggie.
Gdy już znaleźli się w restauracji i dostali stolik, na którym było menu, zaczęli rozmyślać nad wyborem dań. Po chwili Alastor zaczął się śmiać pod nosem, przez co połowa restauracji się na nich patrzyła.
-Co się tak bawi?- spytał Lucyfer.
-Mają twoje ulubione danie- powiedział, wskazując na jego karcie "Nadziewana Kaczka". Lucyfer spojrzał na niego załamany, przez co demon tylko głośniej się śmiał.
-Ha ha. Zabawne.- powiedział ironicznie władca.
Kelner podszedł do stolika i spytał o zamówienie. Lucyfer wybrał eskalopki zapiekane z mozzarellą, przez co Radiowy Demon się zestresował. On był przecież kanibalem, więc musiał wziadz coś takiego jak "świerże mięso z świata ludzi", a nie jakieś wykwintne dania. Nie umiał powiedzieć tego na głos, więc wskazał na karcie kelnera co chce, a ten to zapisał w notatniku, po czym odszedł.
-Więc...Cały czas masz kaczuszke, która malowałeś?- spytał król, żeby zacząć rozmowę.
-Oczywiście, jest w mojej wierzy.
-Nie spodziewałem się. Zazwyczaj ludzie je wyrzucają.
-Przykre do słyszenia. Nie mam zamiaru tego wyrzucić.
Lucyfer się uśmiechnął oraz zachichotal, co skłoniło Demona do rumieńcy. Władca to zauważył i chciał pograć z demonem.
-Czy to jest rumieniec?
-...czemu pytasz?..
-Cały czerwony jesteś- powiedział z uśmieszkiem.
-Możliwe...- wyszeptał demon, przy okazji szukać gdzieś okazji do zmiany tematu- akwarium.
-Co?
-Na końcu sali jest akwarium z rybami
Lucyfer obejrzal się za siebie i spostrzegł akwarium, było w nim pełno tropikalnych, kolorowych oraz dużych ryb. Przez chwilę patrzył na nie z zachwytem.
-Są przepiękne, prawda?
-Tak- powiedział demon, patrząc na Lucyfera‐ przepiękne.

Nagle kelner im przerwał, podając tace z jedzeniem. Oboje usiedli jak powinni. Alastor wziął jeden z widelcy i zaczął jeść, a Lucyfer nie rozumiał, który sztuciec ma wziadz, dlatego wziął pierwszy lepszy.
-Nie chce się wymondrzac, ale to jest widelec do deserów- powiedział demon, przy okazji wskazując na poprawny.
-Dziękuję- odpowiedział krótko władca, biorąc właściwy widelec.
Po zjedzeniu obiadu, co zajęło około godziny, wyszli na dwór. Było już ciemno, lecz zdumiewająco ciepło.
Oboje znaleźli się w parku nieopodal Canibal Town, gdzie szli przez czterdzieci minut, ponieważ okazało się że Lucyfer nie ma dobrej orientacji w terenie. Gdy jednak już się tam znaleźli, usiedli na ławce przed małym stawem z kaczkami.
-Przyznam, że dzisiejszy wieczór idzie pomyślnie- zaczął Alastor.
-Tak. Mimo małego pożaru...
-Jakiego pożaru?
-Co?
-Co?
Lucyfer teraz musiał wybrnąć, więc wstał z ławki i podszedł do stawu, co też uczynił Demon.
-Nawet kaczki są!
Zaczął nawoływać do kaczek, żeby podpłynęły, na co Alastor wybuchł śmiechem. Patrzył na Króla jak nawoływał do ptaków, wyglądało to i uroczo i komicznie.
Alastor przez cały ten czas spoglądał na władcę. Widząc, że ptaki nie reagują, wyciągnął swoją laskę i swoimi "mackami" sprawił, że woda popchnęła zwierzęta w ich stronę. Zadowolony bladyn wszedł butami do wody i głaskał je, nie mógł się powstrzymać, był naprawdę szczęśliwy.
Spojrzał na Alastora, który szybko odwrócił wzrok, żeby zgrywać pozory niewzruszonego. Lucyfer szybko stworzył wiadro, napełnił je i wylał całe na demon. Zaczął się śmiać na cały park oraz krzyczeć, że jakim cudem on tego nie zauważył.
Alastor, cały mokry, w ramach zemsty na małym Królu, podniósł go w ramiona, zakręcił się i wrzucił go do stawu. Lucyfer usiadł w wodzie i chciał odgarnąć włosy, ale mu nie szło. Demon uklęknął nad nim i przesunął włosy na prawą stronę twarzy. Byli tak blisko siebie, że mogli czuć oddech drugiego. Alastor powoli przyblizyl się do ust Lucyfera, oboje patrzyli sobie w oczy, dopóki ciszy między nimi nie przerwał szelest zza krzaków. Alastor szybko uderzył Lucyfera z główki by nikt go nie widział pod wodą, a sam wstał. Zza krzaków wyszła Rosie. Demon kompletnie czerwony i zestresowany podszedł do znajomej i zaczął rozmowę.
-Co tutaj robisz?- zapytała Rosie.
-Ah, urocza pogoda. Szkoda było się nie przespacerować.
-Czemu jesteś mokry? Deszcz cię dopadł? To ta twoja urocza pogoda?- powiedziała, śmiejąc się, Rosie.
Alastor tylko się zaśmiał i nie zauważył, że król wstał z wody, gdyż stał do niego tyłem. Zato Rosie to zauważyła i zaśmiała się.
-Nie będę wam przeszkadzać, panowie~
Demon odwrócił się i zobaczył Lucyfera. Odwrócił się do kanibalki i zaczął krzyczeć zestresowany, że nic się nie zadziało.
Gdy Rosie odeszła, po długich minutach, pomiędzy Lucyferem i Alastorem zapanowała niezręczna cisza. Oboje mokrzy wrócili do Hotelu, uważając by nikogo nie spotkać. Lucyfer jako pierwszy położył się na łóżku, cieknąć wodą. Alastor usiadł obok niego na łóżku. Włączył radio i pościł spokojną jezz'ową muzykę.

(Trochę późno, ale jest. Niedługo kolejny <3)

RadioAppleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz