24. Targ

43 12 15
                                    

Miasto Dwóch Stron w ciągu paru godzin zmieniło się nie do poznania. Jeszcze wczoraj, kiedy zmierzali ku krainie snu, na ulicach panowały pustki. Słońce ledwie wstało, a chodniki zostały wypełnione straganami ciągnącymi się wzdłuż ulic.

Jun zwołał wszystkich gwardzistów Błyskawicy poza Satoshim, który znikł. Trzeci książę zapewne bawił się w najlepsze, nie racząc nikogo o tym poinformować. Nie zamierzał na niego czekać ani go szukać. Uznał, że da mu reprymendę, jaką zapamięta do końca życia. Nie będzie patrzył na to, że ludzie słuchają... Jeżeli w ogóle znajdzie go w tym tłumie.

Szaty różnych nardów przewijały się pomiędzy straganami. Gołym okiem dało się jednak spostrzec, że to kolor błękitny i czarny przeważał.

Stragany zostały przerobione z bryczek, do których przewiązywano jednego lub dwa tygrołaki. W większości były prostokątne z owalnym dachem i na tyle długie, aby w czasie drogi kupiec mógł rozłożyć się w środku i odpocząć.

– Patrzcie uważnie – szepnął Keiichi do dwójki młodych gwardzistów. – Takie miejsca sprzyjają handlowi niedozwolonymi przedmiotami.

– Nie przyszliśmy po nie – przypomniał Jun.

– Nie – zgodził się z nim Keiichi – ale one doprowadzą nas do tubylców z Narodu Ciemności.

– Nie lepiej od razu skierować się do tawerny? – zaproponowała Kazuko. – Pijani ludzie z pewnością naprowadzą nas na jakiś trop.

– Racja – przytaknął Jun – ale chciałbym się najpierw rozejrzeć.

– Tracimy czas.

– Wiem, lecz dochodzenie w pojedynkę jest ryzykowne.

– Gdyby nie Satoshi, moglibyśmy się podzielić – dodał Keiichi ponuro.

Książę skrzywił się na to stwierdzenie. Prawda bolała. Brat znów robił problemy, a dobrze wiedział, jak ważna była ta misja.

Postanowił nie odpowiadać na zirytowanie kompanów, przez co wędrowali między stoiskami w milczeniu. Zatrzymywali się od czasu do czasu, aby udać zainteresowanie kilkoma przedmiotami. Dyskretnie pytali o zaatakowane wioski, lecz nikt nic nie wiedział, a osoby z Narodu Ciemności były nad wyraz miłe.

Gwardziści Błyskawicy przystanęli przy kolejnym straganie wypełnionym przeróżnymi bibelotami. Młody chłopak o śniadej cerze i kruczoczarnych włosach opierał się plecami o bryczkę. Gryzł jabłko, obserwując otoczenie. Czarny płaszcz wyróżniał się na tle jasnych desek. Zdawało się, że nie obchodzi go, ile osób kupi jego towar, bo na słowa klientów mruczał tylko niewyraźnie pod nosem.

Jun szturchnął dyskretnie towarzyszy, którzy kiwnęli głowami na znak porozumienia. Kazuko przystanęła blisko chłopaka i wzięła do rąk długie kolczyki zrobione z perlistego kamienia.

– A może te? – Przystawiła kolczyki do uszu. Odwróciła się do towarzyszy, oczekując ich odpowiedzi.

– Nie za długie? – zapytał Keiichi. – Powinnaś poszukać czegoś krótszego.

– A ja sądzę, że pasują – powiedział Jun. – Podkreślają twoje oczy.

Przeszkodziło im prychnięcie. Jeden z kącików ust kupca wykrzywił się we wrednym uśmiechu.

Kazuko odłożyła kolczyki.

– Co cię tak bawi?

– No... nie wiem. Może wy? – zakpił, biorąc kolejny kęs jabłka.

– Nikt nie nauczył cię manier do starszych?

– Uspokój się. – Jun zatrzymał Kazuko uniesioną ręką.

Dokonać niemożliwegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz