Serce Mamoru drżało radośnie, ale pozwolił sobie wyłącznie na chytry uśmiech, który nie schodził mu z twarzy. Skwaszona mina księcia z Narodu Ziemi zostanie mu w pamięci na zawsze. Powinien podziękować kuzynostwu za lata praktyki, ponieważ przy nich Kaede był zwykłym amatorem.
Kiedy uspokoił emocje, zajął miejsce na kamiennym siedzisku. Rozejrzał się po arenie, nie zważając na przedstawicieli zerkających dziwnie w jego stronę, ani na irytujący śmiech Araty, który milkł, aby po paru sekundach ponownie wydobyć się z jego gardła.
Najwyższe siedziska sięgały szklanego dachu. Promienie światła przebijały się przez niego wprost na okrągłe podłoże. Trybuny od areny dzieliła kamienna balustrada i trzymetrowy spadek wprost na piaszczyste pole walki.
Arata szturchnął go ramieniem.
– Nie śmieszy cię to?
Mamoru zmarszczył brwi na nagłe naruszenie przestrzeni osobistej.
– Nie – odparł krótko, patrząc z powrotem na pustą arenę.
– I tak wiem, że byłeś zadowolony. Ale wiesz co? Dziękuję. Za pomoc – dodał Arata, gdy uniósł brew. Zaczął machać nogami jak małe dziecko. – Wcale nie musiałeś... a zrobiłeś to.
Mamoru postanowił nie odpowiadać, ponieważ nic, co powiedział, nie miało na celu go obronić. Zrobił to po to, aby dopiec ojcu i sprawić mu zawrót głowy. Skoro planował wyrzucić go z klanu, nie zamierzał dłużej podporządkować się ideom, które teraz sam łamał.
Po namyśle postanowił zmieniać temat.
– A ludzie, których mijaliśmy? Kim byli?
Arata znieruchomiał, marszcząc nos.
– Jacy ludzie?
– Odchodząc od tego przemiłego kretyna, zauważyłem, że inna grupa przedstawicieli nam się przypatruje – wyjaśnił, gładząc się palcami po brodzie. – Dokładnie to dwóch chłopaków. Otaczało ich pełno kobiet i mieli czerwone szaty ze złotymi zdobieniami.
– Wiem, o kim mówisz! – Arata rozpromienił się, ale uśmiech prędko znikł mu z twarzy. – Ale to nie dobrze. Jesteś pewny, że na nas patrzyli?
– Tak. Szczególnie jeden z nich.
– Bardzo niedobrze. – Wstał na równe nogi i zaczął chodzić w tę i we w tę. – Bardzo źle, bardzo. To pewnie Plugawiec mści się na mnie. Z pewnością zrobiłem coś nie tak.
Mamoru skrzywił się na słowo „Plugawiec". Kolejny fanatyk – przeszło mu przez myśl.
– Czyli ich znasz? – dopytał po dłuższym momencie, kiedy Arata zamierzał zrobić kolejne kilometry na kilkumetrowym odcinku.
– Oczywiście. – Stanął przed nim i otwartą dłonią uderzył się we własne czoło. – Przecież ty nic nie wiesz. Mamy siedmioro przedstawicieli pochodzących z rodziny spadkobierców. Ty i twój kuzyn pochodzący z Narodu Błyskawicy. – Zaczął wyliczać na palcach. – Trzeci książę ziemi Kaede, którego obraziłeś. Kolejną osobą jest druga księżniczka Osamu. Pochodzi z klanu Wschodzącego Słońca i jest wnuczką tamtejszego prawowitego spadkobiercy. Jest jeszcze Nozomi z klanu Długiego Cienia, to najstarsza córka prawowitego spadkobiercy Narodu Ciemności. Ostanie dwie osoby to Yuu i o jego dwa lata młodszy brat Katsu. Obydwaj są książętami z klanu Płonącego Ogona. Ogólnie Yuu powinien być w Akademii Niebiańskiego Lotosu w poprzedniej kadencji. Nikt nie wie, czemu przyszedł dopiero teraz. Chodzą słuchy, że Naród Ognia spiskuje razem z Narodem Ciemności. A wiesz, co oni robią? – zniżył głos do szeptu, przybliżając twarz niebezpiecznie blisko Mamoru. – Podobno zanieczyszczają własną energię w rdzeniu żywiołu, aby wzmocnić moc.

CZYTASZ
Dokonać niemożliwego
خيال (فانتازيا)Kretożmije atakujące wioski. Pigułki mroku pozwalające władać więcej niż jednym żywiołem. Schorowany książę, o którego istnieniu nikt nie wiedział. Rytuał siedmiu bram uznano za początek wojny, lecz sprawca znikł, pozostawiając za sobą martwe ciała...