16. Zła krew

479 46 17
                                        


Według tego co mówił Izaak, zmierzaliśmy do skraju miasta, a sama świątynia znajdowała się gdzieś w połowie całej jego długości. Było to dosyć daleko od domu Calanis, więc miałam okazję przejechać się podziemną kolejką. Pełna podekscytowania zjechałam wraz z chłopcami pod ziemię, jednak gdy zatrzymaliśmy się przy wagonikach zaczęłam odczuwać strach. Izaak widząc mój rozbiegany wzrok, ścisnął uspakajającym gestem moje ramię i rzekł.

- Nie martw się, wypadki na tej kolejce zdarzają się tylko raz na pól roku.

- A kiedy był ostatni?

- Pół roku temu. - wypalił szczerząc się głupkowato.

Straszył mnie. Specjalnie. I doskonale mu to wychodziło, bo mimowolnie cofnęłam się o krok, w stronę z której przyszliśmy.

- Nie słuchaj go Estelar.

Alaric odepchnął dłoń brata i objął mnie opiekuńczym gestem.

- Wypadki tego typu zdarzają się naprawdę rzadko, a ostatni... - zawiesił głos i obdarzył Izaaka nieprzychylnym spojrzeniem. - Ostatni wydarzył się dlatego, że pewien imbecyl, wypił za dużo miodu i uznał, że zaimponuje dziewczynom, jeśli zrobi salto z jednego wagonika do drugiego.

- Nie wiem co to salto, ale brzmi niebezpiecznie...Kto mógłby zrobić coś takiego? - zapytałam bezmyślnie.

Izaak jak na zawołanie poczerwieniał na twarzy i spuścił wzrok.

- No nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia, kto tak by ryzykował ze zwykłej głupoty.

Alaric położył podejrzany nacisk na słowo głupek, a przy jednoczesnym, nerwowym przestępowaniu z nogi na nogę Izaaka, mogłam łatwo się domyślić, o kogo chodziło. Z moich ust wyrwał się mimowolny chichot, a zaraz po nim pytanie.

- Udało Ci się chociaż zrobić wrażenie?

Izaak poderwał głowę i spojrzał na mnie roziskrzonym wzrokiem.

- Nie, ale złamany bark i rozbita głowa zagwarantowały mi pobyt w infirmerii...

Nie rozumiałam co było w tym pozytywnego, dopóki brwi Izaaka nie zaczęły wędrować zabawnie w górę i w dół.

- A to wywołało lawinę odwiedzin zatroskanych koleżanek... - dodał z uśmiechem.

- Z których nic nie wynikło, bo wstydziłeś się odezwać i udawałeś, że dostałeś udaru... - przerwał mu Alaric przewracając oczami.

Choć zrobiło mi się odrobinę szkoda Izaaka, nie mogłam powstrzymać śmiechu.

- Izaaku, to niegodziwe. - chichotałam, a ręka Alarica podrygiwała na moich barkach w takt śmiechu.

- Na litościwą Sunę... - wymamrotał Izaak i w geście niemocy ścisnął palcami nasadę nosa, wzdychając przy tym rozdzierająco. - Ja po prostu nie wiem co mam gadać dobra? One zawsze coś trajkoczą o jakichś bzdetach, koronkach, pierścionkach, a ze mnie ani krawiec ani jubiler...

Żadne z nas nie było już rozbawione. Frustracja Izaaka, jak i jego wyznanie, były całkiem szczere i już nie wypadało się z niego nabijać. Wysunęłam się z objęć Alarica i podeszłam bliżej do jego brata. Chwyciłam jego dłoń chcąc okazać mu wsparcie.

- Przecież ze mną jakoś rozmawiasz... - zaczęłam, jednak on zaraz mi przerwał.

- Ty jesteś inna, mogłabyś być naszą siostrą i szczerze cieszyłbym się gdyby tak było, a one... Dziewczyny w naszym mieście są...

- Przerażające. - dorzucił Alaric, głosem wypełnionym strachem, który dziko mnie rozbawił, zachowałam jednak powagę.

- Dajcie spokój chłopaki, co najgorszego wam mogą zrobić? Przecież was nie pożrą.

EstelarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz