17. Tunel

477 29 16
                                    


Ziemia trzęsła się pod naszymi stopami, a zimne okowy strachu zaciskały się na moim gardle w jej rytm. Teoretycznie byliśmy w ukryciu, ale co przeszkadzałoby takiemu olbrzymowi, by wyrwać drzewo, które służyło nam za schronienie? Co przeszkadzałoby mu, żeby powalić je jednym ruchem z nami w środku? Ciemność tylko potęgowała strach, a osypujące się na moją głowę, drobne kamyki, sprawiały, że zaczynałam obawiać się także tego, że to wszystko zaraz zwali nam się na głowy i pogrzebie nas żywcem. Wtedy właśnie Izaak po raz kolejny przemówił w obcym, szorstko brzmiącym języku.

- Yserk. - wymamrotał i jak na zawołanie rozbłysła magiczna lampa, zawieszona na... ścianie?

Jedna po drugiej zaczęły zapalać się lampy. Przed nami ciągnął się tunel, który łagodnie schodził niżej, wgłąb ziemi. Jego sklepienie nie było ziemiste, jak można by się było spodziewać po tym, gdzie się znajdowaliśmy. Ktoś wyłożył tunel kamieniami, a wewnątrz, utrzymywał się przyjemny chłód. Skądś, poza dudnieniem, dobiegał dźwięk kapiącej wody.

- Gdzie jesteśmy? - zapytałam odchrząkując, by pozbyć się nagłej suchości w ustach.

- W krasnoludzkich tunelach.

Wyjaśnił Alaric głosem pełnym napięcia.

- Jeśli kogoś tu spotkamy, zachowaj milczenie Estelar. - wtrącił Izaak z powagą. - Nie wolno nam tu wprowadzać osób z zewnątrz. A Krasnoludy to bardzo trudny i gwałtowny lud. Łączy nas z nimi przymierze, bo niejako należą do obywateli Miasta Urdu, ale łatwo ich urazić i może ich zwyczajnie nie obchodzić, że jesteśmy dziećmi Calanis. Zwłaszcza, że właśnie łamiemy jedną z ich najważniejszych zasad.

Przełknęłam głośno ślinę, z nieprzyjemnym drżeniem serca, przyjmując powracające poczucie zagrożenia.

- Ruszajmy. Tutaj nie dosięgnie nas olbrzym, ale jeśli pozostaniemy w jednym miejscu zbyt długo, zainteresują się nami krasnoludzkie arrachny, a tego raczej nie chcemy.

Nie czekając Izaak ruszył przed siebie, a my zanim. Chłopcy celowo, bądź nie umieścili mnie po środku tego niewielkiego pochodu i sądząc po spięciu ramion idącego przede mną, starszego z braci, jemu też nie podobało się to gdzie się znaleźliśmy.

- Dlaczego korzystamy z przejścia, które wydaje się być tak niebezpieczne?

Mój głos odbił się echem po ścianach korytarza i aż się skrzywiłam słysząc jak głośno wybrzmiało moje pytanie. W takim tempie sama ściągnę na nas arrachny.

- Lepiej spotkać wielkie pająki i ich krasnoludzkich panów, bo z tego jeszcze możemy się wyłgać, a przy odrobinie szczęścia, dotrzemy do wschodniej bramy nie zaczepiani przez nikogo.

Tym razem to Alaric pośpieszył z wyjaśnieniem i kiedy odwróciłam się by na niego zerknąć, posłał mi nerwowy uśmiech.

- To co to za przymierze, jeśli przebywanie tu jest dla nas groźne?

- Kruche. - odpowiedź Izaaka padła niemal od razu.

- Krasnoludy wydrążyły ten tunel, na potrzebę handlu z olbrzymami. Wykuwają dla nich broń, tę samą, której Ci używają do atakowania nas. Jesteśmy sąsiadami, którzy za sobą nie przepadają, ale chociaż mieszkańcy Urdu są pokojowo nastawieni, Olbrzymy i inni mieszkańcy lasu i tak chcieliby zagarnąć całe terytorium dla siebie.

Westchnął ze znużeniem i zwolnił tak, by się ze mną zrównać, ledwie mieściliśmy się idąc koło siebie, ale było o wiele łatwiej rozmawiać w ten sposób.

- Widzisz Estelar, nasze miasto stoi na linii mocy i od zawsze stanowi ciekawy kąsek, także dla bestii zasiedlających ten las. Zwłaszcza, że te od zarania dziejów walczą między sobą o każdą piędź ziemi. Las pełen jest stworów, które bardzo chętnie wybiłyby nas w pień, ale jak na razie nie udawało im się do nas przedostać...

EstelarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz