Po niecałej godzinie trasy Filip ujrzał początek trasy asfaltowej, którą kiedyś jeździły przeróżne pojazdy, teraz jednak była opustoszała, co nie dziwiło go, zważywszy na plagę, która, jak się coraz częściej okazywało, była silniejsza nawet od ludzkich uczuć i przeświadczeń.
Miłość zastąpił żal, o czym Filip doskonale wiedział.
Własność była często grabiona, co mógł potwierdzić zarówno on, jak i Albert, który stracił cały dobytek życia.
I wreszcie zaufanie, które można utrzymać tylko dzięki wspólnej drodze w osiągnięciu konkretnego celu.Jedno ugryzienie wystarczy aby wszystko, co kiedyś było normalne, obecnie zanikało na rzecz tego, co kiedyś było uważane za złe, smutne, bądź niepotrzebne, natomiast teraz jest postrzegane jako niezbędne do utrzymania się przy życiu.
Filip otrząsnął się z przemyśleń i wyciągnął kolejnego papierosa.
Zapalniczka zaiskrzyła, a z jej góry uniósł się ogień, który gdy dostał się do płuc Filipa razem z tytoniem, dał mu napływ skupienia i nadziei na zadaniu jakie sobie wyznaczył.
- "Przez miasto będzie szybciej, może w Łomiankach nie będzie aż tyle zombie co pewnie jest w centrum Warszawy" - pomyślał.
Po skończeniu papierosa, rzucił go na ziemię, przygasił butem, a następnie ruszył w kierunku miasta.
Gdy doszedł do jego skraju zauważył, że wszystkie budynki wyglądają jakby były nienaruszone.
Nie tak wyobrażał sobie miasto po apokalipsie krwiożerczych bestii.
Wyciągnął pistolet i go odbezpieczył rozglądając się wokół.
Po lewej stronie spostrzegł jednak wałesającego się potwora, niegdyś będącego człowiekiem.
Jego pożółkła skóra i całkowicie białe spoglądające w jeden punkt oczy jednoznacznie dawały znać o tym, że żywotność właściciela tego ciała dobiegła końca już jakiś czas temu.Nie chcąc wywołać niepotrzebnego hałasu, jednocześnie nie ryzykując bycia zaskoczonym atakiem zza pleców Filip wyciągnął nóż i podszedł do zombie.
Ten momentalnie odwrócił głowę patrząc prosto na chłopaka.
Jedna chwila wystarczyła, aby zaczął się do niego zbliżać włócząc nogami po asfalcie.
Filip wykonał jednak jedno pewne pchnięcie, a z mózgu zombiaka została krwawa maź i ten upadł na ziemię.
Chłopak upewnił się, że postać jest nieżywa, a następnie odetchnął z ulgą.
A więc jednak nic dziwnego się tu nie zadziało, mieszkało tu po prostu mniej ludzi.
Ruszył więc w dalszą drogę i po około pół godzinie wyszedł z miasta i zauważył, piękną rzekę przecinającą Łomianki i jego miejsce docelowe w taki sposób, że Filip był już napewno bliżej niż dalej.
- "No dobra, ruszajmy dalej, ominę Chotomów i jestem u celu" - pomyślał, a następnie ruszył w dalszą drogę.
Gdy zaczął zbliżać się do tegoż miasta spostrzegł kilka namiotów wojskowych, więc z nadzieją ruszył w tamtym kierunku.
Zanim jednak doszedł na miejsce, z daleka dostrzegł kilkanaście zombie-wojskowych kręcących się wokół nich, więc odpuścił.
- "Kurde, a już myślałem, że rząd jeszcze stara się naprawiać sytuację... Chyba już za późno na odmianę stanu rzeczy" - pomyślał, a następnie ominął namioty szerokim łukiem, odpalając kolejnego malboro.
Po kolejnych 30 minutach dostrzegł już Olszewnicę Starą.
Odnalazł również Kwiatową 1a i go zamurowało.
Zobaczył duże metalowe mury, których napewno nie przekroczy żaden zombie, oraz strażnika patrolującego okolicę.
- Hej ty! Mów kim jesteś, ale już! - krzyknął do niego strażnik.
- Spokojnie, ktoś z was zostawił list na farmie moich znajomych, że jeżeli chcemy pomóc, to mamy przyjść pod ten adres. Jestem wprawdzie sam, ale...
- Bartek! O co tyle zachodu? Kto tam jest?
- rzekł damski głos zza muru, który zdawał się zbliżać - Oh, Filip, to ty - dodała dziewczyna, gdy zobaczyła chłopakaTo była Angelika.
Filip odetchnął z ulgą i po chwili został wpuszczony do środka.
KONIEC ROZDZIAŁU JEDENASTEGO
"A więc kolejny rozdział dobiegł końca, jak zwykle zachęcam do komentarzy, oraz gwiazdek, gdyż umilają mi one dalsze pisanie i pomagają w zachowaniu weny i chęci pisania na dłużej :)"
CZYTASZ
Lost In The Darkness
HorrorLost In The Darkness to książka która z pewnością będzie świetna dla osób znudzonych życiową rutyną( oczywiście nie chce tutaj się zachwalać i mimo, iż pisałem trochę książek na kompie, to jednak to nie to samo co na wattpadzie, więc jest to mój, że...