1:Początek

57 2 1
                                    

Sobota, 30 czerwiec, godzina 23:39.
O tej porze Filip powinien już dawno spać, lecz ten z wielkim podekscytowaniem myślał o nadchodzącym dniu.

Filip był wysokim brunetem z zielonkawym zabarwieniem oczu.

To już jutro miał jechać z tatą pierwszy raz do Stanów i to jeszcze przede wszystkim, żeby zobaczyć swojego ulubionego wrestlera Johna Cenę na żywo, w gali Hell in The Cell.
Już od jakiegoś czasu odliczał dni do pierwszego lipca.

Nagle z zamyślenia wyrwał go krzyk w bloku obok i dziwny ryk.
Coś było nie w porządku i Filip postanowił, że musi się dowiedzieć co to.

Zszedł na dół i zobaczył Rafała, swojego tatę patrzącego przez okno, co się dzieje w sąsiedztwie.
Rafał był niebieskookim siwiejącym facetem po czterdziestce z włosami koloru blond.
- Synu, idź spać, to nic takiego, chyba Wójcikowie znów się kłócą, sprawdzę co u nich - rzekł poważnie tata Filipa.
- A co z tym rykiem? To brzmiało bardzo... Yyy.. Nienaturalnie.
- Wiem, też to słyszałem, ale nie masz się o co martwić, to pewnie jakieś dziki, lub pani Wójcikowa wykłóca się z mężem.
W sumie to ma podobny głos co ten na dworze - parsknął tata otwierając drzwi frontowe.
Filip kiwnął głową i zamknął za tatą drzwi.

Nie minęło 5 minut a Rafał już był z powrotem w w domu.
- Musimy się ruszyć, coś dziwnego dzieje się, podobno nie tylko tutaj i nie jestem pewien co, ale z pewnością jest to coś złego - rzekł zdenerwowany ojciec.
- A może zaczekamy i poszukamy czegoś w wiadomościach na ten temat, bo przecież skoro to nie tylko tu to napewno gdzieś ktoś już poinformował media.
- Dobry pomysł - pochwalił syna Rafał zmierzając do telewizora.

Gdy Tata Filipa włączył telewizor od razu pokazały się wiadomości, gdyż tata często je ogląda.
Wyświetlił się tam skrawek komunikatu:
"...priorytet, to zamknięcie obszaru zakażonego, więc policjanci są proszeni o rozpoczęcie ewakuacji do miejsca przeznaczonego do schronu dla osób niezarażonych wirusem.
Wszyscy cywile, są natomiast proszeni o zachowanie spokoju, postępowanie zgodnie z poleceniami policji i przemieszczenie się w kierunku Pałacu Kultury."
- A więc wszystko jasne - powiedział Rafał - pakuj tylko najpotrzebniejsze rzeczy, jedziemy pod ten Pałac.
- Jasne tato.

Po spakowaniu wszystkich rzeczy nasi bohaterowie ruszyli autostradą pod podane w komunikacie miejsce ewakuacji, jednak przed dojechaniem na miejsce napotkali przeszkodę.
Ogromny korek ciągnął się wzdłuż autostrady i żadne auto ani o centymetr nie posuwało się do przodu.
-Ehh mogliśmy pojechać inną trasą - rzekł zdenerwowany ojciec Filipa.

Niespodziewanie zza rogu podbiegł do ich auta jakiś człowiek.

Jego skóra była żółtawa, natomiast jego oczy przypominały na myśl ślepego człowieka, lecz ci zazwyczaj potrzebują laski do chodzenia, więc raczej o bieganiu bez niej mogliby tylko pomarzyć.

Człowiek ten zaczął zamaczyście uderzać w ich auto, powoli rozbijając szybę
- Kur** sp****alaj stąd po**bie! - wrzasnął Rafał próbując ruszyć się autem w jakąkolwiek stronę, lecz doprowadziło to jedynie do rysowania auta pana Rafała o tylnie i przednie auto.
Wtem pomyślał i podjął odpowiednią decyzję
- Synu... Słuchaj... Musisz uciec, ja spróbuję go zatrzymać, gdy ty będziesz uciekał.. Masz numer do mnie, jak już będę też w bezpiecznym miejscu zadzwonię do ciebie, a ty spróbuj się gdzieś ukryć. Ten człowiek.. Yy.. W zasadzie to już chyba nie człowiek.. - za ojcem widać już było, że szyba się rozbiła prawie cała i żółtawa ręka zarażonego już prawie dotykała Rafała.

- Dobra po prostu wiej!!! - krzyknął Rafał zauważając coraz bardziej zbliżające się niebezpieczeństwo.

Filip zawsze słuchał taty, dlatego teraz również bez gadania zrobił to co mu nakazał.
Otworzył drzwi, wysiadł z auta i szybko, opuszczając autostradę udał się w kierunku pobliskiego lasu.

KONIEC ROZDZIAŁU PIERWSZEGO

Lost In The DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz