Wyszedł Borys a za nim Santia.
Gdyby nigdy nic.
Siedział z nią na kanapie i gadał.
Podszedłem do niegoHej możemy na chwilę pogadać Boryga?
No dawaj-odpowiedział
Ale w cztery oczy
No dobra-mruknął
Borys co ty robisz?
Co robię-wymamrotał
Serio?
Spotykasz się z laską którą znasz kilka godzin
I?-zapytał zdenerwowany
I? *Popatrzyłem na jego szyję* co to jest?!*wskazałem na odbicie czerwonej pomadki na jego policzku
Gówno!-krzyknął i wyszedł