Rozdział 5: „Wiosna" ~ Pierre Auguste Cot

159 19 8
                                    

Pożądanie «silny pociąg fizyczny» «wielka chęć posiadania czegoś»

Uczucie pożądania wydaje się interesującym do opisania.

Podniecenie, które czuje się w towarzystwie tej jednej osoby, jest przepełnione ekscytacją i pewnego rodzaju ożywieniem, gdy tylko pojawia się obok lub delikatnie muśnie jedną z części ciała.

To uczucie od zawsze było dla mnie jednym z ulubionych.

Uwielbiałam czuć się adorowana, zdobywana i powoli przesiąkana uwodzicielską energią, która przybywała, gdy jakiś mężczyzna szczególnie zwrócił moją uwagę. To były momenty, gdy czułam się potężna.

Uczucie bycia obserwowaną również należało do interesujących. Wiedziałam, że obserwował mnie, od kiedy wyszłam z zajęć. Z każdym kolejnym ruchem, jego spojrzenie wypalało coraz większą dziurę w moich plecach. Nie odwróciłam się, ale po prostu poszłam przed siebie.

Traciłam przy nim wszystkie zmysły. Zaufanie, które przychodziło mi z trudem — przy nim przestawało egzystować. Nie pozostała żadna z jego szczątek. Dziadek powiedziałby, że jestem jak mama po spotkaniu taty. Musiałam być bardziej samoświadoma i rozważna.

Miał w sobie coś interesującego, coś, co mnie ekscytowało. Wydawał mi się zupełnie inny niż każdy inny mężczyzna, którego spotkałam na swojej drodze. Chciałam dowiedzieć się o nim więcej. Wejść do jego głowy, dociec, czy w ogóle posiada sumienie i pojąć to, co czuje, gdy jest złoczyńcą w mojej własnej historii.

Gorącym złoczyńcą.

Ale bardzo niebezpiecznym złoczyńcą. Nie mogłam o tym zapomnieć.

Złapał mnie dopiero w parku, na jednej z ławek, na której przysiadłam. Londyn był tego dnia pochmurny, ale to nie zmieniało tego, że ubrania były częścią mojej osobowości i starałam się dobrać je do siebie tak skrupulatnie, jak każdego innego dnia. Czułam się winna, że tego dnia wpatrywałam się chwilę dłużej w lustro, aby upewnić się, że wszystko było w odpowiedniej formie. Tak jakbym liczyła, że go spotkam.

— Zaliczyliśmy progres. Teraz już nie chcesz uciekać za każdym razem, gdy się do ciebie dosiadam.

— Przez ciebie królowa miała zawał. — Musiałabym być ślepa, aby przeoczyć informację, która obiegła cały świat i wyskakiwała na każdym kroku od rana. Cały kraj pogrążony był w niepewności, bo ukochana królowa była pod opieką jeszcze jednego lekarza.

— Nie ukradłem jej świecidełka na głowę. Tylko zrobiłem mu zdjęcie i delikatnie podkręciłem atmosferę. Wydawała się strasznie sztywna.

Cały czas się na niego gapiłam i nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że mówił poważnie.

— Jak to zrobiłeś?

— Tak naprawdę jestem czarnoksiężnikiem. Władam magią znikania. Jestem synem Heka. Wiesz, chodzi mi o tego, który był uosobieniem magii, tajemnicy i...

— Nie musisz tłumaczyć mi mitologii egipskiej. Znam ją wystarczająco dobrze. — Zapragnęłam obrazić jego inteligencję tak samo, jak zrobił to z moją.

— Jesteś pewna? — Spoglądał w moją stronę w taki sposób, jakbym naprawdę miała uwierzyć w jego słowa. Słowa, które były wypełnione fałszem i czymś w rodzaju półsłówek.

W innym uniwersum miałabym go za prawdziwe dzieło sztuki. Takie, które ogląda się z daleka w muzeum. Pełne piękna i ulotnego doznania szczęścia. Jednak tak naprawdę był jak ziarna granatu. Takie, które Hades podarował Persefonie. Zwodnicze i pełne niejasnej przyszłości.

Krwawa przysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz