Rozdział 10: ,,Ogród rozkoszy ziemskich" ~ Hieronim Bosch

208 16 7
                                    

Przyciąganie «działanie jednego ciała na drugie powodujące jego zbliżanie ku temu ciału»

Colton nagle wyrwał się do przodu, rzucając nożem obok mojej głowy. Miałam wrażenie, że znalazł się on milimetr od ucha. Zrobił to szybciej niż zdążyłam zaczerpnąć oddechu. Przez sekundę, myślałam, że chciał wycelować zakrwawioną bronią we mnie, ale tak nie było. Nie wiedziałam, skąd brała mi się ponowna myśl o tym, że mógłby mnie skrzywdzić, przecież to było oczywiste, że nie śmiał mi nic zrobić. Zdążyłam zauważyć i poczuć, że byłam dla niego zbyt cenna.

Wbił ostrze idealnie w tętnicę szyjną mężczyzny, który znajdował się obok, a potem wyrwał nóż z jego gardła. Krew wytrysnęła wszędzie wokół i na nas. Moja twarz została pokryta szkarłatem, tak samo, jak ubrania. Zamaskowany mężczyzna osunął się na ziemię, a fontanna jeszcze ciepłej cieczy tryskała wszędzie. Jego ciało trzęsło się, a usta przez szok i ból zostały otwarte. Z jego gardła również wydobyła się kolejna fala krwi, którą przez kilka sekund się dusił. Ten widok był obrzydliwy i masakryczny. Napastnik miał całe rozklekotane gardło. Jego ciało przeszły dziwne spazmy. Nie byłam w stanie pojąć, jak szybko poruszał się Colton i jakim cudem, udało mu się go zaatakować, a jednocześnie ocalić mi życie.

Rozumiałam już, dlaczego był uważany za jednego z najniebezpieczniejszych zabójców na świecie. Jego pracą była sztuka władania bronią. Nóż był jego pędzlem, a ofiara płótnem, której zadawał ciosy symbolizujące maźnięcia pędzla. Czerwień pozostawała jego ulubioną barwą, która występowała w najznamienitszej gamie odceni.

Od tego wszystkiego zakręciło mi się w głowie i próbowałam głęboko oddychać. Mocniej chwyciłam za ramię Coltona, nie mogąc odwrócić wzroku. Co innego było widzieć takie akty w filmach, a inaczej na żywo, gdy czerwona ciecz nadal pozostawała ciepła na własnym ciele. Czułam jej charakterystyczny, metaliczny zapach, ale nie byłam pewna czy przeszkadza mi to, aż tak bardzo biorąc pod uwagę, że jeśli Colton nie byłby wystarczająco szybki, ta ciecz mogłaby być moja, a nie napastników.

W mojej głowie pojawiło się doznanie, a właściwie porównanie. Colton zabierał życia, przypieczętowując tym samym los człowieka, który był przez niego skazany na zagładę. Byłam pewna, że historię takiego trupa będzie znać nieliczna grupa bliskich mu osób. Na tym kończyło się wszystko to, co było związane z tą ofiarą. Colton był pewnego rodzaju panem śmierci. Nieubłaganie zabierał życie, jakby był bogiem, wyznaczającym przeznaczenie. To była jego praca, a moją było dawanie drugiego życia, drugiej historii i drugiego losu. Odkrywałam dawno zapomniane grobowce, zwykłych obywateli sprzed tysięcy lat, uważanych przez ludzkość za nic nieznaczące istoty i próbowałam dodać ich historii nowego życia. Colton był panem śmierci, ale siebie, preferowałam nazywać panią życia, do pewnego pokręconego stopnia.

Każdy zasługiwał na opowiedzenie własnej historii, albowiem wszelaka opowieść była warta zapamiętania.

— Bella! — Głos Coltona w końcu przebił się przez barierę w mojej świadomości. Czystszą dłonią pokierował moją brodę w stronę swoich oczu. — Oddychaj, piękna. Jesteś cała? — Zaczął sprawdzać moje ciało tak delikatnie jak nigdy. To było wstrząsające. Chwilę wcześniej zabił na moich oczach kogoś innego, a później jego dotyk stał się niemal niewyczuwalny. — Bella, boli cię coś? Zdążył coś ci zrobić, najdroższa? — Wpatrywałam się w jego twarz nie do końca wiedząc, jak powinnam zareagować.

Chyba nie istniał żaden poradnik, który mówił o tym, jak zachować się, gdy zabójca zabił na twoich oczach, a potem przejmuje się twoim samopoczuciem. Ludzka psychika zawsze wydawała mi się równie ciekawym tematem. Jak mogła działać jego psychika? Jak czuł się mając zakrwawione dłonie? To dawało mu poczucie władzy czy tak dawno pogodził się ze śmiercią, że nie zwracał już na nią uwagi?

Krwawa przysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz