9. To co nam było.

346 31 7
                                    

Ode mnie: muszę wam troszkę krótsze wstawiać i jakoś to rozdzielić, bo z chęcią bym napisała to już do końca na dwa rozdziały hahahah ale spokojnie jeszcze chwileczkę... Poza tym, dziękuję za ponad 2k wyświetleń reeety nie spodziewałam się...🥺



Niepokoi mnie to, że dni do wylotu ze Szwajcarii tak szybko mi uciekają. Czas przecieka przez palce, jakby robił mi to specjalnie. Kłócę się ze sobą w myślach. Muszę wszystko wyjaśnić, w końcu jestem silna i mogę stawić czoła wszystkim moim problemom. Jednak gdzieś wewnątrz siebie mam ochotę na ucieczkę. Chcę zniknąć, nigdy nie wracać i nie rozumiem jakim cudem mam na to ochotę tylko ze względu na chłopaka, który mi w tym wszystkim towarzyszy.

To czysta abstrakcja. To, że poznaliśmy się dwa tygodnie temu. Jakim cudem do niego wróciłam? Dlaczego nie olałam Piotrka jak każdego innego chłopaka, z którym spędzałam pojedynczą noc? Co zadziało się między nami, że z jednego, przypadkowego spotkania wylądowaliśmy tysiące kilometrów od Polski, razem?

Trzymam go na dystans. A przynajmniej się staram. Czasem pozwalamy sobie na za dużo, czasem jego dłonie znajdą się za nisko, a moje usta zbyt blisko jego skóry. Nocami wtulam się w ciepłe ciało chłopaka, pozwalam mu zamykać mnie w jego ramionach. Czuję się przy nim jak małe dziecko, chociaż to ja jestem starsza. Kiedy tak mocno mnie ściska, kiedy całuje mnie w czoło, czuję się zagubiona. Daje mi wszystko. Serce mnie do niego ciągnie, choć nie powinno. A w tym wszystkim wciąż jawi mi się przed oczami wizja powrotu do rzeczywistości, bo jestem za dużym tchórzem aby ze wszystkiego zrezygnować i zawalczyć o siebie.

Przez tyle czasu zdążyliśmy zobaczyć już niemal wszystko w Genewie. Jest pięknie ale chyba nie mogłabym żyć w tym mieście. Zresztą, coś się we mnie budzi. Jakaś chęć poznania nieznanego, chęć odkrywania wszystkiego o czym do tej pory nawet nie myślałam. Gdzieś w środku myślę, że z chęcią rzuciłabym wszystko i po prostu podróżowała z nim po świecie. I znów schodzę na ziemię, rzeczywistość do mnie dociera, a głowa niemal eksploduje mi od myśli.

Jednego z ostatnich dni wybieramy się na zwykły spacer. Jest coraz cieplej, a mi powoli kończą się letnie ubrania w walizce, więc zmuszona jestem wyjść na miasto w krótkiej spódniczce i koszulce Piotrka z logo jakiegoś zespołu piłkarskiego.

Ciekawe jak jest w Polsce... Ja wciąż twardo trzymam się swojego postanowienia i nie włączam telefonu. Czasem zerknę w tableta, gdzie mam tylko pracownicze kontakty i aplikacje ale każdy swietnie radzi sobie beze mnie. Pewnie poza Nikodemem, który w zasadzie został sam.

— Mam pomysł — rzuca nagle Piotrek, wyrywając mnie z kompletnego zamyślenia.

Ojej. Nawet nie wiem w którym momencie zaczęłam ściskać z całej siły jego dłoń.

— Zawsze się boję, kiedy tak mówisz — śmieję się.

Stajemy na przeciwko siebie, a chłopak kiwa głową na sklepik obok nas.

— Kupmy dla siebie nawzajem jakieś pamiątki. Ja sam nigdy nie potrafię nic wybrać i koniec końców wracam z niczym.

— Stoi — mówię z uśmiechem. Kiedy tak patrzy na mnie z góry to momentalnie żałuję, że nie poprawiłam błyszczyka na ustach. — Ale mamy po dziesięć minut na wybranie i kupienie, bo nie będę tu stała sama dłużej.

Piotrek śmieje się ze mnie po czym puszcza moją dłoń i wystawia ją w górę.

— Papier, kamień, nożyce, wygrany idzie pierwszy.

Ochoczo przystaję na jego propozycję, chociaż nie byłabym sobą, gdybym nie wykręciła oczami. Patrzę mu prosto w zielone tęczówki, wyciągam dłoń zwiniętą w piąstkę i staram się jakimś cudem domyślić, co może dać. Chyba za dobrze go już znam, kiedy pokazuje papier, a ja nożyczki.

Był chyba maj... || ŁATWOGANG Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz