Deszcz

8 0 0
                                    

Ulice zupełnie opustoszały, światła paliły się tylko w nielicznych domach, a jedyne światło dawały daleko od siebie oddalone latarnie. Na ulicy, na którą podążały, nie paliły się żadne światła na drodze, więc jedynym źródłem światła były ich latarki. Mogłoby się wydawać, że okoliczności są przerażające- późna godzina, brak przechodniów, grupka nastolatek zupełnie samych pośrodku mrocznej ulicy. Nic bardziej mylnego, nastolatki bawiły się prześwietnie, a głośny chichot rozbrzmiewał w nieskończoność.

Przy zakręcie było widać już pierwsze domy, wystarczyło pokonać wąski, ciągnący się prosto chodnik. Po chwili Lidia wskazała na pierwszy dom, w którym paliło się światło. Otylia nieraz słyszała historie o najmilszej babci w ich okolicy. Pod jej uliczką zawsze stała masa dzieci rozmawiająca o błahostkach w przerażająco-śmiesznych przebraniach.

-cukierek albo psikus!-Cała grupa wykrzyczała w tym samym momencie. Okazało się, że opowieści były prawdziwe, ponieważ pierwszy odwiedzony dom zamieszkiwała przesympatyczna starsza pani witająca nas z uśmiechem wraz z pełną garścią cukierków.
-Jeszcze o tej godzinie zbieracie cukierki dziewczynki? Zbierajcie się już do domu!- Powiedziała, kiwając ostrzegawczo wskazującym palcem, mając na swojej twarzy zatroskany uśmiech. Nastolatki postanowiły chwilę porozmawiać z Panią Bertą, co okazało się, być bardzo dobrym pomysłem, ponieważ zgarnęły więcej cukierków i przepis na przepyszne ciastka, którymi je poczęstowała.

Na dworze robiło się coraz ciemniej, więc dziewczyny były zmuszone ruszyć do kolejnych domów i znacznie przyspieszyć tempo.
Kolejne mieszkanie okazało się puste lub domownicy nie byli mile nastawieni do przebranych dzieci, ponieważ światła w domu świeciły się, ale nikt nie otworzył drzwi. Pozostało nam zrobienie tak zwanego „psikusa", jedyne, co zdążyłam wziąć z domu była mąka. Gdy gospodarze zdecydują się otworzyć drzwi rano, przywita ich dość niemiła niespodzianka w postaci mąki rozsypanej na kostce przed ich domem.

Gdy wyszły z działki przysłoniętej daszkiem, zorientowały się, że zaczął kropić deszcz, co jeszcze bardziej pośpieszyło je do ostatniego już domu. Dość skąpe jak na tę porę roku stroje dziewczyn zaczęły przemakać, ponieważ deszcz z każdą chwilą wzmagał na sile, razem z mroźnym, październikowym powietrzem.

Krople spadające z nieba z czasem przeradzały się w mocną ulewę, a czarne chmury przysłoniły migoczące na niebie gwiazdy.
-Poczekajcie!- Czarnowłosa zatrzymała się gwałtownie, trzymając swoje ucho, gdy zorientowała się, że brakuje na nim kolczyka.

Pomimo poinformowania reszty, nie otrzymała żadnej reakcji, a zagadana grupka podążała dalej pustym chodnikiem, zmierzając do ostatniego domu, do którego miały zapukać w oczekiwaniu na drobne słodkości.

Otylia zdecydowała cofnąć się, w poszukiwaniach zaginionego kolczyka idąc przez drogę, którą wcześniej podążała. Padający deszcz zmniejszył widoczność i zagłuszył coraz to bardziej oddalającą się grupkę.
Niekiedy potykała się o własne nogi z powodu zmęczenia oraz płynącego w żyłach alkoholu.

Nastolatka zbliżała się do domu staruszki, gdy jej drogę oświetlił zbliżający się samochód. Już w tej chwili, gdy stała całkiem sama, pośrodku ledwo, co oświetlonej ulicy, poczuła się zbyt niekomfortowo, by skupić się na dalszym poszukiwaniu zguby.

Niechciane myśli pojawiły się w jej głowie. Przez chwilę paniki serce rozpoczęło swoją pracę dwa razy szybciej, a całe spożyte jedzenie podeszło jej do gardła.

Pomimo obaw pojazd wyminął ją i skręcił w lewo na pobliskim skrzyżowaniu, więc nie musiała martwić się o żadne nieprzyjemne spotkanie.

Odetchnęła głęboko i wróciła do odszukiwania błyszczącego elementu. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo oddaliła się od swoich przyjaciółek, aż do momentu rozwidlenia ulic, które mieściło się od domu, w którym nikt nie otworzył drzwi około dwadzieścia minut szybkim tempem.

Otylia przebiegła przez ulicę, ponieważ żadna żywa dusza nie pojawiła się na niej, odkąd wyszły z domu, więc nie obawiała się, że rozpędzone auto mogłoby zrobić jej krzywdę.

Zbliżając się do krawężnika, znalazła swój kolczyk, którego chciała jak najszybciej założyć i wrócić do nastolatek, które zapewne zaczęły się zamartwiać i niepotrzebnie stresować.

Otrzepując swojego kolczyka z pozostałości ziemi i kropel wody wokół szyi Otylii zacisnęła się masywna dłoń, która odebrała jej oddech i zaświeciła w jej głowie czerwoną lampkę, która nakazywała jak najszybszej reakcji, by uwolnić się od niechcianego dotyku.

Pomimo prób krzyczenia i wyszarpania silne ramiona przycisnęły chude ciało czarnowłosej do umięśnionego torsu. Mężczyzna był o wiele silniejszy i pewny swoich działań, więc nie uległ błaganiu i nie poluźnił swojego uścisku, podążając prosto do samochodu, którego dziewczyna widziała, gdy przejeżdżał przed domem starszej pani.

Mężczyzna nie silił się na delikatność przy wrzucaniu Otylii do bagażnika, zrobił to gwałtownie i nieuważnie, przez co spadła ona na swoją lewą nogę.

Tej nocy klaustrofobiczne pomieszczenie, w którym została uwięziona nastolatka, wypełnił płacz, przerywany błagalnym krzykiem, a gdy zmęczenie przejęło górę- cichymi modlitwami, z nadzieją, że bóg, choć tym razem da znak i pomoże.

AFTER DARKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz