Wjechaliśmy na nierówny teren, a kołysanie auta przyprawiało mnie o wymioty. Droga musieliśmy jechać jako pierwsi od dłuższego czasu, bo auto nie przestawało się kołysać, wpadając w głębsze dziury i wystające gałęzie. Nie mialam choroby lokomocyjnej, ani nic z tych rzeczy, po prostu spoglądając na dwóch mężczyn siedzacych ze mna w jednym aucie, bylam w stanie tu i teraz zwymiotowac na buty jednego z nich.
Nie wiem gdzie, byłam, ale Musiało to być z daleka od jakiejkolwiek cywilizacji, bo nawet na drodze, którą jechaliśmy nie było lamp, a co dopiero domów.
Wlepiłam spojrzenie w szybę, próbując doszukać się w drzewach drogi do domu, czy kogokolwiek kto by mi pomógł, jednak jedyne co zobaczyłam to sarnę przebiegająca w oddali za drzewami.
Westchnęłam, przenosząc spojrzenie na dłonie.
Byłam okropnie śpiąca, a myśl, że miał to być trudny dzień, jeszcze bardziej mnie męczyła. Podejrzewałam, że poznam nowe osoby, które wcale nie pomocą mi w ucieczce a wręcz przeciwnie. Liczyłam, chociaż na to, ze nie trafie do gorszych warunków niż teraz, pomimo ze te i tak są fatalne. Chciałabym, chociaż dostać cieplejsze spodnie albo skarpetki. Nawet nie przyszło mi do głowy, żeby o to poprosić, bo za dobroć Mando, jaka mi okazywał, cierpiałam dwa razy bardziej. Tego zdarzyłam się już nauczyć oraz tego, żeby lepiej się nie odzywać, gdy tego nie wymagają.
Wjechaliśmy w uliczkę otoczona wysokimi drzewami, z których niedawno zaczęły spadać liście, co dawało dość przytulny efekt.
Kochałam jesień, zazwyczaj jedyne co robiłam, to siedziałam w domu z kubkiem gorącej herbaty i w przyjemnym dresie, jednak był to czas dla mnie który starałam się jak najlepiej wykorzystać. Jedynym minusem była szkoła i wstawanie o poranku, gdzie dopiero wstawało słońce. Zawsze kojarzyła mi się z tym lepszym okresem życia, gdzie mogłam ubierać swetry i piec ze znajomymi ciastka, by następnie zjeść je na maratonie horrorów w Halloween.
Co do tegorocznego halloween nie wiem, co mi odszczelilo, żeby oddalić się tak bardzo, tak samo nie wiem, jak dziewczyny nie zauważyły, ze odeszłam.
Nie długo napawałam się widokiem kolorowych liści, ponieważ Mando zawiązał czarna opaskę na moich oczach, ówcześnie wyjmując ja z kieszeni. Nie trudno było się domyślić, po co to wszystko robią, niszczyli moje szanse na ucieczkę oraz nadzieje, ze kiedykolwiek ona nastąpi.
Dalej jechaliśmy przez kamienie, a auto nieprzyjemnie się kołysało. Sznur na moich nadgarstkach pocierał skore, tworząc nowe rany, nawet gdy się nie ruszałam. Miałam ważenie, ze czarnowłosy zawiązał go, używając całej swojej siły, do czego był zdolny, jednak nie czułam, żeby wysilał się z tym. Oparłam głowę o szybę, starając nie ruszać rekami, by nie zwiększyć tarcia, wepchnęłam cicho i zamknęłam oczy, starając się chwile odpocząć, skoro i tak już nic nie widziałam..
Ledwo je zamknęłam, a łysy facet zatrzymał samochód.
-Idę się odlać.- powiedział, zatrzaskując drzwi.
-Spóźnimy się!- krzyknął Armando do wspólnika, który zatrzasnął drzwi samochodu, ignorując jego nawoływania. Uderzył pięścią o fotel przed nim i opadł na swoje wcześniejsze miejsce, mrucząc pod nosem wyzwiska.
najwidoczniej musieliśmy być na czas, patrząc na reakcje mężczyzny, jednak nie byłam pewna niczego, poniewa najwidoczniej musieliśmy być na czas, patrząc na reakcje mężczyzny, jednak nie byłam pewna niczego, ponieważ nigdy nie widziałam tak porywczego człowieka, jak on. Do tego był nieprzewidywalny, na czym już nie raz ucierpiałam. Jego charakter idealnie wpasowywał się w to, czym się zajmował, widać, że wiedział co robił, i ze nie mógł pozwolić sobie na najmniejszy błąd..
Co chciałam mu utrudnić, mimo ze szanse już na tym etapie były znikome.
Zaburczało mi w brzuchu, co próbowałam jak najbardziej ściszyć, zginając się na fotelu, byłam okropnie głodna, wręcz wygłodzona. Lubiłam jeść od zawsze i nigdy się przy tym nie ograniczałam, wiec tak nagła zmiana źle wpływała na mój organizm
z reszta, wszystko tutaj źle na mnie wpływało.
drzwi od auta otworzyły się, wpuszczając nieprzyjemnie mroźne powietrze, powodując dreszcze na odkrytych nogach.
-Przyspiesz, bo mnie tez się oberwie- warknął, przesuwając się na fotelu, ponownie dotykając mojego kolana.
Znów ruszyliśmy, łamiąc gałęzie i liście, które znalazły sie pod kolami. Wcisnełam się w fotel, próbując opanowac rozszalale serce, ktore bilo tym rytmem juz od paru dni, wywolujac klucie. Brałam płytkie oddechy, które krepował zaciśnięty na moim brzuchu sznur. Zaczynałam panikować i pomimo że chciałam to zahamować, robiło się coraz gorzej. W opanowaniu wcale nie pomagał cichy śmiech dobiegający z mojej prawej strony. Nie mogłam nabrać pełnego wdechu, przez co miałam wrażenie, ze się dusiłam. Zaczęłam się szamotać, próbując poluźnić więzy, mimo że wiedziałam, ze to nic nie da, a zdarta skora zostawi po sobie znak na parę dni.
-Proszę...- wykrztusiłam, biorąc wdech, używając do tego resztki sily, jaka miałam.
Usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwieranej butelki wody, której tak bardzo domagało się moje suche gardł Boże, tak bardzo chciałabym wziąć łyka wody.
Nawet nie zamierzali mi pomoc i poluźnić sznura, po prostu siedzieli i patrzyli na to, jak się mecze. Egoistyczni skurwiele
Otaczające mnie ciepło nagle znikło, a przez bluzę zaczęła przesiąkać zimna woda.
Zastygłam w miejscu ze zdezorientowana mina.
-Długo mam czekać, żebyś się uspokoiła?- wysyczał, zgniatając pusta butelkę w rekach.Oparłam głowę o zimne okno w nagłym przypływie bólu i bezradności.
Błagam, niech ktoś mnie weźmie do domu.
Łzy powoli zaczynały moczyć opa a Szloch wypełnił mała przestrzeń.
—
Zupełnie zapomniałam o liczeniu czasu, które ułatwiłoby mi ucieczkę. Nie mam pojęcia, ile tak siedziałam i płakałam, ale auto stanęło. Otworzyli któreś z okien, bo mroźne powietrze ponownie otuliło moje nogi.
-Karta- odezwał się jakiś męski glos, którego niedane mi było poznać do tej pory.
Po krótkiej cieszy nastąpiło, piknięcie charakterystyczne do płacenia karta kredytowa.
Coraz bardziej się stresowałam, bo nie dość se widziałam tylko ciemność, to na dodatek przez to nie byłam w stanie wymyślić żadnego sensownego planu ucieczki.
Szyba się zamknęła, a auto ponownie ruszyło, tu teren zdecydowanie różnił się leśnej drogi, był całkowicie równy, bez gałęzi czy kamieni rozsypanych na powierzchni drogi.
Samochód nawrócił i ponownie stanął
-No, wychodzimy dzieci.- powiedział łysy, otwierając drzwi po swojej stronie.
Mando złapał moje skrępowane ręce i wyszarpał mnie z auta. Potykałam się o własne nogi, gdy zaczął mnie gdzieś prowadzić, nie licząc się z tym że żyłam praktycznie na okruchach jedzenia.-Witajcie w domu!
CZYTASZ
AFTER DARK
Mystery / ThrillerCiemna noc zwiastująca nadchodzące Halloween zapowiadała się przezabawnie. Przebrania, które miały być straszne ostatecznie wyszły śmieszne, stawiane kroki robiły się coraz chwiejniejsze przez płynący w żyłach alkohol, a rozsądne myślenie odeszło w...