Czwarty dzień minął w męczarniach głodu i bólu. Nie przyszliby dać mi jedzenie czy po prostu zobaczyć, czy jeszcze żyje. Miałam wrażenie, że ciągle traciłam świadomość i odpływałam w zupełnie inny świat, taki bez bólu i bez dwóch potworów, w których rękach był mój los.
Obróciłam się na plecy z cichym jękiem, gdy głowa oderwała się od dającego ukojenie zimnego betonu.Nie wiedziałam, jak daleko od domu jestem, drogę w bagażniku samochodu spędziłam na płaczu, przez który zupełnie straciłam poczucie czasu, czułam, że w niektórych odcinkach droga była żwirowa, a każdy kamyk odczuwałam na swoim ciele przez kołysanie się auta. Oprócz tego nie wiedziałam zupełnie niczego, co mogłoby mi pomóc z rozszyfrowaniem mojego położenia.
Karciłam się w myślach, że działałam na własną rękę, że nie wzięłam żadnej dziewczyny ze sobą, przecież nie porwałby dwóch dziewczyn naraz i nie musiałabym teraz cierpieć.
Nie wiedziałam, co mnie boli, czułam się fatalnie i nikt nie zamierzał mi pomóc. Potrzebowałam czegokolwiek, co mogło załagodzić ból, który nasilał się coraz bardziej.
Skrzypienie podłogi natychmiastowo mnie wybudziło z rozmyślań, a ciało ogarnęło przerażenie.
Drzwi mojego więzienia otworzyły się, dopuszczając do środka światło. Wszedł któryś z mężczyzn, nie widziałam który przez zamglony, nieprzyzwyczajony do światła wzrok. Nie podszedł do mnie, zostawił jedynie talerz i kubek z parującą cieczą, zapewne było to samo, co ostatnio.
-Gdzie ja jestem?- Wypaliłam. Nie poznawałam swojego głosu, nie mówiłam od paru dni, a zmienił się tak diametralnie. Mocna chrypa i uczucie zdartego gardła nie pozwalało na wypowiedzenie dłuższego zdania.
Spojrzał na mnie i zaczął podchodzić. Nie spodziewałam się, że tak zareaguje, miałam nadzieje, że odpowie i da mi spokój, jednak zapowiadało się na coś zupełnie innego. Przyklęknął przy mojej twarzy, podnosząc dłonią mój podbródek.
Zacisnęłam oczy w oczekiwaniu na cios.
-Daleko.
-I to bardzo- dopowiedział sarkastycznie.Cios nie nadszedł, a mężczyzna zabrał rękę. Zdałam sobie sprawę, że to on mnie gonił wtedy na korytarzu.
-Kim jesteś?- Wyszeptałam.
-Dla przyjaciół Mando- powiedział, a jego kąciki powędrowały do góry.Mando wstał, rozglądając się po pokoju.
-Zimno tu masz.- Stwierdził. Jakbym tego nie czuła, siedząc tu czwarty dzień.
Ściągnął swoją bluzę, rzucając ją na mnie. Od razu poczułam różnicę, gdy puchata bluza dotknęła mojego zmarzniętego ciała.
Ten przejaw litości musiał cos oznaczać, jednak nie miałam pojęcia, co, możliwe, że chciał potem to jakoś wykorzystać i chce za to przysługę, jednak postanowiłam się nacieszyć, choć chwile dodatkowym okryciem.
Odwracając się, wziął zamach i z całej siły kopnął moją prawą nogę.
Myślałam, że mi ją złamał, ból w lewej nodze w żadnym stopniu nie dorównywał tego, co czułam teraz.
-To za tą ucieczkę, żeby ci więcej taka do głowy nie wpadła.- Zaśmiał się, mierząc mnie wzrokiem.
Ruszył do drzwi, zatrzaskując je i odbierając mi jedyne źródło światła.
Miał racje, uniemożliwiło mi to rozprostowanie nogi, a co dopiero ucieczki. Cała nadzieja uleciała ze mnie w jednej chwili, a z kącików oczu poleciały pierwsze łzy.
Podkuliłam nogę do klatki piersiowej, starając się rozmasować obolałą kość. Wiedziałam, że nie będzie tak łaskawy za nic, jednak zrobił to z zaskoczenie i nie byłam w stanie nawet się zasłonić.
Ubrałam bluzę Mężczyzny, starając się podciągnąć nogi, by również się ogrzały.
Coraz bardziej męczyły mnie myśli o tym, co się ze mną stanie. Nie wiedziałam, czy ktokolwiek mnie szukał i czy dziewczyny dotarły bezpiecznie do domu, by zawiadomić policję. Patrząc na ich stan, gdzie nawet nie zorientowały się, że mnie nie ma, nie zdziwiłabym się, gdyby zawiadomiły pomoc dopiero rano, gdy wytrzeźwieją i zobaczą, że kogoś brakuje.A wtedy mogło być już za późno i nikt nie namierzył samochodu, do którego mnie wciągnięto.
Podparłam się na łokciach, by podnieść się na kolana i spróbować przedostać się do zostawionego jedzenia.
Bolało, i to mocno.Przeciążona lewa noga po wczorajszym biegu zaczęła na nowo bolec i byłam pewna, że nie było to zwykle stłuczenie, a coś gorszego, za to ból z prawej nie ustępował nawet na chwile.
Złapałam za kubek herbaty i wypiłam ją w jednej chwili, czego pewnie później będę żałować.
Na talerzu leżały trzy kanapki, za co w duchu dziękowałam, ponieważ jedna z nich mogłam zachować na później.
Ucieczka była ciężka, przynajmniej na to się zapowiadało. Naprzeciwko mojego więzienia znajdował się pokój Mando, który musiał słyszeć każde dźwięki dochodzące z korytarza, patrząc na to, że ostatnim razem, gdy wyszłam, pojawił się bardzo szybko, pomimo tego jeszcze bardziej utrudnił mi ucieczkę.
![](https://img.wattpad.com/cover/360901474-288-k771319.jpg)
CZYTASZ
AFTER DARK
Mistério / SuspenseCiemna noc zwiastująca nadchodzące Halloween zapowiadała się przezabawnie. Przebrania, które miały być straszne ostatecznie wyszły śmieszne, stawiane kroki robiły się coraz chwiejniejsze przez płynący w żyłach alkohol, a rozsądne myślenie odeszło w...