XI."Kryptonim"

4.9K 373 23
                                    


Oczami Jeffa

Siedziałem sobie z Maksiem w pokoju i tłumaczył em jak fajnie można się zabawić z ofiarą.
-Najlepiej gdy ofiarą jest cały czas przytomna. Powinna wszystko widzieć co robić. Niech pokaże jak ją to bardzo boli. Niech krew powoli spływa po po ciele. Cieszył się chwilą. Baw się ofiarą, a gdy umrze daj swój autograf na ścianie- mówiłem upatrując się w podekscytowane oczka młodego- jesteś jeszcze mały i masz całe życie przed sobą. Nie powinieneś się ujawniać. Musisz skończyć szkołę więc musimy ci wymyślić jakiś kryptonim..
Mały zrobił wielkie oczka i zaczął skakać wesoło. Widać, że podobał mu się ten pomysł.
- A jak mnie nazwiemy? Jeff.. Ja ce kliptonim..- mówił wesołym głosikiem.
Nagle do pokoju Maksia wskoczyła przez okno Lea z nożem w ręce. Mały wpatrywał się w nią niepewnie. Szybko go odsunęłem za siebie. Dziewczyna podeszła bliżej lecz nie mogłem wyczytać z jej twarzy jakie ma zamiary.
- Maksiu.. Podejdź tu..- powiedziała spokojnie i uklęknęła by być na jego poziomie.
Mały zrobił tak jak chciała. Nie wiedziałem czy powinienem go odciągnąć czy zostawić. Obserwował em sytuację.
- Max.. Czy ty serio chcesz zabijać? Wiesz że to złe? -spytała się go cicho.
Maksiu szybko kiwną głową że tak. Białowłosa przeniosła wzrok na mnie.
- Jeśli małemu coś się stanie..- warknęła i wskazała na mnie sztyletem.
Nagle dziewczyna wręczyła chłopcowi ostrze. Zdziwiłem się tym zachowaniem. Przecież ona nie chciała by młody został zabójcą.
- To dla mnie? -oczka chłopca zabłyszczały że szczęśćia- Dziekuje..- przytulił Lea'e
-Tak to dla ciebie. Dbaj o niego i nikomu go nie pokazuje. Musisz znaleźć dla niego skrytke..- wytłumaczyła i wyszła.
Nadal nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Po chwili wyszliśmy z pokoju by poszukać jakiejś ofiary. Poszliśmy do parku lecz było ty za dużo ludzi od ostatniego naszego zabójstwa. Szybko stamtąd uciekliśmy. Poszliśmy do ciemnych uliczek. Wziąłem małego na barana, bo go nóżki bolały. Nie musieliśmy jednak długo szukać ofiary. W koncie siedział około 40-letni mężczyzna. Szybko postawił em Maksia i podeszłym do obcego. Powaliłem go na ziemię i na nim usiadłem. On spojrzał przerażony. Zaczęłem się śmiać. Rozciąłem wzdłuż rąk i nóg mięśnie jego by nie mógł uciekać, a każdy ruch sprawiał ból. Dookoła zaczęła lać się krew. Powoli wokół tworzyła się plama.
-Ja ce..- usłyszałem wesoły głosił chłopca.
Zgodziłem się. Zeszłem z bruneta i stanąłem z boku, a Maksiu zajął moje miejsce. Wyjął swój nożyk. Rozciąłem nim koszule ofiary, a następnie przejechał ostrzem wzdłuż mostka. Krew jeszcze bardziej się lała, a mały wesoło się śmiał. Na chwilę się odwróciłem by sprawdzić czy nie ma nikogo podejrzanego, gdy.. Usłyszałem pisk małego. Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem zmianę ról. Mężczyzna przyciągał chłopca do ziemi, a jego nóż teraz widniał na szyi młodego. Szybko podbiegłem i zwaliłem z niego mężczyznę.
- Wszystko dobrze?- spytałem cicho.
Mały mokiwał główką że tak i znów się uśmiechnął. Wyrwałem mu ostrze z ręki i oddałem je młodemu. Tym razem postanowiłem trzymać bruneta by nie zrobił nic Maksiowi. Chłopiec na niego wskoczył i zaczął rozcinać brzuch. Po chwili wszędzie wiły się jelita. Otaczały nas wraz z wielką plamą krwi. Jak ja uwielbiałem ten widok. Mężczyzna stracił przytomność. Przyglądałem się chłopczykowi. Bawił się wnętrznościami. Wiązał jelita jak zwykłe sznurki. Po chwili wyciął wątrobę, a następnie nerki które mi podał.
-Daj je Jack'owi. Napewnio jest głodny..- włożył je do pudełka śniadaniowego.
Mały był cały umazany krwią, a mimo to śmiał się i bawił jakby to wcale nie było ludzkie ciało. Próbował wyjąć serce, ale jeszcze nie był dość wprawiony w to i musiałem mu pomóc. Podrzucił nim jak pałeczką, a następnie je przebił i odłożył na miejsce. Na końcu poderżnął mężczyźnie gardło chociaż ten już dawno się wykrwawił.
-No to jeszcze zostało nam zostawienie autografu..- powiedziałem, a mały zaczął skakać wesolo- to jak chcesz się nazywać?
- No to może...
Oczami Lea'i
Czy ją dobrze postąpiłam? Czy powinnam się na to zgadzać? Maksiu jest jeszcze na to za młody..
Te myśli nie dawały mi spokoju. Nie chciała bym żeby mu się coś stało. Zawsze go lubiłam. Taki mały, a już miał swój psychopatyczny instynkt. Chyba jestem przewraźliwiona. Co może mu się stać z Jeffem. Z tak bardzo znanym zabójcą..
Szłam powoli do domu mijając ludzi tak błogo nieświadomych co się dzieje. Wesoło ze sobą rozmawiali, chodzili na zakupy, lub na zwyczajny spacer z dziećmi. Mama Maksia nigdy nie chodziła z nim na spacery. Nie miała czasu. Cały dzień pracowała i myślała że jeśli małemu kupi wszystko co będzie chciał to będzie szczęśliwy. Jak ludzie bardzo potrafią się mylić.. Za pieniądze wszystkiego nie kupisz..
-------------------------------------
Oto wasz długo wyczekiwany rozdział.
Przepraszam że tak długo nie pisała, ale od kiedy mój telefon się popsuł mam słaby dostęp do wattpada. Postarał się częściej pisać, ale naprawdę mam problemy z dostępem. A jakby tego było mało nie mam weny.
Jak chcecie by Maksiowi się podpisywał? Zdanie które ma mówić+ nazwa. Odpowiedzi pisać w komentarzach lub na priv

"Lea and Jeff the Killer"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz