XXII."Sama"

1.1K 86 24
                                    

Oczami Jeff'a
     Lea niepokojąco długo nie wracała z łazienki. Postanowiłem to sprawdzić. Wyszedłem z pokoju i udałem się do pomieszczenia 2 drzwi dalej. Nie było jej tam. Pobiegłem szybko na dół do kuchni lecz tam również jej nie było. Skończy przeszukałem całą chatkę i nie było ani śladu po niej. Gdy już chciałem wychodzić dostrzegłem, że nie ma jej butów. Szybko pobiegłem w ślad za nią. Gdzie ona mogła się udać. Najpierw pobiegłem do jej ulubionego drzewa lecz i tam jej nie było. Zdenerwowany biegłem dalej. Pobiegłem dalej do jej domu. Wskoczyłem po drzewie tam też jej nie było lecz dostrzegłem że niedawno ktoś tu był. Pobiegłem dalej przez miasto. Wtedy skierowałem się do parku i to co zobaczyłem zmroziło krew w moich żyłach. Ona tam była a jakiś pijany typ się do niej przystawiał i ją trzymał. Szybko się na niego rzuciłem praktycznie odrazu go powalając i zabijając. Byłem wściekły na Lea. Jak mogła narazić się na takie coś. Podeszłem szybko do niej lecz zamiast przytulić ją i zabrać do domu panował nade mną gniew
     -Co ty sobie wyobrażasz?!- zacząłem na nią krzyczeć- gdzieś ty poszła? Ja ciebie szukałem, martwiłem się czy ty to wogóle rozumiesz?- widziałem, że chce coś powiedzieć ale ciągnąłem dalej- kto ci pozwolił wogóle wyjść z chatki?! Trzeba było powiedzieć to bym z tobą poszedł!- jeszcze bardziej uniosłem głos.
     -Nie jestem twoją własnością! -podoniosła swój ochrypły głos- Mam prawo wychodzić gdzie chce i kiedy chcę! Nie muszę ci się tłumaczyć..
     - Jesteś moja i tylko moja! Rozumiesz?! I będziesz się mnie słuchała! Nie dasz sobie rady bez mnie a teraz to już wogóle bo dla ludzi jesteś martwa!- straciłem nad sobą kontrolę. Podeszłem do niej wściekły i z całej siły przycisnąłem ją do drzewa. Syknęła z bólu.
     -Ja się o to nie prosiłam. Zrobiłeś to bez mojej wiedzy! Nie potrzebuję ciebie, nie potrzebuje nikogo!- wykrzyczała mi to w twarz. Puściłem ją. Spiorunowałem ją wzrokiem.
     -To idź! Radź sobie sama!- wskazałem palcem w dal, a ona odrazu ruszyła, a ja się odwróciłem w drugą stronę. Dopiero po chwili gdy ochłonąłem uświadomiłem sobie co się stało i zaczęłem tego żałować lecz jej już nie było widać. Usiadłem na ławce załamany rozmyślając co powinienem zrobić..

Oczami Lea'i
     -To idź! Radź sobie sama!- krzyknął Jeff. Wiedziałam że ma rację. Że jestem słaba i bezbronna a też nie mogę ludzi prosić o pomoc bo przecież nie żyje, ale nie mogłam sobie pozwolić na takie traktowanie. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. Po chwili nie wytrzymałam i po policzkach zaczęły płynąć mi łzy. Szłam tak dłuższy moment aż znalazłam się za miastem. Na niebie już widniało słońce więc musiałam udać się jak najdalej od ludzi. Jakby tego było mało zaczął padać deszcz. No pięknie. Jeszcze tego brakowało. Zajrzałam do plecaczka ale oczywiście nie wzięłam żadnej bluzy. Jedzenia też nie miałam więc byłam w ciężkiej sytuacji. Ruszyłam przez lasek. Po jakimś czasie znalazłam jaskinię. Ostrożnie do niej weszłam. Na szczęście była pusta więc mogłam schować się przed deszczem. Usiadłam pod ścianą wpatrując się w strugi deszczu spływające po wejściu. Muszę sobie poradzić. Muszę udowodnić Jeffowi że wcale tak bardzo go nie potrzebuje.. Byłam mokra i było mi zimno, a na dodatek brzuch mnie rozbolał. Jedyne co mi pozostało to skulić się i spróbować zasnąć. Ułożyłam sobie pod głową plecak, skupiłam się w kłębek i po dłuższym czasie ze zmęczenia zasnęłam..
                    .......................
     Jesteś tak samo beznadziejna jak twoja matka! Nadajesz się tylko do jednego! Szybko otworzyłam oczy ciężko oddychając. Znowu to samo. Kiedy te koszmary się skończą. Rozejrzałam się wokół siebie. Dalej znajdowałam się w jaskini lecz zaczynało się robić ciemno. Przespałam cały dzień. Mój brzuch się odezwał. Podniosłam się obolała z twardego podłoża i usiadłam. W jaskini panował półmrok i kompletna cisza. Co powinnam zrobić. Nie mam nic do jedzenia, a dodatkowo na dworze jest zimno.
     -Musze znaleźć coś do jedzenia, ale gdzie w środku lasu tego dokonam- powiedziałam sama do siebie- a poza tym nie jestem tu bezpieczna.. Co powinnam zrobić..- westchnęłam smutno.
     Wstałam z ziemi. Trochę zakręciło mi się w głowie lecz to zignorowałam. Ruszyłam w poszukiwaniu jedzenia, na szczęście w nieszczęściu był początek jesieni więc znalazłam jeszcze trochę malin i jagód. Widziałam też kilka grzybów lecz za bardzo się nie znam jakie są dobre więc wolałam ich nie ruszać. Za wiele tego nie było ale zawsze coś na początek. Kawałek dalej był strumyk więc miałam też co pić lecz w taki sposób za długo nie przetrwam. Najpierw napiłam się wody potem zjadłam owoce i zanim się połapałam zapadła już głęboka noc. Wszędzie było ciemno. No to się załatwiłam. Na szczęście w tej chwili nie padał deszcz, ale którędy się szło do jaskini?

Oczami Jeff'a
     -Ale jak to pozwoliłeś jej odejść Jeff?!- wykrzyczał mi prosto w twarz Jack- przecież ona nie przetrwa. Jest osłabiona, a do tego nie ma nic do jedzenia!
     -Powiedziała że mnie nie potrzebuje, ani nikogo i że nie jest moją własnością to co miałem ją trzymać?- powiedziałem zirytowany choć dobrze wiedziałem że to trochę moja wina.
     -A dziwisz się skoro powiedziałeś że jest tylko twoja i musi się ciebie słuchać? Ona nie jest przedmiotem przecież- ciągnął Jack
     -No może troszkę przesadziłem, ale ja się tak martwiłem, a ona tak poprostu sobie wyszła bez słowa..- trochę złagodniałem w tonie lecz próbowałem się bronić
     -Troszeczkę?! Czy ty się słyszysz Jeff?- zirytował się Jack- papa znajdziesz Lea'e? Ona nie może być teraz sama.. - złagodniał w tonie głosu
     - postaram się- odpowiedział po czym wszyscy zamilkli by mu nie przeszkadzać- nie wyczuwam jej w naszej okolicy. Musiała się udać gdzieś poza mój zasięg. To trochę potrwa zanim ją znajdę- dodał po dłuższej chwili po czym znikł.
     -brawo Jeff- dodał chłopak w masce- teraz to już nic nie wiemy. Równie dobrze może w tej chwili umierać- powiedział po czym wyszedł z chatki, a po chwili reszta gromady .
     Zostałem sam. Też się martwiłem o Lea'e ale co mogłem zrobić. Może tak naprawdę nic jej nie jest i wróci zaraz do domu, a my się zbędnie martwimy..
     Sam w to nie mogłem uwierzyć. Wiem jaka jest Lea i że chodźby umierała tu nie wróci do mnie po pomoc. Żałowałem swoich słów lecz co się stało to się nie odstanie. W końcu postanowiłem tak jak reszta udać się na poszukiwania. Nie chciałem jej stracić..
--------------------------------------
Dobra. Przyznaję się. Nie wytrzymałam i dodaje rozdział. Potraktujcie to jako nagrodę, że tak długo czekaliście. Mam nadzieję, że wam się podobał.

"Lea and Jeff the Killer"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz