XXV. "I tak was dopadnę"

1K 67 12
                                    

Oczami Jeff'a
Zrezygnowany spałem przy Lea'i. To już prawie tydzień od kiedy zapadła w sen, a Slenderman cały czas szukał lekarstwa. Nagle poczułem ostry ruch na łóżku. Otworzyłem oczy i zobaczyłem siedząca Lea'e. Niedowierzałem własnym oczom. Czy ona naprawdę się obudziła? Jednak coś mi nie grało. Ona była.. przerażona!
-Lea?- powiedziałem zatroskanym głosem- Obudziłaś się! - przytuliłem ją od tyłu. Dziewczyna ostrożnie odwróciła głowę i spojrzała się na mnie przestraszonym wzrokiem. Uważnie się jej przyglądałem- już dobrze. Jestem przy Tobie.
Po chwili pojawił się Slenderman i zaczął ją badać, a ja nie spuszczałem z niej wzroku.
- Zjadłabym naleśniki z owocami i bitą śmietaną - powiedziała zachrypłym ledwo zrozumianym głosem. Spojrzałem na nią lekko zdziwiony.
- My się tu o ciebie martwimy, dbamy itd. a ty pierwsze co się budzisz myślisz o naleśnikach?- powiedziałem przez lekki śmiech po czym ją przytuliłem- Przecież wiesz, że ja nie potrafię gotować..- odpowiedziałem po chwili.
Westchnęła głęboko z ulgą lecz cały czas nie patrzyła mi w oczy. Nie wiedziałem o co chodzi. Co się stało.. Przytuliłem ją mocniej by ją uspokoić jednak po chwili puściłem ją by Slenderman mógł ją dalej badać. Długi czas trwaliśmy w ciszy, aż w końcu papa się odezwał.
-Nie wiem czy to efekt lekarstwa, że nie widać objawów trucizny czy jej organizm zaabsorbował i zneutralizował ją..- odezwał się niepewnie- mimo wszystko Lea musi pozostać pod obserwacją..
Przyglądałem się dziewczynie oczekując jej reakcji lecz ona tylko wpatrywała się w swoje ręce niezrozumiałym wzrokiem. Slenderman znikł poraz kolejny. Tak się cieszyłem że nie straciłem dziewczyny.
- Co się stało Lea? Miałaś koszmar?- spytałem ostrożnie- już nie musisz się niczego bać- powiedziałem zatroskanym, łagodnym głosem.
-Zaraz wrócę- powiedziała beznamiętnie po czym wstała i wyszła za drzwi. Usiadłem na skraju łóżka wpatrując się w wyjście z pokoju. Co powinienem teraz zrobić?

Oczami Lea'i
Wracając z łazienki poczułam ostry ból głowy przez co upadłam na kolana i się skuliłam. Lea.. Lea chodź do mnie.. usłyszałam dziwny głos w swojej głowie. Nie rozumiałam o co w tym chodzi. To nie był głos papy. Może mi się coś zdawało.. Wstałam z podłogi i ruszyłam przed siebie. Już chciałam nacisnąć klamkę od drzwi Jeff'a, lecz coś mi kazało ruszyć po schodach w dół. Znalazłam się przed pokojem Slendermana. Zapukałam lecz nikt się nie odezwał. Właściwie nie wiedziałam po co tu przyszłam. Już chciałam odejść lecz coś mi kazało nacisnąć klamkę. Drzwi się po chwili uchyliły, a potem jeszcze mocniej je otworzyłam. Było tu jego laboratorium. Pełno probówek, strzykawek, kolorowych płynów.. ale nie to zwróciło moją uwagę. W rogu pomieszczenia znajdowała się wielka klatka. Podeszłam bliżej. To co w niej zobaczyłam mnie zszokowało. Leżał w niej wielki czarny wilk i wpatrywał się we mnie ze spokojem swoich żółtych oczu.
-A więc przyszłaś. -Usłyszałam znów ten głos. Rozejrzałam się zdziwiona dookoła po czym mój wzrok znów wylądował na zwierzęciu. -Tak. To ja do ciebie mówię. Dzięki temu że cię ugryzłem możesz mnie rozumieć- wpatrywałam się zdziwiona i usłyszałam głos w swojej głowie- teraz jesteś na mnie skazana. Już na zawsze. Jesteśmy połączeni krwią.
-Dlaczego to robisz? Co ja ci takiego zrobiłam..- Powiedziałam cichym zachrypłym głosikiem jednak w odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech- dlaczego chciałeś mnie zabić?
-Jakbym chciał cię zabić to już dawno by cię tu nie było. To nic osobistego. Ja wykonuje tylko rozkazy..- odpowiedział bez większych emocji wilk.
- Dlaczego to robisz? Przez to straciłeś stado. Czy oni nic dla ciebie nie znaczyli?- przyglądałam mu się uważnie.
- Moi bracia.. znaczyli bardzo wiele, ale..- nie dokończył, bo ktoś mu przerwał.
-Lea..- usłyszałam głos za sobą- Co ty tu robisz? - odwróciłam się, a tam stał Jeff z Slendermanem- szukaliśmy cię. Z kim rozmawiasz? - chłopak patrzył się na mnie zmartwiony- skąd wiedziałaś, że tu jest ta bestia?- wilk na ostatnie słowo zawarczał.
- Oni nie wiedzą że ja mówię. Tylko ty możesz mnie usłyszeć. Nie mów im o tym- głos w głowie się ponowił
- Z nikim..- powiedziałam dość niepewnie- usłyszałam jakiś hałas i myślałam, że coś się stało..- urwałam na chwilę wypowiedź by nabrać powietrze - mówiłam do wilka szukając odpowiedzi, ale to nic nie daje - powiedziałam cicho po czym podeszłam do Jeff'a i się do niego przytuliłam. Widziałam kontem oka jak patrzy na mnie zaniepokojony lecz odwzajemnił uścisk.
- zrobiłem ci naleśniki- usłyszałam głos papy w głowie.
Ruszyliśmy do kuchni gdzie jedzenie było już gotowe. Zasiadłam do stołu po czym zabrałam się za swoją porcję.
* * * * * *
- Ziemia do Lea'i- usłyszałam głos Jeff'a koło siebie - pytałem się czy wolisz "To" który jest komedią.. yyy tzn podobno horrorem, czy "Krwawa piwnica" która jest podobno jeszcze większym horrorem?
Od kiedy się obudziłam minął już miesiąc. Za oknem padał śnieg i było strasznie zimno czego nie lubię. Wilk się praktycznie do mnie nie odzywał od kiedy byłam w laboratorium tylko od czasu do czasu przypominał o swoim istnieniu. Życie teoretycznie wracało do normy choć już nic nie będzie takie samo.
- Zamyśliłam się- przyznałam się po czym się uśmiecham- to drugie brzmi lepiej - chłopak odwzajemnił uśmiech. Włączyliśmy film śmiejąc się w niebo głosy z głupoty głównych bohaterów.
-Nie wchodź tam głupia- zawołał Jack zza moich pleców. Lekko się zlękłam niespodziewanej osoby lecz odrazu zaczęłam się śmiać i wskazałam mu miejsce koło mnie. Obejrzeliśmy do końca film po czym wstałam by się udać do łazienki, lecz ledwo wstałam upadłam na kolana na podłogę. Moją głowę przeszył ból.

- I tak was dopadnę Lea. Ty i cała wasza nienormalna rodzi ma będzie moja rozumiesz? - odezwała się kobieta stojąca nade mną. Spojrzałam na nią. Była to mama Maksia. Wpatrywała się we mnie złowieszczym wzrokiem. Koło mnie stał czarny wilk i tylko wpatrywał się w nas bez żadnych uczuć.
-Nigdy nas nie dopadniesz- odpowiedziałam jej ostro- Rozumiesz? Odczep się od nas i zajmij się swoim życiem. Nie pozwolę ci skrzywdzić moich bliskich.
-Twoich bliskich to ja już dawno skrzywdziłam. Myślisz, że wypadek się sam spowodował? Ciebie też tu miało nie być- zaczęła się śmiać jak nienormalna..

-Lea! Czy ty mnie słyszysz? -uslyszałam zmartwiony głos Jeff'a- Co się stało? Dobrze się czujesz?
-T..tak- odpowiedziałam niepewnie po czym się podniosłam z podłogi. Ból głowy nagle ustał jakby nigdy go nie było. Spojrzałam na wszystkich zgromadzonych po czym mój wzrok powędrował na Maksa z Benem. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł. Ostatnio rzadko nas odwiedzał by go nie narażać.
-Cio się stało Lea? - odezwał się chłopiec patrząc swoimi wielkimi zdziwionymi oczkami.
-Nic. Spokojnie. Tylko głowa mnie trochę zabolała, ale już przeszło wiesz? - uśmiechnęłam się delikatnie co maluch odwzajemnił i mnie przytulił. Mój uśmiech się poszerzył, a wzrok powędrował na Jeff'a jednak w jego oczach było tylko widać niepokój.
-Lea.. Co się dzieje?..
---------------------------------------
Wena ze mną walczy lecz jakoś daję rady. Miałam już napisane parę dni ten rozdział lecz przez nadmiar pracy zapomniałam dodać. Jak się podoba?

"Lea and Jeff the Killer"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz