Kolejny papierowy samolot poleciał w moją stronę. Zamknąłem zrezygnowany oczy i wyjąłem rzecz z kaptura bluzy. Ehh...
Odwróciłem się w stronę chłopaka, który nim rzucił, wstałem i z milczeniem mu oddałem. Co ja takiego niby im zrobiłem? Nie miałem z nikim praktycznie żadnego kontaktu, a i tak mnie nie lubili.
Nauczyciel miał to trochę gdzieś, bo przestał reagować na latające w moją stronę kulki, kartki i samoloty. Wydaję mi się, że on też mnie nie lubił, ale kto wie.
W końcu jednak rozbrzmiał dzwonek, a ja mogłem wracać do domu. Spakowałem wszystkie książki do plecaka i narzuciłem jedną szelkę na ramię. Mruknąłem razem z innymi słowa pożegnania w stronę profesora i wyszedłem z klasy.
Na korytarzu panował straszny gwar. Strasznie nie lubiłem gdy lekcję się kończyły, a wszyscy wybiegali na hol by biec do szatni na łeb na szyję. Na stołówkę biegli tak samo szybko. Ja tam dreprałem powoli za całym tym tłumem, patrząc na swoje buty.
W szatni zmieniłem buty na stare tenisówki i zdjąłem kurtkę skórzaną z wieszaka. Założyłem ją pośpiesznie i poprawiłem kaptur bluzy. Wziąłem wdech i wydech, i szybkim krokiem ruszyłem do wyjścia.
Okropnie nie lubiłem tej szkoły. Nienawidziłem tego miasta, tych ludzi, a przede wszystkim tego beznadziejnego domu, w którym przyszło mi mieszkać. Nie rozumiem co rodzice w nim widzieli. Był stary, brzydki i brudny. Nienawidziłem mojego nowego życia.
Usłyszałem za sobą kroki, a obok mnie szedł ten chłopak, który rzucił we mnie samolotem. Szturchął mnie łokciem i uśmiechnął się.
- No chyba nie sądzisz, że to było na poważnie. - zaśmiał się.
Wysiliłem się na lekki uśmiech i odparłem:
- No coś ty. W końcu są to tylko żarty.
- Właśnie! - poklepał mnie po ramieniu i roześmiał się ponownie.
Spojrzałem na bramę. Auto taty podjechało i wjechało na parking.
- Muszę już iść. Tata przyjechał-
- Ten pedał? - zadrwił.
Zamknąłem z rezygnacją oczy i nie odpowiedziałem.
- No co ty! Chyba się tym nie przejmujesz? - zapytał zaskoczony.
- Coś ty Raf. Muszę już naprawdę iść, do jutra. - powiedziałem i szybkim krokiem poszedłem do samochodu.
- Pa Ai! - usłyszałem jego słowa za sobą.
Wsiadłem na tylne siedzenia i przywitałem się z tatą.
- Jak było w szkole Aitor? Jakieś nowe oceny? - zapytał z uśmiechem.
- W porządku. Dostałem czwórkę za recytację z Japońskiego.
- Świetnie. - powiedział i skupił się na drodze.
Reszta podróży minęła nam w ciszy. Nie przeszkadzało mi to. Lubiłem ciszę. Cisza była dla mnie kojąca, w szczególności po chaotycznym dniu w szkole.
Po chwili już byliśmy przed domem. Z niechęcią wysiadłem z samochodu i spojrzałem na stary budynek. Był obrzydliwy. Aż wstyd, że mieszkaliśmy w takiej ruderze, a rodzice zarabiali kupę kasy.
Wszedłem do środka i rzuciłem plecak w kąt przedpokoju. Skierowałem się szybko do łazienki, w której umyłem ręce i rzuciłem bluzę to pralki. Następnie poszedłem do kuchni, gdzie czekał na mnie obiad.
Tata Jordan chyba był w biurze, bo nigdzie go nie widziałem. Może to i lepiej. W końcu nikt nie wypytywał mnie o szkołę. Poza tym byłem trochę zmęczony i jedyne o czym marzyłem to położyć się do łóżka.
Gdy zjadłem posiłek podziękowałem, odłożyłem naczynia do zlewu i pobiegłem na piętro do swojego pokoju. Jeszcze nie udało mi się w nim dobrze urządzić, wszędzie walały się kartony, a moje łóżko było pokryte plakatami, które wisiały na ścianach w moim starym pokoju.
Zrzuciłem je lekceważącym ruchem ręki na podłogę i usiadłem na bardzo miękkim materacu. Opadłem powoli na poduszkę i zamknąłem oczy.
Chciałem założyć słuchawki i zasnąć, wsłuchując się w piosenki jednak jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Słyszałem dziwne klikanie co niezbyt mnie zaskoczyło, w końcu dom był stary, ale ten odgłos nie był taki jak zwykłe szmery. On był inny.
Zignorowałem to i przez kilka minut spokojnie odpoczywałem, ale po chwili chyba zgłupiałem. Słyszałem... śpiew. Bardzo ładny śpiew. Kuszący śpiew jakiejś kobiety.
Podniosłem się z posłania niemal od razu i podbiegłem do okna. Pomyślałem, że to pewnie ktoś na ulicy śpiewa by sobie dorobić, ale nikogo nie ujrzałem... Dobra przyznam, lekko mnie to przestraszyło.
Wydało mi się, że odgłosy dochodziły ze strychu, więc tam też się udałem. Powoli stąpałem po szczeblach drabiny. Otwarłem klapę w suficie i wszedłem na poddasze.
Było tam ciemno, wszędzie były pajęczyny, a powietrze było nieprzyjemnie wilgotne. Rozejrzałem się. Szukałem miejsca, z którego wydobywał się dźwięk.
Znów usłyszałem śpiew. Podbiegłem w jego stronę i zobaczyłem płachty, które leżały w rogu wielkiego pomieszczenia. Podniosłem je i moim oczom ukazało się...
Lustro.
To z niego słychać było ten piękny śpiew. Wydawać się mogło, że ktoś chciał bym podszedł do lusterka, bo gdy tylko stanąłem metr przed nim odgłosy ucichły.
Przedmiot magicznie uniósł się i zaczął lecieć w moją stronę. Chyba rzeczywiście byłem zmęczony i przebodźcowany.
Wyciągnąłem powoli rękę i zauważyłem, że mogłem do niego wejść. Moja dłoń przestała być na strychu. Była gdzieś indziej. Po chwili poczułem, że coś złapało mnie za nią i pociągnęło w swoją stronę.
Lustro upadło na ziemię, a ja znalazłem się w kompletnie innym miejscu.
Nowym, znacznie lepszym miejscu.
_____________________________________
ELO! Mam nadzieję, że chciała trochę was zaciekawiłam
CZYTASZ
Po drugiej stronie lustra || Inazuma Eleven Go
Fanfiction"Możesz zmienić wszystko. Ale siebie i ludzi nigdy nie zmienisz." "Opowiem o tobie całemu światu. Nikt nigdy nie zapomni o twojej odwadze!" Aitor Cazador po przeprowadzce do nowego domu czuje się zagubiony. Zmienił szkołę, przez co nie może znaleźć...