-Jak wyglądam?- spytałam Emily, która siedziała na kanapie w naszym salonie, pochłonięta intensywnym klikaniem w swój telefon.
- Perfekcyjnie.- odpowiedziała, nawet nie zerkając w moją stronę.
- Uważasz, że mogę tak wyjść?- spytałam świdrując przyjaciółkę wzrokiem.
- Tak, tak jest idealnie...
- eh, mówisz, że kapcie są okej do tego kombinezonu? Może masz rację, po co męczyć nogi szpilkami.- odpowiedziałam nie kryjąc zażenowana, podnosząc jedną stopę do góry eksponując przy tym, swoje białe pluszowe kapcie.
Emily podniosła wzrok na mnie, pierwszy raz od kilku minut.
-Ali przepraszam. Mam znowu jakiś kryzys z Patrickiem. – wzniosłam oczy do nieba.
Przysięgam, że gdyby nadarzyła się okazja, zepchnęłabym go ze schodów.
- Czarne szpilki będą idealnie pasować.- dodała.
Nie skomentowałam zachowania przyjaciółki. Nie miałam czasu na przeprowadzenie wykładu, który jak sądzę, znała już na pamięć.
Tego wieczoru postawiłam na elegancki kombinezon bez zbędnych udziwnień. Prosty, gładki w czarnym kolorze sprawił, że wyglądałam bardzo profesjonalnie. Dopełnienie stanowiły czarne szpilki z dość wysoką szpilką wiązane u kostek oraz delikatna biżuteria. Na twarz nałożyłam lekki makijaż, podkreślający ciemną barwę moich oczu.
Przed wyjściem ściągnęłam z wieszaka swoją marynarkę i ruszyłam do drzwi.
Na dole czekała na mnie taksówka, do której wsiadłam zajmując jedno z trzech wolnych miejsc z tyłu auta. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę, do bankietu pozostało czterdzieści minut.
Kolacja organizowana jest jak co roku w eleganckim pałacyku, na obrzeżach miasta. Muszę przyznać, że jest to bardzo piękne i klimatyczne miejsce, otoczone ogromem zieleni, którą w nocy oświetlały lampy w kształcie kuli.
Taksówka zatrzymała się na podjeździe znajdującym się przed głównym wejściem do pałacu. Wszystko zaplanowane na ostatni guzik na najwyższym poziomie.
Drzwi auta otworzył mi pracownik obiektu, którego zadaniem było witanie gości. Ostrożnie wyśliznęłam się z auta uważając by nie zwichnąć sobie kostki idąc w stronę wejścia po malutkich jasnych kamyczkach.
Wnętrze jest bardzo imponujące, wysokie sufity, parkiet ułożony w jodełkę oraz śnieżno-białe ściany, które ozdabiają obrazy w złotych ramach. Na stołach postawione zostały kryształowe wazony ze świeżymi kwiatami gipsówki w duecie z kryształowymi świecznikami. W głośnikach subtelnie rozbrzmiewała piosenka Fly Me To The Moon mistrza Sinatry, który według mnie był już wisienką na torcie.
- Alice!- pisnęła Emma. – Cudownie wyglądasz! Jak bizneswoman!
- Dziękuję Emma, ty również wyglądasz obłędnie.
- Goście już powoli się zbierają. Widziałam, że na liście widnieje James Parker.
- Ten deweloper?- spytałam.
- Dokładnie tak, gruba ryba w świecie nieruchomości. Planuje go przekonać do swoich projektów. Zwłaszcza, że ptaszki mi wyćwierkały, że planuje jakąś dużą inwestycje, – powiedziała lekko poprawiając swoje włosy Emma.
- Fiu fiu trzymam kciuki- powiedziałam szczerząc do niej swoje zęby, lekko podejrzliwe mrużąc oczy. Na co odpowiedziała, puszczeniem oczka, chwytając kieliszek wina z tacy przechodzącego kelnera.
CZYTASZ
ALICE GREEN
RomanceMłoda architektka Alice Green, zawsze uznawana za wzór, znalazła się w świecie, gdzie każda decyzja może być jej ostatnią. Kiedy otrzymała zlecenie od tajemniczego i groźnego Williama Collinsa, jej życie zaczęło zmieniać się w nieustanną walkę o prz...