Rozdział 13. Obraz

61 10 3
                                    

           Gdy tylko kichnęłam po raz dziesiąty, wiedziałam, że to nie będzie łatwy dzień. Leżałam na kanapie, otulona kocem jak burrito, patrząc na Emily, która właśnie postawiła ogromny kubek gorącej herbaty na stoliku przede mną.

- Jestem przekonana, że to cię postawi na nogi!- oznajmiła dumnie.

- Co tam dodałaś?- zapytałam, marszcząc brwi.

Napar co prawda wyglądał jak typowa herbata, ale zapach sugerował coś więcej.

-Imbir, cytryna, miód...- zatrzymała się na chwilę, marszcząc czoło, jakby próbowała sobie przypomnieć resztę składników- i może trochę czosnku- odpowiedziała z uśmiechem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

Zatrzymałam się na słowie „czosnek". Zerknęłam na nią, a potem na kubek następnie uniosłam brew.

- Czosnek?- zapytałam z niedowierzaniem.

Dziewczyna z ekscytacją skinęła głową, jakby właśnie odkryła lek na nieśmiertelność, po czym z teatralnym gestem podniosła palec wskazujący.

- A, i odrobinkę nalewki!- dodała z zadowoleniem, jakby to był najważniejszy element przepisu.

- Odrobinkę?- zapytałam, przyglądając się gorącemu naparowi- Czyli na tyle, żeby poczuć się lepiej, czy na tyle, żeby przestać pamiętać, że byłam chora?

Emily roześmiała się na moje słowa, a następnie podała mi kubek. Wzięłam naczynie do ręki, zastanawiając się, czy to jeszcze herbata, czy może eliksir na wszystkie dolegliwości świata... Albo przynajmniej na zapomnienie o nich na kilka godzin.

- To metoda mojej babci. Zawsze działała!- wzruszyła ramionami.

Zamrugałam, wpatrując się w nią z konsternacją. Byłam przekonana, że receptura jej babci była inna.

- Nie jestem przekonana...

- Alice, to działa! Czosnek na przeziębienie i nalewka, która wzmocni twoją odporność tak, że do końca roku nie będziesz miała nawet kataru.

- Jeden łyk...- odpowiedziałam, następnie z kwaśną miną podniosłam kubek do ust i wzięłam pierwszy łyk.

Ciepły napar rozlał się po moim gardle, niosąc ze sobą mieszankę smaków. Ku mojemu zdziwieniu, wcale nie był aż taki zły.

Emily, z zadowoleniem obserwując moją reakcję, uniosła brew do góry.

- Widzisz, nie było tak źle.

Zamknęłam oczy i upiłam kolejny łyk, delektując się ciepłem płynu. Czosnek rzeczywiście nie był tak straszny, jak myślałam.

- Eliot czeka już na mnie na dole. Jakbyś się gorzej poczuła to dzwoń... A no i pamiętaj, żeby nie pić za dużo tej naleweczki- zażartowała, unosząc palec jak nauczycielka.

- Dzięki, Emi. Będę pamiętać. A ty, baw się dobrze i niczym się nie martw!

Przyjaciółka posłała mi jeden ze swoich promiennych uśmiechów, następnie chwyciła za uchwyt walizki i ruszyła w kierunku wyjścia.

- Do poniedziałku!- pisnęła zamykając za sobą drzwi.

           Swojego miejsca nie zmieniłam przez najbliższe godziny. Siedziałam w salonie na kanapie, otulona kocem i z uporem maniaka przełączałam kanały. Nic nie potrafiło mnie na dłużej zatrzymać a od kulinarnych show, burczało mi tylko w brzuchu.

Niespodziewanie usłyszałam dość mocne pukanie do drzwi. Spojrzałam w ich stronę, marszcząc brwi. Kto to mógł być o tej porze? Nie spodziewałam się nikogo, a przecież w moim stanie nawet wyjście po zakupy było wyzwaniem, więc odwiedziny były ostatnią rzeczą, której teraz chciałam.

ALICE GREENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz