Rozdział 12. Kakao

82 6 6
                                    

Otworzyłam oczy, czując nieprzyjemny chłód wpadający przez uchylone okno w moim pokoju. Podciągnęłam kołdrę pod samą brodę, próbując uchronić się przed zimnem, które wywołało na moim ciele gęsią skórkę. Minął ponad miesiąc. Przez trzydzieści parę dni starałam się zapomnieć o tamtej nocy, wmawiając sobie, że to już przeszłość. Moja codzienność wróciła do normy, ale w głębi duszy wiedziałam, że nic nie jest takie samo jak przedtem. Moje życie, które jeszcze niedawno było przewidywalne, stało się niepokojąco nieprzewidywalne. Przetarłam twarz dłońmi, czując delikatne pulsowanie w skroniach. Wstałam z łóżka, czując jak lodowate powietrze przeszywa moje ciało. Gdy stopami dotknęłam zimnej posadzki, wspomnienia niedawnych wydarzeń wróciły ze zdwojoną siłą. Szybko wsunęłam nogi w pluszowe kapcie i ruszyłam do łazienki.

        Jesienne poranki są zwykle szare i ponure. Chmury gęsto pokrywały niebo, a zimny wiatr delikatnie uderzał o szybę mojego auta, Dziś przypadał dzień, kiedy musiałam pojawić się w biurze. Cenię sobie ciszę i spokój własnego mieszkania, ale ku mojemu zaskoczeniu, chyba nawet ucieszyłam się na myśl o dzisiejszym dniu. Wiedziałam, że nawet krótkie rozmowy ze znajomymi z pracy, przyniosą mi odrobinę świeżości.

Stojąc na czerwonym świetle, odruchowo sięgnęłam po termos z kawą. Mieszkanka cynamonu i mleka owsianego umiliła mi ten pochmurny poranek. W tle, na jednej z radiostacji grał Coldplay, jeden z moich ulubionych zespołów. Teksty ich piosenek doskonale znałam na pamięć więc od razu zaczęłam śpiewać i stukać palcami rytmicznie w kierownicę. Gdy światło zmieniło się na zielone, ruszyłam z entuzjazmem, czując przypływ energii. Nagle coś gwałtownie szarpnęło moim samochodem. Zanim zrozumiałam, co się wydarzyło zauważyłam rozmazaną plamę. Duży czarny pojazd uderzył w bok mojego auta.

-Kurwa- wychrypiałam pod nosem.

Odchyliłam się w fotelu i na chwilę wstrzymałam oddech. Wypuściłam powietrze z płuc następnie płynnym ruchem odczepiłam pas bezpieczeństwa, otworzyłam drzwi i wyśliznęłam się z auta. Próbując uspokoić nerwowy oddech, spojrzałam na zniszczony bok samochodu. Zderzak był dość mocno wgnieciony, a lakier porysowany, ale całość wyglądała na mniej poważną niż się spodziewałam.

Mężczyzna z czarnego auta zbliżył się do mnie, wyglądając na wyraźnie spiętego.

-Przepraszam, naprawdę nie zauważyłem, że światło się zmieniło...- twarz nie zdradzała żadnych emocji. Unikał jedynie kontaktu wzrokowego ze mną, co tylko wzbudziło moje podejrzenia.

-W porządku, przynajmniej nikt nie jest ranny- odpowiedziałam, starając się opanować drżenie rąk, dokładnie lustrując przy tym twarz mężczyzny.

Jego oczy były lekko przymrużone i zaczerwienione, jakby nie spał od kilku dni a jego ciemne, potargane włosy opadały na czoło w chaotyczny sposób. Miał prostą, kwadratową szczękę, a jego skóra była blada i kontrastująca z ciemnym, nierównym zarostem. Miał na sobie koszulę w kratę, z niedopiętym górnym guzikiem, a jego kurtka wyglądała na lekko znoszoną i zbyt luźną.

Kilku przechodniów zaczęło się zatrzymywać, rzucając ciekawskie spojrzenia. Starając się uniknąć zbędnego zainteresowania, sprawnie wymieniłam się z mężczyzną danymi, a on przeprosił jeszcze raz. Wkrótce przybyły służby techniczne, które oceniły stan mojego samochodu i stwierdziły, że pojazd nie nadaje się do dalszej jazdy. Zatrzymali go na lawecie, a ja mogłam jedynie patrzeć, jak znika za zakrętem.

        Idąc w kierunku biura, czułam, że ktoś czujnie mnie obserwuje, ale nie potrafiłam dostrzec żadnych konkretnych osób, które mogłyby wzbudzić moje obawy. Zerknęłam co jakiś czas przez ramię, starając się nie wyglądać na przerażoną. Ludzie przechodzili obok, rozmawiali przez telefon lub byli zajęci swoimi sprawami. Nie miałam pewności, czy to rzeczywiste zagrożenie, czy tylko wytwór mojej wyobraźni spowodowany ostatnimi zdarzeniami. Gdy w końcu dotarłam do biura, poczułam ulgę.

ALICE GREENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz