Rozdział 10. Dźwięk telefonu

211 12 8
                                    

*

W tym rozdziale znajdziecie utwór wykonany na skrzypcach, który idealnie oddaje nastrój tej części historii. Jeśli chcecie posłuchać, zostawiam link poniżej. 

Jeśli ktoś śledzi losy mojej bohaterki Alice, będę wdzięczna za pozostawienie komentarza – naprawdę miło będzie mi poznać Wasze opinie! :)

Golden Hour - JVKE -Cinematic Violin Cover

https://www.youtube.com/watch?v=sleMoipHT8k

 *

        Przestrzeń budynku została wypełniona tłumem gości, od których emanowała aura sukcesu i bogactwa. To nie były tylko zwykłe twarze z kręgów towarzyskich, to byli także ludzie z najwyższych szczebli władzy, finansów i polityki. Wszyscy przyszli tu nie tylko z powodu pogratulowania otwarcia nowego biura, ale także po to, aby przypodobać się sztywnemu Williamowi Collinsowi, który prowadził właśnie rozmowę ze starszym panem. Król lodu wygląda jak zawsze perfekcyjnie. Idealnie zaczesane do tyłu ciemne włosy lśniły w świetle nadając niezwykłego uroku. Mocno zarysowane kości policzkowe podkreśliły wyrazistość, a delikatnie zaciśnięte usta oraz twarz pozbawiona jakiegokolwiek śladu emocji, sugerowały, że niewiele rzeczy potrafiło go zaskoczyć. Każdy jego ruch wydawał się być przemyślany i dokładnie wypracowany. Nawet najmniejsze drgnięcie palca czy skinięcie głowy miało swoje znaczenie wskazując jego przewagę nad resztą wszechświata. Każdy detal jego wyglądu świadczył o tym, że jest człowiekiem, który zawsze ma wszystko pod kontrolą.

Obserwując otoczenie z dumą, czułam, jak moje wysiłki przyniosły efekty. Każdy detal, który starannie zaplanowałam i wprowadziłam w życie, był teraz świadectwem mojego zaangażowania i umiejętności. Wysokie okna, meble oraz oświetlenie, robiły wrażenie na gościach. Widząc zadowolone twarze, a także podziwiające spojrzenia, wiedziałam, że moja praca nie poszła na marne. Pomimo, że nie chciałam tu teraz być, czułam satysfakcję z dobrze wykonanej roboty. Każda rozmowa, nawet czasem wymuszona, była okazją do przedstawienia siebie jak i przedstawienia projektu. Goście, zarówno ci, którzy doceniali estetykę, jak i ci, którzy mieli bardziej praktyczne pytania, starali się zrozumieć, co stało za każdą decyzją projektową. Próbując wyjaśnić wszelkie założenia kolejnym osobom, poczułam, że ktoś uważnie mnie obserwuje. Wśród kilku słuchających mnie gości zauważyłam Williama, który wyróżniał się w tłumie swoją obecnością i wyrazem twarzy. Jego przenikliwe lodowe oczy rejestrowały każdy szczegół oraz każde wypowiedziane przeze mnie słowo. Jego zimny wzrok, pełen skupienia, nie zdradzał żadnych emocji. Mimo, że starałam się zachować spokój i profesjonalizm, czułam na sobie presję.

Mój monolog słów przerwał dźwięk telefonu Collinsa, ściągając wzrok wszystkich zebranych zainteresowanych. Nie patrząc w kierunku urządzenia, mężczyzna odruchowo odrzucił połączenie, nie odrywając ode mnie wzroku. Jego obojętność wobec zakłócenia była niemal teatralna, dodając mu jeszcze więcej pewności siebie. Bycie w centrum uwagi nie było dla mnie komfortowe, a moment, gdy Collins świdrował mnie swoim wzrokiem, sprawił, że poczułam się jeszcze bardziej skrępowana.

Wzięłam głęboki wdech i wróciłam do rozmowy. Każde zdanie wypowiadałam z jeszcze większą uwagą, mając na uwadze, że muszę utrzymać profesjonalizm, mimo że wewnętrznie czułam rosnący stres. Gdy telefon zadzwonił ponownie, mężczyzna zmarszczył brwi, rzucając krótkie spojrzenie na ekran urządzenia. Płynnym, niemal mechanicznym ruchem ponownie odrzucił połączenie, dając do zrozumienia, że nie zamierza pozwolić, by cokolwiek zakłóciło jego koncentrację. Wyraz jego twarzy pozostał niezmiennie chłodny i skupiony. Gdy poczułam, jak mój stres osiąga poziom maksimum on nawet nie zwrócił uwagi na gapiów.

ALICE GREENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz