Rozdział 1

630 37 34
                                    

Kylie

- W końcu jesteśmy na miejscu. - powiedziałam podekscytowana.

- Cały rok na to czekałam. - pisnęła Madison.

Prędko wysiadłyśmy z samochodu i rzuciłyśmy się biegiem na ganek, gdzie czekała na nas moja babcia. Padłyśmy jej w objęcia i mocno przytuliłyśmy.

- Moje ulubione wnuczki w końcu przyjechały. - zaśmiała się. 

Pomimo tego, że tylko ja byłam spokrewniona z kobietą, Madison również była dla niej jak rodzina. Nie przeszkadzało mi to w ogóle, gdyż sama traktowałam ją jak siostrę od innej mamy.

Najbliżsi to nie tylko osoby, z którymi łączą nas więzi krwi, a ludzie, którzy byli przy nas w najgorszych momentach i pomogli podnieść się w górę. Ludzie, na których wiemy, że możemy liczyć, bo po prostu są obok.

- Zmęczone po podróży? - zapytała. - Może prześpicie się chwilę? Za wami kilka godzin jazdy, przyda się odpoczynek. - powiedziała z czułością.

- Z wielką chęcią. W nocy nie zmrużyłam oka i teraz padam z nóg. - odezwała się blondynka.

- No weź, Mad. - jęknęłam. - Wiesz, że cię nie zostawię, ale jednak bardzo chciałabym już pójść zobaczyć plażę. Stęskniłam się za tym widokiem.

- Nie przejmuj się mną. - dotknęła mojego ramienia. - Najwyżej później do ciebie dołączę.

Wróciłyśmy się jeszcze szybko po walizki i zajęłyśmy swoje pokoje, które co roku czekają na nas całą jesień, zimę i wiosnę w takim samym stanie, jak je pozostawiłyśmy. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami, przyglądając się pomieszczeniu.

Jak dobrze być w domu.

Moją uwagę przykuła szkatułka z biżuterią. Podeszłam wolnym krokiem do komody i wyciągnęłam z niej perłowy naszyjnik, który ma dla mnie ogromną wartość. Dostałam go od dziadka na trzynaste urodziny, kilka miesięcy przed jego śmiercią. Delikatnie obracałam go w dłoni, tak jakby zaraz miał się rozsypać pod chociażby lekkim naciskiem mojego dotyku.

Pod moimi jakże lekkimi kłamstwami. Pod ciężką prawdą, którą ukrywam od ponad sześciu lat.

Moją małą tradycją jest noszenie go przez całe lato, gdy jestem w Miami. Wtedy czuję jakby mężczyzna wciąż tu był. Jakby miało to być moim odpokutowaniem za wszystkie winy. Chociaż minęło już sporo czasu, to brakuje mi go. Brakuje mi jego żartów, historii, które opowiadał z wielkim zafascynowaniem, nocy spędzonych na graniu w planszówki czy choćby zwykłych rozmów.

Podeszłam do lustra i zapięłam biżuterię na szyi. Tak bardzo pogrążyłam się we wspomnieniach, że nawet nie zorientowałam się kiedy uroniłam pierwsze łzy. We wszystkim kryje się drugie dno, o którym nikt nie ma pojęcia.

Przepracowałam to w głowie już lata temu. Staram się zapomnieć o wszystkich popełnionych błędach i chociaż bywało ciężko, żyje jakby nic się nie stało. Jakaś część mnie nigdy nie zapomni tej jednej sierpniowej nocy, która zmieniła wszystko. Jednak już nic zrobić nie mogę, a jedynie co mi pozostało to czerpać z życia jak najwięcej, dopóki nie dopadnie mnie karma.

- Tęsknie, dziadku. - powiedziałam szeptem. - Przepraszam...

Obiecałam sobie, ze jeszcze dziś odwiedzę jego grób. 

Przetarłam oczy i wróciłam do rzeczywistości. Otworzyłam walizkę po to, by wyciągnąć z niej biały top na ramiączkach i jeansowe spodenki. Szybko się przebrałam i podeszłam ponownie do lustra. Lekko poprawiłam swoją brąz czuprynę, która po podróży nie wyglądała za ciekawie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 15 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

My RescueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz