~☆ 10 ☆~

65 7 6
                                    

Budzę się - przegapiając dzwonek - z poczuciem że coś mi się śniło; jednak zupełnie nie pamiętam co, zostaje samo przeczucie.

A potem następuje kolejne przeczucie - przypominam sobie o panu Karotce, którego zdecydowanie nikt nie powinien zobaczyć. Otwieram oczy szybko, podnosząc się na łóżku. I wtedy go widzę.

Mój współlokator patrzy na mnie unosząc jedną brew wyżej w zapytaniu. Ma na sobie kilka rozmiarów za dużą, białą bluzę i czarne, luźne spodnie. Włosy ma ponownie spięte w luźny kucyk. Jednak dziś widzę jak jego oczy podkreślone są lekko brązowym cieniem. Obiega miękko dolną powiekę zaginając się w kąciku, skąd-

- Gapisz się - mówi bez cienia emocji w głosie. Mrugam parę razy, zdając sobie sprawę że ma rację. Czuję jak policzki zaczynają mnie piec od rumieńców. Na chwilę odrywam wzrok od jego twarzy. Wtedy właśnie widzę mojego ukochanego szopa pracza, na ziemi tuż obok łóżka - musiał spaść w nocy. Wracam wzrokiem do zielonowłosego, by upewnić się że nie widzi Karotki. - Wstawaj Lalusiu, zaraz śniadanie się skończy a Pipi kazała cię obudzić - mówi, przewracając oczami.

- Nie jestem zbyt głodny, dzięki - mówię, chcąc by zniknął aby móc schować pluszaka. A jednocześnie, wewnątrz niesamowicie pragnę by nigdy nie odchodził. Patrzy na mnie mrużąc oczy. Siła jego spojrzenia sprawia że zaczynam myśleć, że może czytać w myślach. Po czym w jednej sekundzie przestaje, lekko kiwając głową.

- Nie moja sprawa, ty się będziesz tłumaczył - wzrusza ramionami, wciąż chłodnym głosem.

- Okej - zgadzam się. Patrzy na mnie jeszcze przez sekundę, po czym odwraca się by odejść. - Hej, mogę o coś zapytać? - zatrzymuje go. Odwraca się, kiwając głową lekko. - Dlaczego wczoraj.. czemu pomogłeś mi z rzeczami? - pytam. Wciąż nie rozumiałem do końca co się wydarzyło, a tym bardziej - dlaczego?
Coś w jego oczach drga na wspomnienie wczorajszego poranka.

- Po prostu nie lubię niepożądku, a ty wtedy go zrobiłeś - mówi, nie patrząc mi w oczy. Uśmiecham się lekko, słysząc to. Niepożądek nawet nie był na jego części pokoju, jednak nie wypominam mu tego. Przewraca oczami, ale widzę jak łagodnieją na chwilę. Wygląda tak miło a ja- - Jak tyle, to spadam. - mówi, odchodząc szybciej nim zdążę odpowiedzieć. Zatrzymuje się przy drzwiach na chwilę, a w ciemnych źrenicach znów widzę to coś co przywodzi mi na myśl babie lato. - Podnieś szopa z ziemi, bo będzie mu przykro, że nie leży z tobą - mówi z odrobiną śmiechu w głosie, wskazując na pana Karotkę. A potem opuszcza pokój, w czasie gdy ja spalam się ze wstydu.

- Patrz Karota co żeś narobił.. - besztam maskotkę, zaraz potem przytulając go do piersi. Wzdycham ciężko próbując jeszcze na trochę zasnąć.

˚₊‧✩ੈੈ✩‧₊˚

Siedzę na plastikowym krześle w irytująco źle dobranym kolorze, tuż przed drzwiami do wczorajszego gabinetu. Piżama układa się niewygodnie gdy siedzę, lecz nie mam innej.Jedna z pielęgniarek, wysłana przez doktora "wydam pieniądze na przypinki zamiast na fryzjera" zaprowadziła mnie tu i kazała czekać.

Czekam więc a czas ciągnie mi się niesamowicie. Cały dzień zresztą przypominał lepką, rozciągliwą gumę. Pipi rzeczywiście przyszła później a ja musiałem jej skłamać że usnąłem jeszcze raz po tym jak mój bezimienny współlokator mnie obudził, a i tak dostałem kazanie. Stwierdziła jednak że następne posiłki mi przywiedzie.

Czas między nimi i przyjmowaniem jakichś medykamentów nieznanego pochodzenia minął mi głównie na spaniu, chodzeniu z kąta w kąt i snuciu teorii o zielonowłosym. Chciałem jedynie wyjść stąd, zaszyć się w swoim pokoju i pogrążyć w myślach.

Zaczynam odliczać sekundy. Drzwi otwierają się po tym jak dochodzę do liczby 463, a zza nich wychodzi osoba o brązowych włosach do ramion. Kiwa głową na coś co mówi doktor Sugiyama. Po czym odwraca się w moją stronę a zaczerwienione oczy lustrują mnie szybko. Po czym przymyka drzwi do gabinetu i odchodzi.

Mrugam parę razy zdezorientowany, ale wchodzę do pokoju zaraz po usłyszeniu swojego nazwiska.

- Dobry wieczór - mówię grzecznie.

- Witaj witaj Hiroto, jak ci minął dzień? - pyta a ja mam ogromną ochotę przewrócić oczami.

- Znośnie jak na fakt że dalej muszę tu być - mówię, siadając naprzeciwko niego.

- Ah tak, to.. - zaczyna zmieszany ale nie kończy myśli. Patrzę na niego wyczekująco. Drapie się po karku, po czym pospiesznie wyciąga jakieś kartki z szuflady z boku biurka. - Proszę - mówi podając mi długopis.

Patrzę na niego unosząc brwi pytająco. Biorę długopis (ma chyba z 10 kolorów do wyboru i figurkę dinozaura u góry) i przyciągam dokumenty bliżej. Wpisuje imię i nazwisko, datę urodzenia i pesel oraz inne informacje tego typu na pierwszej stronie.

Przewracam stronę, by zobaczyć na niej całą listę pytań od góry do dołu. Przebiegam po nich wzrokiem. "Uważasz, że zaniedbujesz swoje obowiązki?" "Czy masz kłopoty z zaśnięciem lub przerywany sen, albo zbyt długi sen?"
"Czy w ciągu ostatniego miesiąca czułeś/czułaś: brak wiary w siebie, złe samopoczucie, poczucie bezużyteczności i beznadziejności; wrażenie, że rozczarowujesz innych lub nie jesteś dobrym człowiekiem"

A na samym dole- "Czy masz myśli, że lepiej byłoby umrzeć, albo masz chęć zrobienia sobie jakiejś krzywdy?"

- Co to jest? - pytam pozbawionym emocji głosem.

- Cóż, jest to test, który umożliwi nam-

- Po co? - przerywam mu. - Przecież mówiłem już że nie jestem szaleńcem jak reszta tego wariatkowa - mówię czując jak gorzkie, palące uczucie złości wypełnia moje gardło. Dziś powtórzyłem to chyba z dwadzieścia razy wszystkim pielęgniarkom. Patrzy na mnie zdezorientowany, otwiera usta by zaprotestować. - Czemu nie możecie mnie po prostu stąd wypuścić? - pytam, wiedząc jak żałośnie muszę teraz brzmieć.

- Zrozumiesz to niedługo Hiroto - mówi spokojnym tonem. - Jesteśmy tu żeby ci pomóc a-

- Nie, nie chcę tego słuchać - mówię, wstając gwałtownie. Wychodzę stamtąd, zdając sobie sprawę że zachowuję się jak dzieciak. Co by sobie pomyślał ojciec?.. Okna na korytarzu witają mnie pierwszymi gwiazdami, gdy wracam do swojego pokoju wciąż wzburzony.

Rzucam się na łóżko. Mam ochotę płakać z bezsilności. Zamiast tego tylko siedzę, próbując się uspokoić, drapiąc uda i oddychając do czterech. Średnio działa.

Drzwi otwierają się chwilę później i staje w nich nikt inny niż mój współlokator.

- A ciebie co tak wpieniło Lalusiu? - pyta podchodząc do swojego łóżka, lecz odsuwa zasłonę. Zerka na mnie ściągając torbę z ramienia.

- Nie twoja sprawa - prycham.

- Ojoj, czyżby doktor Świrek cię zdenerwował - mówi pełnym ironii głosem.

- Pfh.. Głupiec nie potrafi zrozumieć że nie jestem szalony. Zamiast mnie stąd wypuścić każe robić jakieś testy. Nie powinienem być w tym wariatkowie, nie jestem świrem. - powtarzam. - W przeciwieństwie do niego ewidentnie..

- Jeny...ty serio w to wierzysz - mówi zdziwiony, zatrzymując się na chwilę w swojej krzątaninie. - Jesteś tak naiwny... - zauważa, zaskakująco miękkim głosem. - To byłoby nawet słodkie, gdyby nie było aż tak żałosne. - kończy. Bierze małą reklamówkę w dłonie i wychodzi ze "swojej części" zasuwając zasłonę. Patrzę na niego oniemiały. - Zostaniesz tu Kochasiu, pewnie przez całkiem długi czas. Obudź się, nie byłbyś tu gdybyś nie próbował się zabić - mówi dosadnie, patrząc mi prosto w oczy i wychodzi do łazienki.

Gapię się miejsce gdzie stał, pustymi oczami. Już nawet nie chcę płakać. Znów czuję się pusty. Kładę się spać, automatycznie przytulając maskotkę do piersi. Przeguby dłoni wydają się parzyć i swędzieć a ja ponownie marzę by się nie obudzić.

________________________________________
──────────── ⋆⋅☆⋅⋆ ───────────

Guess who forgot about chapter again? Meee✨

Hshshha ale tak... Well nie wiem jak to skomentować więc byye <3

P.S. przypominam żeby dbać o siebie i dużo wody pić! Ubierajcie się ciepło 🤎

~☆ Babie lato // Inazuma Eleven AU ☆~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz