Budzę się samoistnie, z poczuciem przeżycia dobrego snu, którego zupełnie już nie pamiętam. Patrzę niewyraźnym wzrokiem najpierw w górę (pęknięcie po lewej wciąż jest na swoim miejscu), a potem na wprost.
Podnoszę się do pionu i zaciągam rękawki piżamy w dół. Przeciągam się by rozprostować kości, a kręgosłup strzela mi parokrotnie. Wracam do pozycji wyjściowej i niemal dostaję zawału widząc postać przede mną.
- Okej, nie rób tak nigdy więcej w mojej obecności, te trzaski są okropne - mówi białowłosy nastolatek wzdrygając się i chyba jest najdłuższa wypowiedź jaką skierował w moja stronę od.. początku. Patrzę na niego czekając na jakieś wyjaśnienia, gdy zauważam zieloną piłeczkę tenisową w jego ręce. - O i dostałem polecenie obudzenia cię, śniadanie zaraz się zaczyna - mówi beznamiętnym tonem, widząc gdzie mam skierowany wzrok. Podrzuca piłeczką parę razy i słyszę jak szepcze coś w stylu "szkoda, że się nie przyda" wychodząc za drzwi.
Drapię się po głowie zastanawiając się jak przegapiłem dzwonek. Wzdycham ciężko i ogarniam się szybko. Bluzę ubieram na piżamę bo ta też gryzie a na dodatek jest mi strasznie zimno. Wychodzę i kieruje się w stronę stołówki (kilka razy przy okazji wpadając w losowe szafy lub drzwi). Siadam i zupełnie tak jak wczoraj (i najprawdopodobniej tak długo jak nie uda mi się stąd szybko wyjść za dobre zachowanie) zjadam grzecznie jedzenie z tacki i wracam do pokoju.
Pocieram oczy próbując próbując przyzwyczaić się do padającego światła. Zaraz po wejściu do pokoju zauważam Pistację i zdaję sobie sprawę że nie widziałem go wcześniej (i na śniadaniu chyba też..?). Siadam na łóżku po turecku i patrzę przez odsuniętą zasłonę na jego ruchy. Pakuje kilka rzeczy do małej torby na ramię, poruszając się raczej wolno lecz sprawnie. Nie mija chwila nim zaczyna kierować się w stronę wyjścia.
- Dokąd tak spieszysz? - pytam w przypływie odwagi (spowodowanej najprawdopodobniej dalszym zaspaniem).
- Hm.. Może kiedyś się dowiesz Lalusiu - mówi z lekkim uśmiechem, odwracając się do mnie. Po czym znika za drzwiami.
- Chciałbym - mruczę do siebie.
- A! Będę za jakieś trzy/cztery godziny.. I jak coś to nic nie wiesz! - wychyla się jeszcze zza drzwi po czym znika na dobre, zostawiając mnie z małym zawałem.
Cóż.. to tak czy siak większy zakres rozmowy niż jeszcze przedwczoraj. Podnoszę się z lekkim westchnieniem i biorę jakiś podkoszulek i spodnie by po chwili przebrać się w łazience.
Gdy wychodzę czeka na mnie pielęgniarka, trochę podobna z wyglądu do tej od dzieci z wczoraj. Pyta mnie o samopoczucie i podaje dwie tabletki - jedną z witaminami, a druga uspokajająca. Kiwam głową grzecznie. Połykam tą witaminową, drugą trzymając pod językiem.
Uśmiecha się, zostawia mi dwie butelki wody i wychodzi. Gdy w końcu zamyka za sobą, wstaję i wypluwam to pudrowe ochydztwo do kosza. Nie potrzebuję żadnych środków uspokajających. Udowodnię im że nie jestem.. za cokolwiek mnie uważają. Poradzę sobie bez proszków - myślę, popijając wodę by zmyć gorzki smak z języka.
Po czym siadam na łóżku i biorę do ręki notatnik z czarną okładką i ten cholerny ołówek. Biała kartka wypada spomiędzy innych. Biorę ją do ręki i kieruje się do łazienki i lustra. Niestety nic to nie daje - potrzebuję małego lusterka.
W pewien sposób oddycham z ulgą na fakt, że jeszcze nie muszę mierzyć się z zapisaną kodem treścią. Wkładam ją między dwie ostatnie strony i wracam na początek.
Część stron jest zapisana, a gdzie nie gdzie podczas kartkowania widzę czarne przebicia długopisu. Nie patrzę co było wcześniej, lecz otwieram na pierwszej wolnej stronie, zostawiam dwie czyste odstępu i.. zaczynam pisać.
CZYTASZ
~☆ Babie lato // Inazuma Eleven AU ☆~
RandomW dużym skrócie - Angst:} Więcej nie spojleruje . . . . . . . . TW!: - tematy różnych chorób/ zaburzeń psychicznych (w tym depresja, anoreksja, bulimia, PTSD I inne) - sh (samookaleczenie) - temat próby samobójczej i samego samobójstwa - prawdopodo...