ROZDZIAŁ IV

559 18 8
                                    

Stałam przed lustrem i podkreślałam rzęsy maskarą. To do mnie nie podobne. Postanowiłam coś zmienić. Nigdy się nie malowałam, jednak na wczorajszym spotkaniu Bella zaoferowała mi całą kosmetyczkę pełną kosmetyków. Dostała ich pełno przez ostatnią współpracę. W większości nie wiedziałam, jak mam skorzystać, użyłam więc tylko maskary. Dowiedziałam się, że Bella chodzi z nami do klasy. Pojawi się w szkole dopiero dziś, bo przez ostatni wyjazd się rozchorowała. To dziwne, ale naprawdę miałam ochotę iść dziś do tej przeklętej placówki. Usłyszałam wołanie Henry'ego. Właśnie Henry. Dziś pierwszy raz mamy udawać parę. Ta wizja mnie stresuję.

-Mary chodź - krzyknął mój kuzyn – No dawaj, bo się spóźnisz.

- Idę - odkrzyknęłam opuszczając łazienkę. Wychodząc z pokoju zabrałam mój plecak w małe wisienki. To zdecydowanie moje ulubione owoce. Miałam na ich punkcie obsesje.

Otwierając drzwi napotkałam przed nimi mojego kuzyna. Henry uśmiechnął się promiennie.

-Widzę, że oboje mamy dobry humor - wyszeptał na moje ucho – to dobrze, bo dziś udajemy – w jego głosie słychać był ekscytacje.

Chwilę później znalazłam się już w czarnym Range Roverze. Jechałam sama, nie mogłam dojechać do szkoły razem z Henrym tym samym pojazdem. To byłoby zbyt podejrzane. Mój kuzyn miał dojechać na swoim motorze. Też chciałabym trochę pojeździć tą maszyną. Stęskniłam się już za wiatrem we włosach i adrenaliną towarzyszącą podczas jazdy. Na filipinach każdego dnia poruszałam się motorem, przywiązałam się do takiej jazdy.

Dziś naprawdę miałam wspaniały dzień. W trakcie drogi wyjawiłam prawdę Edwinowi. Czułam się w jego towarzystwie bardzo dobrze, powoli zaczęłam uznawać go za przyjaciela. Chłopak był w szoku, gdy powiedziałam mu o planie udawania związku. Uznał to za dobry i zabawny pomysł.

Znalazłam się pod budynkiem szkoły, stres zżerał mnie od środka. Odnalazłam wzrokiem Henry'ego i jego znajomych. Zaczęłam iść w ich stronę. Po drodze minęłam się jeszcze z Willow, która musiała pilnie iść wcześniej na lekcje. Nie dowiedziałam się już nic więcej, pewnie opowie mi na lunchu.

-Hej wszystkim - rzuciłam podchodząc do grupki mojego kuzyna. Każdy mi odpowiedział. Prawie każdy, oczywiście Milan Moore nie potrafi mówić. Jakoś wczoraj śpiewał piosenki, a teraz nagle mu język odebrało. Zmierzył mnie spojrzeniem, a na jego usta wpłynął kpiący uśmiech. Aha. Przytuliłam się na przywitanie z Bellą, która od razu zwróciła uwagę na moje pomalowane rzęsy. Stanęłam pomiędzy nią, a Henrym i zaczęłyśmy rozmawiać. Poczułam dłoń mojego kuzyna na talii. Przedstawienie czas zacząć. Nikt z towarzystwa jego przyjaciół nie zwrócił na to uwagi. Chociaż tyle. Zaczęłam rozmawiać z rudowłosą na temat makijażu. Umówiłyśmy się, że wpadnę do niej w najbliższych dniach i wszystko mi pokaże.

W towarzystwie Henry'ego i jego przyjaciół przestawałam zwracać uwagę na innych. Zaczynało mnie to cieszyć. Nie chcę się przejmować opinią innych. Ludzie zawsze oceniali i będą ocenia. Nigdy nie dogodzi się wszystkim.

Zbliżał się dzwonek, więc musiałam udać się po książki do szafki. Dziś pierwszą lekcją była matematyka, a ja zdecydowanie nie chce podpaść bardziej nauczycielowi. Pożegnałam się i zapewniłam, że widzimy się na lekcji. Już miałam odchodzi jednak mój kuzyn mnie zatrzymał. Złapał mnie w talii i ucałował w czoło. Ja tu za chwilę zejdę. Co my wyprawiamy?

Poczułam na sobie przeszywający wzrok Moore'a. Czuję pieczenie na policzkach. Odsuwam się od Henry'ego i posyłam uśmiech. Odchodzę ze sztucznym szczęściem wymalowanym na twarzy. Przepełnia mnie stres. Zwróciłam uwagę na widzów naszego krótkiego przedstawienia. Uczniowie zaczęli szeptać. Wszyscy wyglądali na zaskoczonych. Nie chciałabym widzieć ich min, gdy dowiedzą się, że jesteśmy kuzynostwem.

The ThundersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz