ROZDZIAŁ XI

514 16 1
                                    

Pov: Milan
Przepełniony złością opuściłem z hukiem dom. Mój ojciec nawet świąt nie potrafi spędzić w miłej atmosferze. Dla niego liczy się tylko praca. Manuel Moore jest zaślepiony swoją firmą.

Przemierzałem zaśnieżoną ulicę w białej koszuli i szarych garniturowych spodniach w kratę. Przez to wszystko nie zabrałem nawet ze sobą kurtki.
Spożywaliśmy posiłek, aż ojciec zaczął temat moich udziałów w firmie.

Szczerze nienawidzę tego. Nigdy nie chciałem jej przejmować. Lubię muzykę to fakt, ale nie w tym aspekcie. Zdecydowanie w przyszłości bardziej widzę się jako piłkarza, albo wokalistę, ale na pewno nie jako dyrektora Music Moore Company.
Wykręciłem numer do Mary. Sam nie wiem dlaczego. Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Ten dzień jest fatalny.

- Numer do, którego dzwonisz niestety nie odpowiada. – odezwała się poczta.
- Świetnie – przeklina w myślach i zaczynam wystukiwać wiadomość.

Ja: Masz wolny czas?
Nie musiałem długo czekać, dziewczyna po kilku sekundach odczytała.
Cherry: Siedzimy w salonie i oglądamy film nie mogę odebrać.
Cherry: Jeśli chcesz możesz przyjść, potem możemy gdzieś pojechać.
Miałem dylemat. Chociaż średnio mam jakieś inne wyjście, nie wziąłem nawet kluczyków od auta. Odpisałem, że będę za dziesięć minut. Skręciłem w odpowiednią uliczkę i kierowałem się do domu Jansonów.

Od ostatniej imprezy Mary odpuściła sobie szkołę. To był bardzo dobry pomysł po ostatnim incydencie w Desire. Po szkole codziennie ją odwiedzałem. Widać, że już czuje się pewniej w moim towarzystwie. Sama myśl o tym powoduje przyjemne mrowienie w moim wnętrzu. 

Tak jak planowałem pod odpowiednim adresem jestem w pół do piątej. Czytnik skanuje moje oko i furtka się otwiera. Przez moje częste wizyty u Henry’ego mam tutaj dobry dostęp. Czasem w tym miejscu czuję się jak w domu, szczególnie gdy Mary i jej mama się wprowadziły. Zawsze w tym domu panuje rodzinna atmosfera.

Czasami jestem zazdrosny o to, że moi rodzice mają podobną pracę, co państwo Janson a nie potrafią stworzyć czegoś takiego.
Przekraczam próg drzwi. Od razu dociera do mnie zapach pierników. Słychać rozmowy dobiegające z salonu. W mrugnięciu oka Mary uwiesza się ma mojej szyi.

-co ty robisz wariatko – parskam – chcesz mnie udusić.
- ja tylko udaje twoją dziewczynę – uśmiecha się niewinnie.
- Wmawiaj sobie Cherry – obejmuję ją i kierujemy się do salonu.

Witam się z każdym i siadam na wolnym miejscu obok brunetki. Wszyscy mają na sobie swetry świąteczne. Teraz zastanawiam się czy to był dobry pomysł.
-Mary daj Milanowi sweter – zaczął Pan George – wiesz gdzie są.
- Jasne –wstaje z ogromną energią.
Nie ma mowy nie założę swetra z pierdolonym bałwanem.
Pociągnęła mnie za rękę i zaczęła prowadzić w głąb korytarza.
-Tylko grzecznie tam – usłyszałem krzyk Henry’ego. Dzban.

Mary otwiera drzwi do jednego z gościnnych pokoi który, aktualnie robi za pracownie malarską jej kuzyna.
-Bałwan czy święty mikołaj? – dziewczyna pokazuje mi propozycje.
-Nie ubiorę tego – upieram się.
Kładę się na kanapie i z powagą spoglądam w jej piwne oczy.
-No proszę – uroczo się uśmiecha, a do mojej głowy nasuwają się bardzo brzydkie myśli.
- Prosić to będziesz mnie w innych okolicznościach – uśmiecham się cwaniacko.

Na moje słowa dziewczyna przewraca oczami. W tym momencie jestem niemal pewien, że odpuści. To zrobiła by Mary z początków naszych relacji. Dziewczyna, która stoi przede mną uśmiecha się pewnie i siada na mnie okrakiem. Jestem na skraju. Brunetka jest w pełnej świadomości tego jak na mnie działa. O dziwo nie zawstydza jej to.

-Bardzo ładnie cię proszę – przybliża twarz do mojej. Dzielą je może dwa centymetry. – Milanku. – mruczy cicho. Doprowadza mnie to do szaleństwa.
Mam przeogromną ochotę, żeby wpić się w jej miękkie usta. Spełniam swoje pragnienia. Moje wargi lądują na jej. Przecudowne uczucie. Uwielbiam ich smak. Słodkie wiśnie, ale nie takie po, których dostaje reakcji alergicznej. Te wiśnie wywołują we mnie przyjemność i pożądanie. Mam ochotę całować ją w nieskończoność.
Ta mała jędza zaczęła się o mnie ocierać. Momentalnie przestałem oddawać pocałunki i odsunąłem twarz. Złapałem ją mocno w tali przyciskając do siebie. Wiem, że to poczuła.

The ThundersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz