ROZDZIAŁ XIV

510 17 6
                                    

Po powrocie ze szkoły zjadłam zapiekankę makaronową i biegiem ruszyłam do pokoju. Od razu odpaliłam laptopa i zaczęłam pisać. Siedziałam tak do późna. Następny dzień wyglądał tak samo. Po wyjściu z łazienki zastałam w mojej sypialni zastałam Milana.

-Są wyniki - lekko się uśmiecha wskazując na kopertę w dłoni.

Siadamy na moim łóżku. Chłopak rozkleja papier i podaje mi kartkę. Zaczynam czytać. Średnio coś rozumiem jakieś dziwne liczby i literki. Zdziwiona marszczę brwi. Brunet siedzący obok zabiera mi kartkę. Chwilę ją czyta i sekundę później wpisuje coś w wyszukiwarkę. Po jakiejś minucie zaciska usta w wąską linię.

-Co się stało? - pytam marszcząc brwi. Pochylam się w jego stronę, aby coś zobaczyć.

-Masz zaostrzoną anemię... - czyta ciągle coś z telefonu zabawnie mróżąc oczy.

-A to wiem ostatnio sama to stwierdziłam - machnęłam ręką.

- I wpadasz w anoreksję - spogląda na mnie z lekką paniką w oczach. Po moim ciele przechodzi dreszcz.Moja mina w jednej chwili się zmienia.

-To nic takiego, przecież wszystko jest okej. - chyba sama nawet nie wierzę w te słowa.

- Mary - mówi z lekką chrypką. Nie zdążył dokończyć, bo sekundę później wtulam się w niego. W moich oczach pojawiają się łzy. Nie jestem w stanie ich powstrzymać. Moore głaszcze mnie po plecach próbując uspokoić. - spokojnie.. Florence załatwi ci jakąś dobrą dietę i wrócisz do normalnej wagi. - mówi cichym tonem.

-Ale ja nie chcę wracać - łkam - znów będę gruba i brzydka.- łzy zalewają moje policzki.

-Nigdy więcej tak o sobie nie mów. - całuje mnie w czoło. - zawsze byłaś piękna i będziesz. Najważniejsze jest twoje zdrowie. Proszę cię. - staram się uspokoić oddech. Po kilku minutach odsuwam się od Milana, a ten na mnie spogląda z troską w oczach. - pomożemy ci. Masz nasze wsparcie. Damy radę. - zakłada kosmyk moich włosów za ucho. - Razem. - na chwilę zaciska usta w linie. To było takie szybkie że sama nie wiem czy na pewno się wydarzyło.

-Obejrzymy coś? - proponuję. - muszę czymś zająć myśli.

- Jasne. - oboje układamy się na łóżku. Odpalam telewizor. Po krótkiej dyskusji wybieramy w garniturach.

Podczas oglądania zasypiam, wybudzam się jak już za oknami jest ciemno. No nieźle. Dopiero była osiemnasta.

-Ooo księżniczka wstała - słyszę czyjś głos. Przecieram dłońmi oczy i spoglądam na chłopaka obok mnie. Marszczę brwi, gdy obok mnie zastaję Henry'ego. Gdzie Milan?

- Co ty tu robisz? - dalej próbuję się rozbudzić.

-Jak to co? - mówi rozbawiony - pilnuję mojej kuzynki - obejmuje mnie za szyję lekko mnie do siebie przyciągając. - twój chłopaczyna zostawił ci liścik na biurku. - spoglądam w tamtą stronę i rzeczywiście leży tam koperta.

- Dobra dzięki za troskę możesz już iść - podnoszę się do siadu.

-Że tak bezczelnie mnie wyganiasz? - krzyżuje dłonie na piersi - obrażam się - udaje focha - nie no tak naprawdę to dla mnie zbawienie. Weź otwórz okno. Śmierdzi tu. - podchodzi do drzwi.

-Sam śmierdzisz - w odpowiedzi chłopak pokazuje mi środkowy palec i opuszcza mój pokój zamykając za sobą drzwi. Podchodzę do biurka i zgarniam kopertę.

- Ciekawe, co tu napisał - mówię sama do siebie. Siadam na łóżku i wyciągam liścik. Rozkładam kartkę i zaczynam czytać.

Wiem, że zachowuję się jak największy dupek, ale nie jestem w stanie powiedzieć ci tego w twarz. Bardzo Cię za to przepraszam, ale nie potrafię inaczej. Wiem, że sam ci to zaproponowałem, ale odpuszczam. Musimy zrobić sobie przerwę. Nawet nie wiesz jak trudno mi to pisać. Jesteś najlepszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznałem. Z pewnego powodu właśnie to czytasz. Bardzo chciałbym ci zdradzić o co mi chodzi, ale nie mogę. Przez następne dwa tygodnie również nie spotkasz mnie w szkole ani na mieście wyjeżdżam do Londynu w sprawach służbowych. Teraz muszę się skupić w stu procentach na pracy. Wiem, że mnie teraz nienawidzisz. Słusznie, nie jestem dla ciebie odpowiedni. Jeszcze raz przepraszam.

The ThundersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz