Rozdział 8

46 3 20
                                    

~ 🌼 ~

Z dość obszernego opisu chłopaka wynikało, że właśnie kierowali się do miasta nieopodal Gdańska, a konkretnie na skalistą plaże. Była bardzo spokojnym i cichym miejscem, oddalonym od wszelkiej cywilizacji. Otoczona lasem oraz wszelką inną roślinnością. Gdzieś na jej obrzeżu znajdował się ogromny klif, z którego w deszczowe dni, w czasie sztormu, rozprzestrzeniał się idealny widok na wzburzone morze.

Przez większość czasu, jaki zajęła trasa, Josephine nie odważyła się spojrzeć na kierującego samochodem szatyna. Jakoś tak nie potrafiła przenieść na niego wzroku z rozprzestrzeniających się za szybą widoków. Prawdopodobnie bała się wielu rzeczy, jak powiedzmy tego, że chłopak przyłapie ją na wgapianiu się w niego lub nawiążą kontakt wzrokowy albo będzie zwyczajnie niezręcznie... Argumentów było niezliczenie wiele, a że Josie nie miała ochoty nad ich analizowaniem, postanowiła wybrać tą bezpieczniejszą opcje w postaci widoków za szybą.

Josie zaobserwowała mijane przez nich pola, łąki i małe miasteczka z niewielką ilością ludzi, aż w końcu dotarli do wyznaczonego celu. Z początku brunetka zauważyła jedynie gęsty las, przepełniony drzewami jednego rodzaju, do którego Jan bezzwłocznie zaczął się kierować, nie mówiąc jej o tym.

Nie miała mu tego za złe, bo wierzyła, że jest równie zaczarowany pięknością lasu, jak ona. Nawet mimo tego, że chłopak zapewne doskonale pamiętał jego wygląd, dziewczyna była pewna, że ten szczególny człowiek jest w stanie zakochać się w czymś od nowa, z większą siłą, niż za pierwszym razem.

Josephine zastanawiało jedno; Skąd ona to wszystko wie? Albo inaczej; Skąd to wszystko wie jej podświadomość, skoro pamięć dziewczyny zniknęła, pozostawiając za sobą pustkę bez dna. A mimo to wciąż coś z tyłu głowy mówiło jej z jaką osobą zaczyna swoje nowe życie. Nie wiedziała dokładnie co to takiego, ale była temu niezmiernie wdzięczna.

Bezdenna studnia myśli, w którą wpadła Josephine, nagle powoli zaczęła zanikać, gdy do uszu dziewczyny dotarł odgłos. Brunetka wiedziała, że tylko dwa konkretne dźwięki są w stanie pomóc jej się z tamtąd wydostać. Tym pierwszym był głos Jana i dziewczyna dowiedziała się o tym już przy pierwszym ich spotkaniu. Drugim dźwiękiem był kojącu szum morza, dzięki to któremu właśnie w tym momencie była w stanie opuścić studnie w jej własnej głowie.

Po wyjściu z pogrążonego w zielonej ciemności lasu, którą bezskutecznie próbowały przeciąć jasne promienie słońca, szmaragdowe oczy dziewczyny, które idealnie odzwierciedlały sam środek owej puszczy, załaskotała rażąca jasność, przez którą brunetka straciła widoczność.

Po chwili jednak, gdy już ją odzyskała, utraciła zdolność poruszania nogami, bo te jakby wrosły w porozrzucane po plaży kamienie.

- Pięknie tu, prawda? - zagaił chłopak, nie trudząc się nawet spojrzeć na dziewczynę. Nie robił tego, od czasu wyjazdu z ich domu, a to tylko dlatego, że nie mógł sobie na to pozwolić. Inaczej zakochałby się w niej na nowo. Każdego dnia, gdy dziewczyna jeszcze pamiętała o nich, zakochiwał się w niej coraz bardziej, a teraz nie mógł sobie na to pozwolić, wiedząc, że Josie nic do niego nie czuje. A w skutego tego wszystkiego chłopak zwyczajnie by się popłakał, dlatego też wolał nie ryzykować aż tak bardzo. Choć to było bardzo głupim stwierdzeniem, gdyż przyjechanie na klif było bardziej ryzykowne, niż spojrzenie na brunetkę.

- Bardzo - odrzekła w pełni oczarowana krystalicznie czystym, turkusowym morzem, rozprzestrzeniającym się przed jej zachwyconym wzrokiem. Gdy tylko Jan usłyszał jej rozmarzony głos, zachciał tak bardzo na nią spojrzeć, ale nie mógł. Coś wewnętrznie mu na to nie pozwalało, bojąc się, że gdy tylko to zrobi odczuje ból w sercu dwa razy mocniej, niż powinien. Szczególnie, gdy okaże się, że nie był na tyle wytrwały, by sprawić, żeby dziewczyna ponownie go pokochała.

Remind me of our past | JannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz