Rozdział 4

1.7K 88 15
                                    

W tym zatęchłym więzieniu spędziłam całe trzy dni. A przynajmniej tak mi się wydawało oraz tak właśnie wskazywała obecnie zapalona lampka na suficie.

Przez ten cały, miniony czas Zack zawitał do mnie tylko jeden raz, dwa dni temu, kiedy to przyniósł mi szklankę z wodą.

Leżałam i czułam, jak z mojego ciała dosłownie uchodzi życie. Byłam głodna, spragniona, brudna i niewyspana. Czułam się jak wrak, któremu już nikt nie może pomóc.

Niespodziewanie usłyszałam skrzypienie drzwi. Nie musiałam nawet patrzeć w tamtym kierunku, aby domyślić się, kto postanowił mnie odwiedzić. Przecież on, jako jedyny miał dostęp do tego pokoju i jako jedyny mógł z niego korzystać. Używać go do zamykania mnie i skazywania jedynie, na własne towarzystwo.

- Wstawaj! - rzucił szorstko, najpewniej nadal stojąc w progu drzwi. Zdradził mi kiedyś, że nienawidzi bałaganu i ten pokój, razem z grubą warstwą kurzu na podłodze, niesamowicie go odpycha. Jednak zamykanie mnie tam, nie stanowiło dla niego żadnego, większego problemu.

Leżałam twarzą do ściany, całkowicie znużona, po nieprzespanej nocy. Nie miałam siły wykonać żadnego ruchu, a co dopiero podnieść się na równe nogi.

- Jennifer, czekam! - krzyczał na mnie. Znowu. Czyli pewnie dalej miał całkowicie zepsuty humor, który najpewniej, a raczej na pewno odbije się na moim samopoczuciu. Zresztą jak zwykle.

Powoli podniosłam się z materaca i obróciłam głowę w jego kierunku, cały czas podtrzymując się rękami, aby nie upaść na posłanie. Również nie zbyt szybko wstałam na proste nogi, lekko podtrzymując się ściany. W tym momencie zobaczyłam również, że mężczyzna trzyma szklankę z wodą.

Matko. Jak bardzo chciało mi się pić!

Wiedziałam, że nie przyniósł mi tego napoju tak po prostu, z dobroci serca. Musiał tu być jakiś ukryty haczyk.

- To nie jest nagroda. - wprawił wodę w ruch, przez co kilka kropel spadło na ziemię. - Nie chcę, aby nasze dziecko musiało cierpieć, przez głupotę jego matki. - stwierdził, samemu upijając spory łyk. Dlaczego mi to robił?

Przez chwilę stałam w totalnym osłupieniu, ledwie powstrzymując się przed rzuceniem jakiegoś komentarza w jego kierunku, ponieważ, wyjątkowo miał rację. Nie powinnam była w jakikolwiek sposób próbować odmienić swój los, a moje dziecko potrzebowało dostarczenia mu jakichkolwiek substancji odżywczych, czy napoi. Zgadza się. Moje dziecko. On nie zasłużył sobie na miano rodzica.

Więc wykonałam pierwszy krok dystansu, który nas dzielił. Usłyszałam wtedy ciche skomlenie, które mogło mi uświadomić, co będzie dalej.

- Klękaj. - rzucił, ponownie chłodno.

Popatrzyłam na niego z przerażeniem. Przecież widział, jaki problem stanowi dla mnie postawienie jednego kroku. Ja nie dam rady mu obciągnąć. Nie będę miała siły, by nawet wrócić na materac.

- Zack. - powiedziałam cicho i błagalnie. - Proszę, ja...

- Na kolana. - zarządził, przerywając mi i ewidentnie tracąc cierpliwość.

Co innego mogłam zrobić?

Moje nogi opadły na zimny beton, brudząc się przy tym warstwą kurzu, lepiącego się do podłogi.

- Poczołgaj się do mnie. - kolejny, poniżający rozkaz trafił do moich uszu. Już chyba wolałabym wsiąść jego męskość do ust.

Przez chwilę miałam zamiar tego nie robić. Postawić się mu i temu wszystkiemu, co ze mną robił. Przecież mogłam. Tak mi się przynajmniej wydawało. Wiedziałam, że w jego oczach jestem nikim, a bardziej niczym. Nawet, gdy spróbuję się postawić, on to wykorzysta. Obróci w taki sposób, bym to ja czuła się winna.

Kobieta Mafii 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz