Cały dzień spędziłam w towarzystwie Christophera, który nie opuszczał mnie praktycznie na krok. Na prawdę, nie żartuje, choć chciałabym. Mężczyzna cały czas siedział obok mnie na kanapie w salonie. Czasem ze mną rozmawiał, jednak znacznie większa część czasu minęła nam w ciszy. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz było wybawieniem. Uwielbiałam bruneta i byłam ogromnie wdzięczna za to, co dla mnie zrobił, ale obecnie i po wszystkim, czego doświadczyłam nie mogłam ponownie się do niego zbliżyć. Już raz komuś zaufałam. Wszyscy wiemy jak to się skończyło.
Jedyne, co przemyślałam, to propozycja Christophera dotycząca spotkań z psychologiem. Wiem, że te rozmowy na pewno mi nie zaszkodzą, a mogą nawet pomóc. Chociaż w niewielkim stopniu.
Wciągu dnia udało mi się także zadzwonić do Lucy, która, jak się okazało, zostawiła karteczkę ze swoim numerem telefonu i poprosiła pana domu, abym do niej zadzwoniła. Miło było wiedzieć, że ktoś się o mnie martwi. Dobrze było też usłyszeć, że Zack, który ponoć intensywnie mnie poszukuje, nie zapukał do drzwi dziewczyny, która, jak okazało się z rozmowy, zwolniła się tuż przed moją ucieczką. Pozostawało mi tylko mieć nadzieję, że blondyn nie pomyśli o niej, lub nie będzie wiedział, gdzie mieszka.
Oczywiście, zapewniłam ją, że zawsze może zamieszkać tutaj. Ona jednak odmówiła.
- Dzień dobry, szwagierko! - usłyszałam, kończąc rozmowę.
- Lucas! - zdenerwowałam się i odłożyłam komórkę na blat w kuchni. - Przestań mnie tak nazywać!
- To może w takim razie ,,żono mojego ukochanego brata". - powiedział Olivier, który tyle co wszedł do kuchni. - Uważam, że brzmi dużo lepiej.
- Zamknijcie się. - do pomieszczenia wszedł Christopher. - Sami poszukajcie sobie kobiet i mówicie do nich co tylko chcecie, ale zostawcie Jennifer w świętym spokoju. - stwierdził chłodno, mierząc ich wzrokiem. - Nie macie nic lepszego do roboty? - zapytał, na pozór spokojnie.
Widziałam, że młodszy z nich ma jeszcze zamiar się odezwać, jednak nie robi tego, spotykając wzrok swojego starszego brata. Chociaż, właściwie, dobrze, że się nie odezwał. Nie zniosłabym kolejnych, złotych stwierdzeń, typu: ,,Dobrze, że troszczysz się o swoją żonę'' , albo: ,,Wiadomo, rodzina jest najważniejsza".
Ostatecznie, obaj opuścili pokój, nawet się nie odzywając. Wchodzili po schodach, jednak nie słyszałam, żadnych innych dźwięków, poza skrzypieniem desek.
- Przemyślałam temat psychologa. - powiedziałam szybko, zanim zdążyłabym się rozmyśleć. - Chciałabym z kimś porozmawiać. Tylko proszę, jeżeli możesz, umów mnie na wizytę do kobiety. Nie będę zwierzać się z tego wszystkiego mężczyźnie. Po prostu nie dam rady. - odparłam. Pozostawało mi jedynie czekać na jego reakcję.
- Bardzo się cieszę. - odparł i złapał moje dłonie w swoje. - Załatwię to tak szybko, jak tylko będę mógł.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się promiennie.
- Nie masz za co. - machnął ręką i sięgnął po laptopa, który od jakiejś godziny leżał na kuchennej wyspie. - A teraz, jeżeli pozwolisz, wybierzesz sobie jakieś ubrania. - stwierdził, po czym otworzył klapę urządzenia. W międzyczasie usiadł tez na jeden z wysokich taboretów. Ja uczyniłam podobnie.
- Co? - zapytałam zdziwiona. - O czym ty do mnie mówisz, Christopher?
- Myślę, że na razie nie chcesz wychodzić do jakiegoś butiku, albo zwyczajnego sklepu i jak najbardziej to rozumiem. Myślę, że w niedługim czasie musisz powoli zacząć wychodzić na zewnątrz, chociażby na spacer do parku, ale na pewno nie teraz. - chwilę się nad czymś zastanawiał. - No chyba, że czujesz się na siłach. W tedy możemy też pojechać gdzieś stacjonarnie. Musisz mi tylko powiedzieć.
- Możemy zrobić, jak ty... - zaczęłam, jednak on bardzo szybko mi przerwał.
- Możemy zrobić tak, jak wolisz. - odparł spokojnie, chociaż sądząc po zaostrzonych brwiach, wcale nie był spokojny. Wydawał się raczej wściekły. - Nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy, gdy zwyczajnie mi odmówisz.
- Jeżeli to nie problem, to chciałabym pojechać do jakiegoś sklepu i powoli spróbować się przyzwyczaić do przebywania w grupie ludzi. Jeżeli mógłbyś zabrać mnie do pojedynczych sklepów, a nie do galerii, byłabym Ci ogromnie wdzięczna. - wydusiłam, nie chcąc, aby moje słowa brzmiały jak rozkaz. Zack już dawno stwierdziłby, że jestem niewdzięczna i znowu zamknąłby mnie w tej strasznej celi. Ale przecież przed moimi oczami nie stał ten pozbawiony wszelakich uczuć blondyn, tylko brunet, który chciał dla mnie jak najlepiej.
- Cudownie. W takim razie możemy pojechać nawet zaraz. - odparł, jakby tylko czekał, aż skończę mówić. - Chyba, że wolisz pojechać trochę później.
Nie odezwałam się. Z przyzwyczajenia założyłam, że to on podejmie decyzje, a mi pozostanie jedynie się z nią zgodzić.
- Jennifer? - zapytał, czym zwrócił na mnie swoją uwagę. - Co wybierasz?
- Wolałabym pojechać teraz. O ile nie będzie to dla Ciebie pro...
- Ty nigdy nie jesteś problemem. - przerwał mi. - Nigdy nim nie byłaś i nigdy nie będziesz. - powiedział, aby następnie lekko podnieść mój podbródek i pocałować prosto w usta.
- Co ty robisz?
- Próbuję Ci udowodnić, że nigdy nie będę uważać, że jesteś problemem. - popatrzył prosto w moje oczy. - A teraz proszę Cię, wychodźmy. Bo w innym wypadku chyba nie będę mógł się powstrzymać przed całowaniem tych pięknych usteczek.
***
Wieczorem, po zakupach leżałam w łóżku Christophera i jeszcze raz oglądałam i zachwycałam się tym wszystkim, co mężczyzna mi kupił. Odwiedziliśmy jeszcze mój rodzinny dom, aby zabrać stamtąd wszystkie, przynajmniej na chwilę obecną potrzebne rzeczy. Razem uznaliśmy, że lepiej będzie, jeśli na razie nie wrócę do domu.
Dlaczego? To bardzo proste.
Będzie to miejsce, które Zack, z pewnością odwiedzi, jako jedno z pierwszych, zaraz po przyjeździe do Bristolu. Gdy tam zajrzy, nikt, ani nic nie będzie stanowiło dla niego oporu. Tutaj, nie dość, że rezydencję chroniło wielu ochroniarzy, to jeszcze trzech braci Danrow było gotowych skoczyć za mną w ogień.
Odwiedziliśmy też komisariat policji i moich starych znajomych. Lili była bliska uduszenia mnie, a Brada dosłownie zatkało.
Wiedziałam, że wszyscy mężczyźni, których na moje szczęście, bądź nieszczęście miałam okazję poznać, najprawdopodobniej nie wiedzą o moim ,,cudownym" ocaleniu, jak to pięknie ujął jeden z funkcjonariuszy. Jeszcze nie wiedzą, w przeciągu kilku dni się dowiedzą. Jak nie z wiadomości, to od siebie nawzajem, albo ewentualnie sami im to powiemy.
- O czym tak rozmyślasz? - usłyszałam głos Christophera, który tyle co wyszedł z łazienki.
- O niczym konkretnym, tak właściwie. - stwierdziłam. - Bardzo dziękuję za zakupy, ale na prawdę nie musiałeś.
- Ale chciałem. - stwierdził, bez ogródek. - Chciałem, żebyś była szczęśliwa.
- Mimo to jeszcze raz chcę Ci podziękować. Na prawdę wiele to dla mnie znaczy.
- Jesteś pewna, że chcesz spać ze mną? - zapytał, kompletnie zmieniając temat i nawiązując do naszej wcześniejszej rozmowy.
Obawiał się , że nasze wspólne spanie będzie przywoływać moje negatywne wspomnienia.
Ja, z kolei twierdziłam, że będę z nim bezpieczna.
- Tak, jak niczego innego.
- Dobrze. - powiedział i wszedł pod kołdrę. Oczywiście uważał, by nie znaleźć się zbyt blisko mnie. Nie chciał mnie przerazić.
- Myślisz, że będę mogła wrócić na studia? - zapytałam nagle, chyba kompletnie zbijając chłopaka z tropu.
- Można pojechać na twoją uczelnię i podpytać. - stwierdził. - Pewnie wiedzą, że są to nie codzienne okoliczności oraz, że byłaś dobrą studentką.
Co by teraz tutaj odjebać?
CZYTASZ
Kobieta Mafii 2
Romance[Pierwsza część: Kobieta Mafii] Została porwana przez osobę, którą jak sądziła kochała. Stała się więźniem mężczyzny, który od początku miał wobec niej złe zamiary. Kobieta dowiaduje się, że nosi pod sercem jego dziecko. A ktoś, kto żywi do niej s...