Nareszcie, po sześciu tygodniach, mogłam zdjąć gips. W sumie po przyzwyczajeniu się nie było już tak źle. Nauczanie w domu pod wieloma względami było świetne. Gdyby Vincent kazał mi mieć je dłużej nie narzekałabym. Brakowało mi tylko towarzystwa. Szkoła była póki co jedynym miejscem spotkań z Violet, co planowałyśmy zmienić, ale Will i Vince się nie zgodzili. Ze względu na moje bezpieczeństwo, rzecz jasna. Ja rozumiem, że po wydarzeniach sprzed kilku tygodni mogą być bardziej ostrożni, ale bez przesady. Drugim argumentem była moja złamana noga. Z niewiadomych mi przyczynnie zapraszaliśmy do rezydencji znajomych, a szanse na wyjście z niej były równe zero. Dlatego tak się cieszyłam.
Co do tematu samookaleczania się Willa nic się nie dzieje. Na szczęście to było jednorazowe. Mój atak paniki też został przeoracowany u psychologa. Było lepiej. Już nie panikowałam słysząc podniesiony głos, chociaż nadal się wzdrygałam. Ten strach w końcu zniknie, wspomnienia nie.
Na nauczaniu domowym miałam zostać jeszcze tydzień, żeby upewnić się, czy na pewno mogę chodzić. Nie żebym narzekała. Obawiałam się pytań, ponieważ Vince zabronił rozmawiać o porwaniu z kimkolwiek postronnym. Co prawda Hailie wróciła do szkoły już dwa tygodnie przede mną, więc to ona najprędzej zostanie obsypana pytaniami, ale jednak. Dla osób, które lubią ploteczki jestem dodatkową szansą.
Kiedy nadszedł dzień, w któryn miałam pojechać do szkoły po takiej przerwie, bardzo się stresowałam. W tym roku szkolnym więcej mnie nie było, niż na odwrót. Teraz z przyjemnością nadrobię ten czas, chyba, że znów ktoś mnie porwie. Żarcik. Ale tak na serio, ktokolwiek pisze scenariusz do mojego życia nie zrobiłby mi tego, prawda?
Wygramoliłam się z auta Shane'a kończąc te rozmyślania. Momentalnie kilkanaście par oczu skierowało się na mnie. Ze stresu przygryzłam wargę i szybkim krokiem udałam się do budynku szkoły. Przy wejściu, jak to zwykle bywa, stało kilka grupek znajomych, zachowując się za głośno i śmiejąc się z bóg wie czego. Jak się spodziewałam tematy ich niektórych rozmów zmieniły się na mnie. Przyznam, że powoli zaczynałam się do tego przyzwyczajać.
Z ulgą znalazłam Violet, która była jedną z niewielu osób, które traktowały mnie normalnie. Zmierzając do klasy rozmawiałyśmy o niezbyt ciekawych rzeczach.
Po kilku lekcjach czułam się nadwyraz dobrze. W końcu normalnie. Chyba jednak nie powinnam była cieszyć się za szybko. Natknęłam się na tą jedyną osobę, której nie chciałam spotkać. Oczywiście mowa o Olivierze. Już nawet po części zdążyłam o nim zapomnieć.
- O, wróciłaś - zauważył. Wow, spostrzegawczy - Czekałem na ciebie.
- Serio, znowu ty? - zapytałam obojętnym głosem. Nie dam się drugi raz sprowokować.
- Mogę liczyć na spotkanie? - zapytał. I on się jeszcze pyta, czy ja źle usłyszałam? Stanęłam w miejscu, wzięłam głęboki wdech i wytłumaczyłam:
- Otóż nie. Nie jestem tobą zaiteresowana chociażby w najmniejszym stopniu, więc jeżeli mógłbyś sobie pójść byłabym bardzo wdzięczna - mówiłam wolno i wyraźnie. Gdyby nie treść wypowiedzi, możnaby pomyśleć, że rozmawiam z przedszkolakiem.
- Spokojnie - powiedział, na co przewróciłam oczami.
- Jestem spokojna i spokojnie cię proszę; daj mi spokój.Olivier widząc, że nie ulegnę zrobił coś, czego zupełnie bym się nie spodziewała. Wsadził dłoń do kieszeni w poszukiwaniu jakiegoś przedmiotu, który okazał się być żyletką. Serce zabiło mi mocniej.
- Jak teraz ze mną nie pójdziesz, zabiję się - powiedział ze śmiertelną powagą w oczach. Głośno przełknęłma ślinę i powoli twierdząco pokiwałam głową. Chłopak złapał mnie za nadgarstek i niedelikatnie pociągnął mnie po schodach i zaprowadził do męskiej toalety.- Czego ty ode mnie chcesz? - zapytałam ze ściśniętym gardłem.
- Ciebie - odparł.
Złapał mnie za ramiona i podprowadził powoli do ściany. Kiedy przycisnął mnie do niej za mocno, powoli zaczął zbliżać się do moich ust. Domyśliłam się, co chce zrobić i bardzo mi się to nie podobało. Jednak byłam silnie przyszpilona do zimnych łazienkowych kafelków i nie mogłam uciec.
CZYTASZ
𝖦𝗐𝗂𝖺𝗓𝖽𝗄𝖺 | 𝖱𝗈𝖽𝗓𝗂𝗇𝖺 𝖬𝗈𝗇𝖾𝗍
Fanfiction[...] - Co ty się tak cieszysz? - zwrócił się do mnie Shane. - Bo mnie ze sobą wzięliście - odparłam. - Mielibyśmy pojechać bez ciebie? To by nie było to samo - uśmiechnął się do mnie starszy z bliźniaków. Przyciągnął mnie do siebie i objął rami...