5 - 𝖭𝗂𝖾 𝖽𝗈 𝗄𝗈𝗇́𝖼𝖺 𝗆𝗈𝗃𝖺 𝖽𝗓𝗂𝖾𝗐𝖼𝗓𝗒𝗇𝖺

268 9 4
                                    

Obudziłam się po dziewiątej. Spałam ponad trzynaście godzin, to mój nowy rekord.

Zgodnie z tym, co postanowiłam wczoraj, zostałam w domu. Leżałam na leżaku przy basenie i czytałam, aż wszedł tam Dylan.
- O, tutaj jesteś - powiedział.
- Yyy... Cześć?
- No cześć, cześć, co tam? - był dla mnie podejrzanie miły.
- Dobrze, siedzę sobie i czytam. Chciałeś coś? - zapytałam. Zachowywał się dziwnie.
- No bo jest sprawa... Potrzebuję pomocy - zaczął - Tutaj obok jest taki dom, no i mieszka w nim taka moja... przyjaciółka...
- Przyjaciółka, czy twoja dziewczyna?
- No... Nie do końca moja dziewczyna. Można powiedzieć, że była, tylko troszkę ją olałem. Ale plan jest taki, żeby znowu nią była i potrzebuję ciebie.
- Co mam zrobić? - spytałam. Ten cały jego plan nie wydawał mi się za dobry.
- Musisz tylko ze mną pójść w takie jedno miejsce, ty sobie tam odpoczniesz, poleżysz i tyle, okej?
- Ona tam przyjdzie?
- Raczej tak.
- Czy ty chcesz w niej wzbudzić zazdrość?
- No, teoretycznie to tak.
- Nie, no proszę. To jest zły pomysł! - próbowałam wybić mu to z głowy.
- To co mam niby zrobić?
- Pójść do niej i przeprosić!
- Ale ona nawet nie chce mnie widzieć, tak będzie łatwiej - upierał się Dylan.
- Ja tam z tobą nie pójdę - oznajmiłam.
- To może wezmę Hailie...
- Ona też się nie zgodzi! To po prostu jest totalnie beznadziejny pomysł!
- A gdybym jej nie powiedział o Martinie, tylko zaprosił na plażę? - zaczął się zastanawiać na głos.
- To się nie uda - protestowałam, ale on już miał inny plan. Nie spodziewałam się, że będę musiała mu wybijać z głowy głupie pomysły. Dał radę namówić Hailie, bo zobaczyłam, jak wychodzą razem z domu. Ciekawe, jak to się potoczy.

Nie mogłam już się skupić na książce, więc wróciłam do środka. Poszłam po wodę, a w kuchni spotkałam ojca.
- Witaj, Inez - przywitał mnie.
- Cześć.
- Chciałabyś może pójść ze mną na spacer? - zapytał. Zgodziłam się, bo po pierwsze nie miałam nic innego do roboty, a po drugie chciałabym lepiej go poznać. Wyszliśmy z domu praktycznie od razu.

Perspektywa Camdena

O czym ja mam z nią rozmawiać? Mam przeprosić jeszcze raz? Pośmiać się? A może bardziej poważnie... opowiedzieć historię Lissy? Nie, w życiu. Jeżeli ktoś myśli, że nie mam żadnych słabości, nie ma racji. Wstyd się przyznać, że dorosły człowiek, który według wszystkich jest silny potrafi się popłakać jak małe dziecko. Zdarza mi się opłakiwać Lidsay Monet, mam odruchy wymiotne, gdy słyszę ,,laleczka". Za wszelką cenę muszę zachować moje córki przed takim losem. Przeraża mnie myśl, że coś takiego mogłoby się w ogóle wydarzyć...

Dość o tym. Tu i teraz jestem z moim najmłodszym dzieckiem na spacerze, a ja już zdążyłem się zamyślić.
- Chciałabyś może mnie o coś zapytać? - zacząłem rozmowę. Liczyłem na to, że będzie miała pytania, ale ona zaprzeczyła - W takim razie może chciałabyś mi coś powiedzieć, albo żebym ja o czymś powiedział?
Inez chwilę myślała, po czym powiedziała:
- Możesz mi opowiedzieć o dzieciństwie chłopaków?

Na ten temat mogę jej jedynie powiedzieć, że ma się nie zachowywać jak te dzikusy. Przywołałem jednak kilka wspomnień, aby się nimi podzielić.
- Jak byli mali, to nie zachowywali się zbyt dobrze. Może Vincent i William nie byli tacy nieznośni jak Dylan oraz bliźniaki. Na przykład raz Tony powiedział Shane'owi, że jeśli włoży sobie tic-taca do nosa, będzie mógł latać. Mieli wtedy może po siedem lat, ale nadal byli strasznie głupi. Shane rzecz jasna to zrobił. Siedziałem wtedy w gabinecie, więc to ja pojechałem z nim na sorr. Przesiedzieliśmy tam prawie do rana, a jak wróciliśmy, to Tony w świetnym humorze zwijał się ze śmiechu, bo mu się udało nabrać brata.

Inez się zaśmiała i zapytała, czy mam więcej historii. Mam aż za dużo.
- Pewnie się domyślasz, że chłopaki mieli opiekunki. Mieliśmy takie umowy, że jedna opiekunka nie może mieć na głowie więcej niż dwójkę dzieci. Raz zdarzyła się wyjątkowa sytuacja, w której jedna z opiekunek została z najmłodszą trójką. Will wyszedł na nocowanie, więc go nie było, Vince też gdzieś wyszedł. Shane, Tony i Dylan stwierdzili, że zagrają w chowanego. Niania się ucieszyła, bo to przecież spokojna zabawa, przypilnowała, żeby Shane nie podglądał licząc i została w salonie. Tony został znaleziony, zaczęli razem szukać Dylana, a jego nigdzie nie było. W końcu poszli do opiekunki, powiedzieli, że Dylan zniknął, i zaczęli szukać wszyscy razem. Znaleźli go po dwóch godzinach. Zasnął na dnie mojej szafy. Był niewiarygodnie zadowolony z tego, że wygrał w grę. Opiekunka bardzo się zdenerwowała.

𝖦𝗐𝗂𝖺𝗓𝖽𝗄𝖺 | 𝖱𝗈𝖽𝗓𝗂𝗇𝖺 𝖬𝗈𝗇𝖾𝗍Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz