17 - 𝖹𝖺𝖼𝗂𝖾̨𝖼𝗂𝖾

220 12 3
                                    

Siedziałam przy swoim biurku i sobie rysowałam. Jakiś czas temu dostałam od braci świetny i z pewnością też drogi zestaw kredek, dzięki któremu jeszcze bardziej chciałam się w tym szkolić.
- Inez, chodź na obiad! - zawołał mnie Shane. Może to zabrzmi dziwnie, ale na prawdę nie mogłam się doczekać tego obiadu. Powodem było to, że mieliśmy zjeść go wszyscy razem, co ostatnio zdarzało się bardzo rzadko. Zakładam, że pomysł na spędzenie ze sobą czasu było spowodowane mną. Ale ja na prawdę się staram przynajmniej porozmawiać z rodzeństwem. Z Violet moje relacje też wyglądają już znacznie lepiej.

W pośpiechu odkładałam przybory do rysowania, a kiedy zamykałam szkicownik przypadkowo zacięłam się kartką. Syknęłam z irytacją, opuściłam rękawy bluzy i zbiegłam po schodach. Usiadłam przy stole na przeciwko Dylana. Jedliśmy i rozmawialiśmy, kiedy nagle usłyszałam:
- Inez, co ty masz na nadgarstku?

Zdziwiłam się, o co mu w ogóle chodzi, jednak kiedy spojrzałam na swoją rękę w pierwszym momencie się przeraziłam. Prawie cała moja biała bluza na przedramieniu była pokryta krwią. Przypomniałam sobie o tym zacięciu, którego to wina.
- Inez, czy ty się... tniesz?
- Co? Nie! - zaprzeczyłam. W sumie tak to mogło wyglądać - Zobaczcie, tylko się zacięłam - mówiąc to podwinęłam rękaw bluzy.
- Jesteś tego pewna? - dopytywał się Will. Wkurza mnie to, że oni zachowują się jakby coś się ze mną działo, kiedy tak nie jest.
- Gdybym się cięła, to myślę, że miałabym tu więcej ran - stwierdziłam.
- A skąd my to mamy wiedzieć, Inez, ile miałabyś ran, nikt się tu nie samookalecza - powiedział Will.

Nie chcę mu zwacać uwagi, ale sam kiedyś to zrobił. Najwidoczniej nie tylko ja o tym pamiętałam, bo Dylan, Shane i Tony wymownie spojrzeli się na tego brata. Chwilę później Hailie, oczywiście bez słów, spróbowała jakoś przekazać tej trójce, że to nie w porządku. Zdecydowanie popierałam ją w tej kwestii, ponieważ okaleczanie się było dla Willa trudnym tematem. Ciekawe jak się wtedy czuł... Lordzie, o czym ja myślę?

W każdym razie śmieszy mnie to, jak oni się tak w siebie wpatrują próbując rozmawiać telepatią czy coś. Z perspektywy kogoś, kto stoi obok, a tym bardziej nie zna kontekstu rozmowy musiałoby to wyglądać przekomicznie.
- Halo, Inez - przerwała moje zamyślenie Hailie - Idź to zdezynfekuj.

Wstałam od stołu i udałam się do wspólnej łazienki, bo tam powinno być coś do dezynfekcji. Przeglądając szuflady natknęłam się na żyletki. Wzięłam jedną i zaczęłam się jej przyglądać. A co gdyby tak... Nie. Takie pomysły nie mają prawa skończyć się dobrze.

Zatamowalam krwawienie i wróciłam do mojego rodzeństwa. Shane i Tony szeptali sobie coś ewidentnie o mnie, Dylan wykłócał się z Vincentem, Will stał prosząc wszystkich, żeby się uspokoili, a Hailie krzyczała na Dylana. To jest jakiś cholerny dom wariatów.

- Ogarnijcie się wszyscy! - krzyknęłam. Wszyscy momentalnie spojrzeli się na mnie i na chwilę zamilkli czekając aż ktoś odezwie się pierwszy.
- Dlaczego to zrobiłaś, Inez? - zaczął Will.
- Co zrobiłam? - zapytałam, jakby to nie było oczywiste.
- No czemu się pocięłaś, chyba proste! - wtrącił się Dylan. Ja w to po prostu nie wierzę, oni na prawdę myślą, że to jest rana po samookaleczaniu.
- Przecież mówię, że to przez Tony'ego!
- Nie prawda debilu! - zaprzeczał wspomniany brat.
- Nie pocięła się! - Hailie jako jedyna zachowała myślenie w tej sprawie. Jeszcze ewentualnie Vincent, ale on tylko siedział i nie wtrącał się do rozmowy. W sumie prędzej nazwałabym to przekrzykiwaniem się niż rozmową.
- No właśnie! Po co od razu się tak denerwujecie? Chcecie, to pooglądajcie sobie tą ranę, zobaczycie, że to tylko zacięcie - mówiąc to podwinęłam rękaw bluzy pokazując wszystkim niezbyt głębokie draśnięcie.

Moje rodzeństwo wzięło sobie możliwość obejrzenia tego do serca, bo już zaraz każdy z nich oprócz Hailie pochylił się nad moim nadgarstkiem. Nawet Vince spojrzał. I to wszystko tylko po to, żeby stwierdzić:
- Faktycznie masz rację, Inez.

𝖦𝗐𝗂𝖺𝗓𝖽𝗄𝖺 | 𝖱𝗈𝖽𝗓𝗂𝗇𝖺 𝖬𝗈𝗇𝖾𝗍Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz