10. Delikatne serce

66 4 1
                                    

Natasha

Dzień wyzwania był już jutro. Dzień który okaże się najgorszym koszmarem w mojej historii. Rozmyślając nad jutrzejszym dniem zapomniałam o trwającym właśnie treningu. Coraz mniej przykładałam się do każdego treningu, co zauważył Simon.

-Nati. – Złapał mnie za ramiona. – Co się dzieje? Widzę, że coś jest nie tak.

Popatrzyłam na trenera i uśmiechnęłam się sztucznie.

-Jest w porządku po prostu jestem ostatnio zmęczona. – Simon odsunął się ode mnie i klasnął w ręce.

-Dobrze w takim razie chwila przerwy jeśli tego potrzebujesz. – Burknął niezadowolony.

-Nie, nie nie nie nie...dam radę. – Położyłam rękę na karku.

-Dobrze w takim razie jeszcze raz. Ale wiesz co. – Złapał się Simon za brodę i zmrużył oczy. – Usuniemy niektóre skoki. Te które ci nie wychodzą.

Moja brew podniosła się w górę. Byłam w szoku, że trener sam to zaproponował. Podjechałam do bandy i stanęłam obok Simona. Trener wziął notes z wszystkimi zapiskami i chwycił za długopis.

-To tak usunął bym tak...potrójnego axel'a, potrójnego flip'a...nawet jeśli robisz go znakomicie. Zostawił bym tak Salchow, Toe-loop, Loop, Euler... dodałbym Combiation spin i wyrzuciłbym Waltz'a. Co ty na to? Waltz wyrzucam bo jest zbyt łatwy, jak na ciebie. – Uśmiechnął się do mnie Simon.

-Czyli został Salchow, Toe-loop, Loop, Euler i Combiation spin. – Powtórzyłam wyskoki. – Jak dla mnie bomba nie będę musiała ćwiczyć tego cholernego Axel'a.

-To i tak cię czeka. – Odłożył notes. – To co tańczymy z poprawkami teraz.

Kiwnęłam głową i pojechałam na środek lodowiska. Ustawiłam się w odpowiedniej pozie i czekałam aż zacznie się mój układ. Simon ustawił się kilka metrów obok mnie i również przyjął tą samą pozę co ja. Przetańczyliśmy cały układ. Od nutki do nutki. W końcu udało się nie wywrócić. Gdy piosenka się skończyła czułam falę ekscytacji. W końcu mi się udało.

Dziękuje!

Usłyszałam brawa trenera. Odwróciłam się do niego i ujrzałam jego uśmiech. Był ze mnie zadowolony. Po mojej czerwonej twarzy spływały kropelki potu, mimo to uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jeszcze kilka razy przećwiczyłam cały układ i nie zaliczyłam żadnej gleby.

-Nati, już koniec na dziś przetrenujesz się i będzie wtedy problem. –Trener, po którymś powtórzeniu układu zatrzymał muzykę.

-Masz rację. – Podjechałam do bandy i ściągnęłam śnieg z łyżew.

-Masz.

Wzięłam od Simona ochroniarze na ostrza i założyłam je na nie. Wyszłam z ręcznikiem na karku i pokierowałam się do szatni. Usłyszałam jeszcze jak Simon się ze mną żegna. Po jakimś czasie jaj również wyszłam z lodowiska. Mój organizm był rozgrzany nawet jeśli minęło piętnaście minut od zakończenia treningu. Otulił mnie zimny grudniowy wiatr, który wraz ze sobą przyniósł płatki śniegu. Poczułam jak mróz podrażnił moje nozdrza. Śnieg sięgał mi już po kolana, co uniemożliwiło mi znaczne poruszanie się. Wzruszyłam ramionami i powoli pokierowałam się w stronę domu. Szłam chodnikiem posypanym solą. Czułam jak drobinki soli niszczą mi buty od spodu. Obok mnie przejechało kilka samochodów, które spowodowały jeszcze większy podmuch wiatru. Zacisnęłam jeszcze mocniej szalik wokół mojej szyi, a ręce wsadziłam jeszcze głębiej do kieszeni.

Niech będzie już lato.

Przecież mówisz w lato, że chcesz aby była już zima. Odezwał się głos w głowie.

Zanim zajdzie słońceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz