Rozdział 4

573 40 0
                                    

*Martin*

- Możesz już wyjść? - odburknąłem, zatrzaskując drzwi przed tą wścibską dziewczyną. Najpierw mnie szpiegowała, a potem gapiła się jak jakiś dziwak. Ale przynajmniej wygląda na gorącą laskę, gdybym nie nienawidził tego miejsca to na pewno bym ją poderwał.

Po pierwsze, ta rodzina, a już szczególnie matka, czy kimkolwiek jest ta kobieta, która mnie przywitała przy wejściu, wydaje się być jakaś delikatna. 

"Witaj w Ameryce!" -  jakby to jeszcze było coś dobrego...

Po drugie, potrzebuję alkoholu, albo fajki, albo cholernego lotu z powrotem do domu.

Nie sądzę żeby moi rodzice albo ktokolwiek, kto stał za tym całym planem pomyślał o tym jak będę się czuł. A świadomość, że jest się tu tylko dlatego, że spieprzyłem swoje życie i każdy dookoła o tym wie, nie jest miłym uczuciem.

Rozejrzałem się po skąpo udekorowanym pokoju. Pomieszczenie jest spore z dużym podwójnym łóżkiem i oknami na całą ścianę z widokiem na osiedle. Podszedłem do okna, zrzucając buty na bok.

Osiedle było małe, o wiele mniejsze niż się spodziewałem i już wiedziałem, że to jest jedno z tych miast w którym każdy zna każdego.

Wskoczyłem do łóżka, chowając swoją bolącą głowę w poduszkę. Jedyną rzeczą, której potrzebuje by normalnie tutaj funkcjonować jest drink, albo chociażby dwa zaciągnięcia się zielskiem. Ale ci ludzie pewnie już dawno zostali poinformowani, że alkohol jest zabroniony.

*Zoe*

Gdy tylko weszłam do pokoju, cała zdenerwowana i rozkojarzona, napisałam do Lei.

Zoe: Jest przystojny i w ogóle, ale strasznie niemiły. Nie lubię go!

Parę minut później mój telefon zawibrował wraz z jej odpowiedzią.

Lea: ON JEST CHOLERNIE SEKSOWNY! Czemu?! Co zrobił?!

Stwierdziłam, że wyjaśnianie jej wszystkiego w smsie było bez sensu, więc do niej zadzwoniłam.

 - Ze szczegółami, Zoe Lorden! Ze szczegółami! - pisnęła, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu na moich ustach.

- Powiedział, żebym sobie poszła z jego pokoju i zamknął drzwi tuż przed moją twarzą. Poza tym, w ogóle nie rozmawia i ciągle wygląda na złego. - jęknęłam, powracając myślami do wyrazu jego twarzy, kiedy moja mama była na tyle miła żeby go przytulić. Właściwie, to ona przytula wszystkich ale na pewno chciała sprawić, by poczuł się jak w domu.

- Czemu byłaś u niego w pokoju? - byłam pewna, że właśnie się uśmiechnęła.

- Co? Zamknij się dobra, wiem co sobie pomyślałaś. Po pierwsze to nawet nie byłam w jego pokoju! Po prostu pokazałam mu gdzie on się znajduje, a on na mnie warknął bez powodu. - zaczęłam mówić co raz szybciej, stając się co raz bardziej zirytowana jego zachowaniem.

- Och... rozumiem. - Powiedziała powoli. - Może po prostu musi się przyzwyczaić do tego wszystkiego? Wiesz, mieszka z obcą rodziną jakieś milion kilometrów od domu.

Rozmyślałam nad jej słowami, wiedząc, że ma rację. Ten chłopak ma problemy i pewnie wciąż próbuje zrozumieć cały ten plan z wysłaniem go Ameryki. Ale to nie znaczy, że może być niemiły dla ludzi, którzy chcą mu pomóc.

- Tak, sądzę, że masz racje... - powiedziałam wzdychając - Ale jeśli znowu na mnie tak warknie, powiem mu gdzie może schować swoje podejście! - fuknęłam.

Usłyszałam Lee śmiejącą się po drugiej stronie słuchawki i również zaczęłam się śmiać.

- Myślę, że powinnaś! Porozmawiam z tobą później, okej? Josh tutaj jest. Idziemy oglądać ten głupi film o zombie, który tak bardzo chciał zobaczyć. A może ty też chcesz pójść? Nie wychodziłaś z nami od dawna! - zapytała się.

Garrix & MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz