*Martin*
Ta dziewczyna właśnie zaprosiła mnie na wyjście do kina z nią i jej przyjaciółmi i muszę przyznać, że na początku nie miałem zamiaru z nimi wychodzić, ale potem zrozumiałem, że to jedyna szansa by napić się drinka czy zapalić cholernego papierosa. Dwie rzeczy, których najbardziej teraz potrzebuje.
Dziewczyna wydaje się być jeszcze ładniejsza niż myślałem. Brązowe włosy i niebieskie oczy nie są w moim typie, ale w tym przypadku mogą być.
Nie miałem czasu by wziąć prysznic więc założyłem czarny t-shirt i wsunąłem stopy do pary białych conversów. Wziąłem portfel i zatrzymałem się przy drzwiach z dłonią zawieszoną nad klamką. Mam przeczucie, że wychodzenie w pierwszą noc odkąd tutaj jestem będzie cholernie niezręczne. Ale gówno mnie to obchodzi, w końcu sama mnie zaprosiła.
Otworzyłem drzwi i zobaczyłem pusty korytarz. Przypomniałem sobie jak dziewczyna mówiła, że jej pokój jest naprzeciwko mojego, więc podszedłem do drzwi i zapukałem dwa razy. Uśmiechnąłem się sam do siebie kiedy wpadłem na pewien pomysł.
Zapukałem jeszcze co najmniej pięć razy, a potem uderzałem z siłą swoją dłonią kolejne pięć razy. Usłyszałem szuranie i głośnie westchnienie po drugiej stronie, więc na pewno była w środku. Zacząłem pukać bez przerwy aż po dwudziestym razie drzwi otworzyły się z impetem.
- Co jest? - Dziewczyna praktycznie krzyknęła, jej twarz była cała czerwona, a oczy rozszerzone.
- Zemsta, tak myślę.
- Naprawdę cie nie lubię. - warknęła. - Poczekaj na dole. Zaraz tam przyjdę. - zamknęła drzwi przed moim nosem.
Nikt nigdy się tak do mnie wcześniej nie odnosił. To tak jakby nie wiedziała kim ja jestem. To dziwne uczucie, być upominanym, ale mała część we mnie się tym w ogóle nie przejmowała.
Idąc w stronę schodów słyszę rodziców dziewczyny o czymś dyskutujących. Przecieram oczy dłońmi. Przysięgam, jeśli tylko mnie kurwa dotkną... Próbowałem zejść na dół najciszej jak potrafiłem i kiedy tylko dotarłem do ostatniego schodka, rozległ się skrzypiący dźwięk i głosy ucichły. Ja pierdole.
- Martin! - usłyszałem piskliwy głos.
Och, no i się zaczyna...
- Więc jednak idziesz zobaczyć ten film z Zoe?
Musiałem się zastanowić przez sekundę kim do cholery jest Zoe, ale potem zorientowałem się, że to musi być ta dziewczyna.
- Ech, tak. - powiedziałem powoli, ciągle zachowując dystans.
Nastąpiła cisza i nikt nic nie mówił, a ja bawiłem się moim portfelem kiedy jej rodzice wciąż się do mnie uśmiechali. Boże, czemu ci ludzie są tacy weseli przez cały czas?
Usłyszałem kroki i chyba nigdy w życiu nie czułem takiej ulgi, kiedy zobaczyłem Zoe schodzącą po schodach. Przeskoczyła ostatni stopień i podeszła do mnie.
Kurna, faktycznie jest o wiele ładniejsza niż myślałem. Jest wysoka ale wciąż o wiele niższa ode mnie.
Wyłączyłem się z transu kiedy usłyszałem jej ojca znacząco pochrząkującego. Jego wyraz twarzy zmienia się z konfuzji do surowego spojrzenia w moją stronę.
- Macie wrócić o 23. - spojrzał na mnie. - Ani minuty później.
Zoe westchnęła i pomachała mu na pożegnanie, biorąc klucze od samochodu spojrzała na mnie dosadnie kiedy nie ruszyłem się z miejsca.
Chwilę później byliśmy już poza domem i Zoe zaprowadziła mnie do jej samochodu, starego czarnego Chevroleta. Wyglądał jak złom. Chyba zauważyła moją minę bo powiedziała tylko "Nic nie mów.".
Kiedy tylko wsiedliśmy włączyła radio i wolna piosenka zaczęła grać. Wskazała na pasy obok mnie, a ja przecząco pokręciłem głową. Założyła ręce na piersiach i czekała, aż wreszcie zapnę te cholerstwo.
- Jaki jest cel tych pasów? Wciąż mogę umrzeć nawet jeśli je zapnę. - powiedziałem z irytacją.
- Masz rację. Wciąż możesz umrzeć. Tylko, że jak je zapniesz jest o wiele mniejsza szansa, że zginiesz niż kiedy byś ich nie zapiął. - powoli wyjaśniła.
- Nieważne. Czego ty kurwa słuchasz? - wskazałem na radio.
- To "Jet Plane" autorstwa Angusa & Julii Stone. - odpowiada - I nie przeklinaj.
- Gówniane podejście i gówniany gust muzyczny. Fajnie. - mruknąłem próbując odgadnąć jak wyłączyć radio.
- Słucham? - Zoe powiedziała powoli, złość przepełniała jej słowa. Spojrzałem na nią pytająco, a ona tylko zmrużyła swoje oczy zanim się obróciła.
Dziesięć minut minęło zanim dojechaliśmy do czegoś, co wyglądało na centrum handlowe. Kiedy zaparkowała na miejscu spojrzała na mnie.
- Ty jesteś tym, który ma gówniane podejście i zachowanie i naprawdę doceniłabym to jeśli przestałbyś być dla mnie takim okropnym, kiedy jestem wszystkim co w tej chwili masz, okej? Jeśli nie masz nic miłego do powiedzenia, to się nie odzywaj. - Zoe powiedziała brzmiąc jakby powstrzymywała swój gniew.
Zaśmiałem się z jej ostatniego zdania, a ona jedynie na mnie spojrzała zanim otworzyła drzwi i wyskoczyła z samochodu. Zrobiłem to samo i musiałem biec, żeby ją dogonić.
CZYTASZ
Garrix & Me
Fanfiction**TŁUMACZENIE FF @MARTINGARRIX, OPOWIADANIE NIE JEST MOJEGO AUTORSTWA(!), WSZELKIE PRAWA NALEŻĄ DO AUTORKI** Martijn Garritsen, znany jako światowej sławy DJ, Martin Garrix, został wysłany na roczną przerwę przez Spinnin Records i jego rodziców by p...