Rozdział 12

812 40 21
                                    

*Zoe*

Powoli odsunęłam się zza szafki i podeszłam do poręczy. Zerkając w dół, zobaczyłam jak męczy się z drzwiami i uświadamia sobie, że są zamknięte.

- Są zamknięte, to oczywiste. - szepnęłam głośno, schodząc po schodach najciszej jak się da, pomijając ostatni schodek.

Martin gwałtownie się obrócił, a jego oczy się rozszerzyły w zaskoczeniu zanim zmarszczył brwi.

- Daj mi klucze.

- Nie.

Czy on na poważnie pyta mnie o klucze, żebym mu je dała?

- Daj. Mi. Klucze. - warknął.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że mogę po prostu pójść na górę i powiedziesz rodzicom o twoim planie? - powiedziałam nieco złośliwie, krzyżując ramiona.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że mnie to nie obchodzi? - Martin zbliżył się do mnie, zniżając wzrok, kiedy mnie nim piorunował.

Wzięłam krok do tyłu i również zabijałam go wzrokiem, mimo że intensywność jego spojrzenia sprawiła, że moje policzki zaczęły płonąć.

- Po- Powinno. - zająknęłam się nieco, a on przesłał mi swój uśmieszek.

- Nie. Nie powinno mnie to obchodzić bo i tak niczego nie mogą zrobić. - zrobił kolejny krok w moją stronę, a ja się przemieściłam i zaczęłam iść do tyłu.

- Więc czemu tutaj jesteś? - zapytałam się, kiedy powoli do mnie podchodził.

- Cholera wie.

- Wciąż nie rozum-

- Albo dajesz mi te klucze, albo rozwalę te drzwi.

- Nie zrobiłbyś tego. - pisnęłam, nienawidząc siebie za bycie taką pod wpływem jego bliskości.

- Zrobiłbym.

- Co... Co mogę... zrobić żebyś został? - słowa leciały z moich ust w pośpiechu, zanim mogłam je sensownie poukładać w głowie i zrozumieć ich sens.

Na usta Martina ponownie wkradł się uśmieszek.

- Jest dużo rzeczy, które mogłabyś zrobić. - uśmiechnął się - Ale ja nie chcę zostać. Wiesz... Możesz po prostu pójść ze mną. - jego akcent sprawił, że oferta wydawała się być kusząca ale pokręciłam głową.

- Nie. Proszę. Pomyśl o tym - co robisz. - mój głos stał się drżący.

- Jeśli ze mną pójdziesz, nie zrobię niczego głupiego. - powiedział, a mój oddech utknął w gardle.

Idąc z nim i mając pewność, że się nie upije, nie zostanie zamordowany czy coś jest lepsze niż puszczanie go tam samego. Może jeśli tam będę, zmuszę go do bycia odpowiedzialnym.

- Okej, pójdę.

Martin się uśmiechnął. Wskazał na moją koszulkę z obrzydzeniem. Spojrzałam w dół na nadruk z małym jednorożcem, a potem z powrotem na niego.

- To impreza. Przebierz się.

Czemu on pomyślał o tym przede mną? A no tak. Zazwyczaj nie uciekam z domu na imprezy o 10 w sobotnią noc.

Po przebraniu się z prędkością światła w dżinsy i luźny ciemno niebieski top, spojrzałam w lustro chcąc mieć na sobie jakiś make-up. Przeczesałam włosy, a one stały się lekko pofalowane, nie wyglądały świetnie ale też nie za beznadziejnie.

Zeszłam po schodach ostatni raz spoglądając na sypialnie rodziców. Gdyby wiedzieli co się dzieje to by oszaleli. Mogę tylko się modlić by się nigdy nie dowiedzieli. Nigdy.

Garrix & MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz