Rozdział 10

602 37 1
                                    

*Zoe*

- Martin, to ja. Otwórz te cholerne drzwi.

Nawet nie wiem czemu tutaj stoję. Jestem prawdopodobnie ostatnią osobą, z którą chciałby teraz rozmawiać, pewnie chciałby zostać sam na sam. Chyba jednak chcę z nim porozmawiać, skoro rano był nawet miły.

Czy jednak na pewno był miły? Czy może po prostu zachowywał się jak frajer?

Usłyszałam warknięcie po drugiej stronie i szuranie stóp, zanim Martin otworzył drzwi.

- Czego? - burknął

- Wszystko okej? - zapytałam, zapewniając siebie, że się nie wkurzę.

- No czy to nie jest po prostu kurwa głupie pytanie.

Zignorowałam fakt, że przeklina i wzięłam głęboki wdech. Może jedynym sposobem na wytrzymanie z ludźmi wrednymi jak on, jest zachowywanie spokoju i niedanie sobą pomiatać. Kto wie, czy wtedy nie zauważy, że daleko nie zajdzie z byciem aroganckim i ostatecznie się uspokoi. Moja mama zawsze używała tej strategi, kiedy musiała się trudzić z moim bratem, kiedy był w "buntowniczej fazie". Pozwalała mu robić wszystko co chciał, aż w końcu sam się uspokoił. Mam nadzieje, że to podziała z Martinem.

- Mogę wejść? - kiwnęłam głową w stronę pokoju i podarowałam mu mały uśmiech.

- Nie.

Podszedł bliżej do drzwi ale ja wystawiłam rękę w momencie, kiedy się zamykały, moje palce zostały przytrzaśnięte przez sekundę. Wciągnęłam powietrze, mimo, że mnie nic nie zabolało.

- Kurwa. Co jest z tobą nie tak? - zapytał, przez jego twarz przeszła fala frustracji.

- Nic. Ja po prostu... - zaniemówiłam na sekundę, znów zastanawiając się po co tu w ogóle przyszłam.

- Ty po prostu co?

 - Chciałam sprawdzić czy wszystko gra.

- Już się o to spytałaś, a teraz spierdalaj.

- Przestań być takim wrednym! - wywróciłam oczami.

- Przestań być tak cholernie wścibska! - wywrócił oczami, papugując moje zachowanie i skrzyżował ramiona.

- Pozwolisz mi chociaż wejść tutaj na jedną sekundę?

- Po co? - zapytał, wyciągając jedno ramię by oprzeć się o futrynę. Jego mięśnie w ramieniu stawały się bardziej wydatne, kiedy je napinał. Przełknęłam ślinę, gapiąc się.

- Ja... um.- zmusiłam się do patrzenia na niego. - Porozmawiać?

- Dobra. - Martin odsunął się niechętnie od drzwi  i wyciągnął lewe ramie w przesadzonym geście zaproszenia do środka.

Pokój nie jest zabałaganiony ale na pewno do tego zmierza. Nie rozpakował jeszcze swojej walizki i nie pościelił łóżka. Poduszki dekoracyjne są rozwalone, a może raczej porozrzucane po całym pokoju. O mało się nie przewracam na jego butach rzuconych przed łóżkiem. Walczyłam z chęcią podniesienia tych poduszek i pościelenia łóżka, kiedy Martin stał niezręcznie w ciszy, patrząc wszędzie tylko nie na mnie. Ostatecznie się poddałam i schyliłam się, by postawić jego buty obok siebie, przy okazji złapałam dwie kwadratowe poduszki.

- Co ty kurwa robisz? - zapytał się, kiedy zebrałam wszystkie poduszki do rąk w stos i ruszyłam do łóżka.

- Sprzątam. - odpowiedziałam prosto.

- Myślałem, że przyszłaś żeby porozmawiać.

- I tak zrobiłam. Ja będę sprzątać a ty możesz zacząć rozmawiać. Właściwie to nic o tobie nie wiem.

Garrix & MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz