Rozdział 8

552 33 1
                                    

*Martin*

Za kogo się ona kurwa uważa?

Nie planowałem, żeby to wszystko tak wyszło ale nigdy nie byłem tym, który musiał zatrzymywać w sobie to jak się czuje, ale kiedy rzuciła przeszłością prosto do mnie nie mogłem już dłużej wytrzymać.

Zoe nie miała prawa chociażby się wkurwić, bo przecież nikt jej nie poprosił o to, by węszyła dookoła kiedy mnie szukała. Ale kiedy powiedziała, że kazali jej mnie nie zostawiać samego, nie mogłem uwierzyć w zachowanie tych cholernych ludzi, którzy traktowali mnie jak pięciolatka.

"Jesteś bardziej spieprzony niż myślałam!" to wytrąciło mnie całkowicie z równowagi. Ona nie wie o mnie nic, tak samo jak o powodach dlaczego jestem taki jaki jestem i czemu robię takie rzeczy, jakie robię. Faktycznie może jestem spieprzony, ale taki się nie urodziłem i tak, może potrzebuję pomocy, ale ja nie chcę pomocy. Ludzie tacy jak Zoe mnie wkurwiają, bo tylko się martwią o tym co robią inni zamiast myśleć "Hmm, to ich życie, może nie powinienem się do niego kurwa wtrącać."

I o co chodziło z tym jej wkurzeniem się? Nie musiała się o mnie martwić, ale jednak to zrobiła i to jest jej problem. Gówno mnie ona obchodzi i co sobie o mnie myśli.

Moje pięści były zaciśnięte i powoli oddychałem. Musiałem się uspokoić zanim rozbije te cholerne szklane drzwi na milion kawałków.

- Jest nieco przebojowa, co? - ktoś zachichotał za moimi plecami.

Nie obróciłem się, kiedy słyszałem jak cała grupa szurała nogami i nagle poczułem dużą dłoń na moim ramieniu.

- Możesz pojechać z nami, stary.

To był ten wysoki gość, który od teraz jest moim dostawcą papierosów.

- Jestem Dan.

- Martin.

- Chodźmy. Samochód jest tam. - powiedział, popychając mnie ręką w stronę pojazdu. Schowałem ręce w kieszenie i podążałem za nimi.

- Jest suką. - Lisa pojawiła się za mną i wyglądała na bardziej zjaraną niż pięć minut temu. Czy to w ogóle możliwe?

- Tak, jest. - odpowiedziałem. Jej dekolt był w pełnej okazałości.

- Lubisz to co widzisz? - uśmiechnęła się i zawiesiła swoje ramię na moim.

- Może. - również przekazałem jej swój uśmieszek, a ona mrugnęła.

Dan zaprowadził nas do czarnej ciężarówki Nissana. Co jest kurwa z tym miastem i ciężarówkami?

Wgramoliliśmy się na tylne siedzenia, Lisa zapaliła kolejnego papierosa, zaciągając się zanim podała go dla mnie.

- Wyglądasz jakbyś go potrzebował. 

Pokiwałem głową i zaciągnąłem się, a ona przysiadła się bliżej mnie tak, że była praktycznie prawie na moim kolanie.

- Więc, skąd jesteś gościu? Zauważyłem po akcencie. - czerwonowłosy zapytał.

- Amsterdam.

- Po co tutaj jesteś?

Najwyraźniej nie wiedzą kim jestem. I zdecydowałem im tego nie mówić, bo nie jest im to potrzebne i fajnie jest mieć ludzi, którzy nie wiedzą nic o tobie, jak i tego, co zrobiłeś.

- Studia. - odpowiedziałem, bo właściwie dlatego tu jestem. Aczkolwiek, nawet nie wiem gdzie na nie pójdę.

- Och, tak? Strata czasu, tak myślę. Rodzice i tak za nic nie zapłacą. - wzruszył ramionami.

- Gdzie jedziemy? - zapytałem.

- Do miejscówki Dana, prawdopodobnie. 

Chciałem się zapytać czy mogliby mnie wysadzić pod domem Zoe, ale stwierdziłem, że nie muszę tam iść jeśli nie chcę. Szczerze, ona wygląda na 18 lat i wciąż ma ustalone godziny powrotu?

Domyśliłem się, że ci ludzie zapewne mają alkohol więc na pewno nie będę narzekał.

- Kim była ta suka, tak w sumie? - zapytał Brendon.

Nie wiedziałem jak im odpowiedzieć bez wspominania, że z nią żyję.

- Koleżanka. Będę u niej spał w domu przez jakiś czas. - odpowiedziałem. Właściwie, to nie było kłamstwo.

- Gorąca "koleżanka". - koleś obok Brendona się zaśmiał.

- Zamknij się Lance. Ona jest jedną z tych zamożnych snobek. - Lisa burknęła, kiedy Dan zatrzymał się na małym miejscu parkingowym przed zaniedbanym apartamentowcem.

Apartament Dana był na ostatnim piętrze, a mała winda była zacieśniona przez 5 z nas ściśniętych razem. On tak naprawdę nie mieszkał w apartamencie, mieszkał na poddaszu, bo kiedy winda się otworzyła, ukazała jego salon. Wyciągnął swoje klucze i otworzył wejście.

Pomyślałem o Zoe, kiedy Dan poszedł do kuchni i podał mi piwo prosto z lodówki.

Czytałam wszystkie artykuły Martin. Potrzebujesz pomocy. Musisz przestać.  

Jej głos powtarzał się w mojej głowie, a ja wziąłem łyka gorzko smakującego piwa. Ona gówno o mnie wie. Zastanawiam się, niby jakie artykuły o mnie czytała.

Piwo zaczęło wirować w moim brzuchu i czułem się jak wypełniony powietrzem.

A teraz już doskonale wiem czemu tutaj jesteś, bo jesteś kłamiącym, egoistycznym, aroganckim chujem! 

Poczułem jak złość znów zaczęła pulsować w moich żyłach.

Proszę bardzo, idź śmiało i zniszcz sobie życie. Ja, tym razem, się o to nie troszczę.  

No cóż, dołącz do klubu Zoe. Ja się nie troszczę, ty się nie troszczysz, nikt nigdy się kurwa nie troszczył.

Szum obiegał moją głowę, kiedy otwierałem drugie piwo. Głos Lisy dochodził gdzieś z daleka, a wszystko dookoła mnie było rozmazane.

Część mojego mózgu powtarzała w kółko to samo zdanie.

Chciałbym, żeby ktoś chociaż raz się zatroszczył.

-----

Wybaczcie za nieobecność, ale wyjechałam nad jezioro i było cienko z internetem. Postaram się szybko wszystko nadrobić. :)

Garrix & MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz