Rozdział 25

9 1 0
                                    



Jechałam jak w transie całą drogę. Przez cały ten czas próbowałam dodzwonić się do bruneta, jednak każde połączenie było głuche, nie usłyszałam jego głosu. Często także odrzucał połączenia. W nerwach zaczęłam mocno wbijać swoje palce w uda, jak za niedawnych lat. Wyglądałam za szybę auta, jednak totalnie nie miałam pojęcia gdzie byłam oraz dokąd jechałam. Sara rozmawiała o czymś z Xavim, jednak nie byłam w stanie skupić się na ich słowach. W jednej chwili zauważyłam jak młodzieniec kładzie swoją dłoń na jej udzie, a ona uśmiecha się tajemniczo. Kręciłam głową nadal myśląc o Diego. Byłam zła, a wręcz wściekła, że odstawiał takie cyrki. Z drugiej zaś strony bardzo się martwiłam, moje serce biło szybciej, im dłużej jechaliśmy. Sara na prawdę nie żałowała sobie prędkości, a ja co chwilę pytałam się „jak daleko jeszcze".

— Prawie jesteśmy — odwrócił się w moją stronę Xavi. — Cokolwiek tam się nie stanie, nie denerwuj się.

— Przed chwilą mówiłeś, że może zginąć, a teraz mówisz, że mam się nie denerwować? — podniosłam ton tym samym zbliżając się do chłopaka. — Nie mów mi dzieciaku jaka mam być i co mam robić — zacisnęłam usta ze złości.

Ugryzłam się w język, jednak po czasie...

— Izzy — spojrzała na mnie Sara, a ja uniosłam ręce w geście obronnym.

Powoli za szybą dostrzegałam coraz to więcej ludzi. Auto Sary zwinnie przejeżdżało przez tłumy, które szły w jednym kierunku, nagle jednak zatrzymała samochód, a ja wyskoczyłam z niego jak oparzona. Zdezorientowana zaczęłam rozglądać się na boki nie wiedząc co ze sobą zrobić, a w tym momencie Xavi z Sarą opuścili auto. Blondynka złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę w którą szli wszyscy.

— Gdzie my jesteśmy? — pytałam cały czas idąc za dwójką.

— Droga wyjazdowa z Sitges — odpowiedział szybko Xavi. — Ta jedna niedokończona — zmarszczyłam brwi i nagle dojrzałam w tłumie stojących Mirę i Danniego.

Przyspieszyłam kroku i już zaraz byłam tuż obok nich.

— Co tu się do cholery dzieje? — wypaliłam od razu bez żadnego przywitania.

W oczach Miry widziałam doskonale strach, jej oczy nim błyszczały. Od razu dopowiedziałam:

— Gdzie on jest? Gdzie Diego? — krzyknęłam niemalże spoglądając to na Mirę, a to na całą resztę.

— Tam — wskazał głową Danny, a ja obejrzałam się w tym kierunku.

Nic nie widząc, bez zastanowienia weszłam na maskę auta Danniego przy którym staliśmy. Dopiero stamtąd dojrzałam bruneta siedzącego na swoim motocyklu. W tle słyszałam krzyki zdenerwowanych znajomych Diego. Sara w niebogłosy krzyczała abym zeszła. Dostrzegłam podjeżdżającego na motocyklu Bruna i sama do siebie powiedziałam pod nosem:

— Ty idioto.

Zeskoczyłam z auta i przeciskając się przez ludzi nie zwracając totalnie uwagi na resztę znajomych próbowałam biec przed siebie krzycząc jego imię. Przedarłam się przez hordę ludzi i stanęłam przed rzędem początkowych osób. Gdy tylko próbowałam biec dalej aby zatrzymać go przed tym co zaraz nastąpiło dojrzałam co jedynie wysoko unoszący się dym z opon motocykla.

— Kurwa — krzyknęłam, a moje oczy automatycznie zaszły łzami.

Sara szybko podbiegła do mnie z całą resztą. Poczułam ich dłonie na moich plecach, a ja czym prędzej wpadłam w ramiona swojej przyjaciółki.

— Już dobrze — gładziła mnie po głowie, a Mira dotykała moich pleców jakbym conajmniej zaraz miała zrobić coś głupiego.

Odsunęłam się od blondynki i ze spływającymi łzami spojrzałam na każdego. Byli mocno wystraszeni, oprócz Danniego, którego twarz była jak posąg — nieruszona strachem, wzruszeniem, zmartwieniem.

Chce być twojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz