Rozdział 18

19 4 2
                                    


Promienie wschodzącego słońca dotarły do mojej twarzy, przez co poczułam przyjemne letnie powietrze na policzkach. Otworzyłam powolnie oczy, a moja głowa znajdowała się na ramieniu Diego, który nadal spał. W jednej chwili się wystraszyłam, że ktoś może nas zauważyć. Brunet był idealnie okryty poniżej pasa przez kawałek koca, ja natomiast miałam na sobie jego koszulę, która na mnie była dużo większa, dzięki czemu zakrywała moje najczulsze partie ciała. Jeszcze raz spojrzałam na krople krwi co przyprawiło mnie o nieciekawe dreszcze. Spojrzałam pod koszulę i orientując się, że mam na sobie dolną bieliznę odetchnęłam z ulgą. Musiałam być w transie po zbliżeniu do Diego iż nie pamiętałam jak z powrotem ją założyłam.

Podniosłam się lekko i przetarłam dłonią oczy, a na wyczuwalny ruch dłonią bruneta po moich plecach wzdrygnęłam się i od razu spojrzałam w jego kierunku. Zrobił sobie z ręki daszek aby dobrze mnie dojrzeć.

— Cholera — powiedział zaspanym głosem. — Miałem nie zasypiać.

Przetarł sobie dłońmi twarz i podniósł się do pozycji siedzącej. Kolejny raz ujrzałam bliznę na jego plecach.

— Co się stało? — zapytałam i delikatnie opuszkiem palca pogładziłam po jej długości.

      Brunet wstał i szybko na swoje nogi zarzucił spodnie tym samym podchodząc do skraju płaskiego dachu oglądając wschód słońca.

    Zapięłam kilka guzików w jego koszuli i dołączyłam do niego stając tuż obok. Spojrzałam to na niego, to na morze nad którym nisko wisiało słońce. Wyglądał jakby próbował znaleźć w nim słowa. Z zaciśniętą szczęką wydusił w końcu:

— Stało się to w Madrycie gdy pierwszy raz chciałem poczuć prędkość. Pożyczyłem wtedy od starego znajomego jego motocykl, on natomiast zabrał mnie na tamtejsze wyścigi. Jak możesz się domyśleć nie skończył się on dla mnie najlepiej, pewien facet z tupetem wjechał na mnie tym samym wymuszając u mnie wypadek. Trafiłem do szpitala i byłem w śpiączce.

— Och, Diego — złapałam go delikatnie za dłoń wsuwając swoje palce pomiędzy jego.

    Miałam wrażenie jakby mówił to z takim ciężarem, że ze spokojnej wody zmienił się w burzliwy sztorm, który próbował opanować w swojej głowie. Jednak twarz nadal miał poważną i spokojną jakby co najmniej nie chciał pokazywać światu swoich słabości.

— Od tamtego czasu moi rodzice bardzo restrykcyjnie do mnie podchodzili — mówił dalej nadal na mnie nie spoglądając. — Zakazy wychodzenia z domu, ciągła ochrona pod drzwiami, okna pilnowane przez cały czas.

    Cieszył mnie fakt iż otworzył się przede mną.

— Czemu się im nie sprzeciwiłeś? — spytałam lekko szarpiąc go za dłoń co wywołało, że jego wzrok w końcu zatrzymał się na mojej osobie.

— Próbowałem, jednak im nie da się przeciwstawić. Każda próba kończyła się podobnie, aż postanowiłem uciec gdy mieliśmy rodzinną kolację. W toalecie nikt mnie nie pilnował — zaśmiał się nerwowo.

— Myślisz, że wiedzą gdzie jesteś? — spojrzałam na niego z wielkim bólem serca.

      Wiedziałam, że gdy człowiek na prawdę coś pokocha, a ktoś mu tego zakazuje to traci część siebie, jakby pewien kawałek jego duszy ulatniał się. Myślałam, że właśnie tak było z Diego, to jak wyglądało gdy osiągał ogromną prędkość to najcudowniejszy widok dla moich oczu, wiem ile radości sprawiała mu szybka jazda oraz rywalizacja. Mimo, że ja totalnie tego nie podzielałam.

— Na pewno — zaśmiał się z powrotem odwracając ode mnie głowę. — Kilka miesięcy temu mój brat mnie wywęszył.

— Brat? — zdziwiłam się lekko.

Chce być twojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz