Rozdział 2 Ja jestem kapitanem !

60 5 5
                                    

Darcy 

Doczekałam się na ojca . 
Siedziałam w jego gabinecie co go nieco zaskoczyło ,ale nie okazał zdumienia . 
- Nie powinnaś być w swojej sypialni ? 
- A ty mi wyjaśnić kim jest tamten chłopak ? 
- Przecież wam się przedstawił 
- Owszem i dla niego ostatnio zerwałeś się wcześniej z pracy . Myślałam , że razem pojedziemy do domu . Po za tym ten cały Jude straszliwie się rządzi . Myśli , że jak jest nowy i lubiany przez ciebie to może wszystko . Joe przez niego skręcił kostkę ! 
- Darcy - przerwał mi ojciec patrząc na mnie bez zmiany miny - wybrałem Jude'a na pomagiera dla ciebie bo macie wiele wspólnego . Sharp może i za szybko chciał się wbić w wasz zespół , ale chłopak pokazał jaki jest jeśli chodzi o walkę , o chęć przebicia się . Jude zostanie w zespole . Coś jeszcze masz mi do powiedzenia ?
Zacisnęłam wargi . 
- Tak . Czy .....on będzie jako rezerwowy ? 
- Cóż....myślałem , aby nieco go bliżej przy tobie postawić .
- W jakim sensie ?
- Wiesz moglibyście porywalizować o miejsce kapitana 
- Tato ! - byłam zbulwersowana tym co mi powiedział właśnie . Oszalał ! - ja jestem kapitanem i nie oddam mu opaski ! 
- Zmień ton jak się do mnie odzywasz to po pierwsze . Po drugie jak ty mnie słuchasz co ?  Rywalizacja o opaskę kapitana . Zamiast sobie dogryzać sprawdzicie , które z was zasługuje na miano kapitana , a które potrzebuje nieco więcej nauki jeśli chodzi o to stanowisko - oparł się o oparcie swojego fotela . - jeśli to tyle wyjdź . Muszę pewne dokumenty posegregować  - jego ton się nie zmieniał . 
- Jasne...rozumiem.
Wyszłam z jego gabinetu i oparłam się o ścianę w korytarzu .  Eh mój ojciec szaleje robiąc takie rzeczy . Ja mam rywalizować z tamtym durniem ?! Phi co za niedorzeczność .
Wróciłam do swojej sypialni . Jutro napiszę do Joe'go . Dziś go nie będę już męczyła . 
Za to boje się o swoją pozycje w zespole . Co jak ten Jude zajmie moje miejsce ?! 
Nie mogę do tego dopuścić ! 

Następnego dnia rano nie czekając na pobudkę ojca pierwsza się ogarnęłam i pobiegłam do szkoły . Nasz szanowny trener chce byśmy rywalizowali ? To niech tak będzie .
Zatrzymałam się jednak prawie wywalając widząc małą dziewczynkę . Biegała po chodniku kopiąc piłkę . Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam 
- Hej malutka . Tu nie wolno tak się bawić . Jeszcze porozbijasz szyby w samochodach czy w sklepach , a co najgorsze piłka może ci wpaść na jezdnie , a ty...- zaczęłam , ale wolałam jej oszczędzić drastycznych szczegółów 
- Ale ja czekam na braciszka - powiedziała słodkim głosikiem 
Co za nieodpowiedzialny palant zostawia dziecko samo na chodniku ?! Przecież mogłoby się jej coś stać poważnego 
- A gdzie on jest ? - starałam się zachować jak najwięcej spokoju 
- Tu - pokazała paluszkiem na wejście do jakiegoś bloku - nie ma windy więc wolałam zostać , a kolega braciszka mieszka wysooookooo .- zrobiła gest rączkami . 
Nie powinnam tego robić , ale będę mieć sobie za złe , że dziecko zostało bez niczyjej opieki 
- Jak masz na imię słoneczko ? - kucnęłam przed nią obserwując przez chwilę piłkę trzymaną w jej małych rączkach 
- Julia 
- Pięknie imię . Ja jestem Darcy - spojrzałam w oczy małej - może pójdziemy na spacerek co ty na to ? 
- Lepiej nie . Braciszek może być zły...
- Słuchaj malutka , ale tu nie jesteś bezpieczna . Ktoś może podejść i cię porwać , pobić . Skarbie obiecuje , że ze mną będziesz bezpieczna . Martwię się poprostu i tyle . - widziałam po jej minie jak się zastanawia . Nie dziwię się jej zdezorientowaniu . W końcu jakaś obca osoba proponuje jej pójście gdzieś ostrzegając wcześniej przed tym samym . Ja też bym była niepewna i wolała nie ufać takiemu człowiekowi .- lubisz grać w piłkę ? 
- Tak. Mój braciszek w nią gra - rozpromieniła się 
- Oh to super . Ja też bardzo lubię grać . Jestem kapitanem szkolnego zespołu piłkarskiego - rzekłam z dumą
- Naprawdę ?! - pisnęła zachwycona 
- Dokładnie . I nie ukrywam jest to zespół jaki nigdy nie przegrał - spojrzałam znów z dumą na swoje paznokcie 
- Mój braciszek też kiedyś był kapitanem , ale musiał zmienić szkołę...- posmutniała - pokażesz mi jak grasz w piłkę ? - poprosiła 
- Z wielką rozkoszą ....- przerwałam widząc , że jacyś chłopcy idą w naszą stronę 
- O braciszek ! - ucieszyła się dziewczynka . 
Gdybym tylko miała więcej czasu oj nakrzyczałabym na tego durnia za takie nieodpowiedzialne zachowanie . Ale niestety nie mam tyle czasu , więc ma farta 
- Ja muszę już iść . Trzymaj się - wstałam posyłając jej spokojny uśmiech . Odeszłam pośpiesznie . Nie mam czasu na kłótnie , ale czułam na sobie wściekły wzrok jednego z tych nastolatków . No cóż trudno .
Dotarłam do szkoły i od razu pobiegłam do swojej szatni . Co mnie zaskoczyło Jude już był przebrany 
- A przepraszam bardzo co ty już tu robisz ? 
- Jak to co ? Przyszedłem sobie potrenować . Nie wolno ? 
- Wolno...tata zaproponował , abyśmy porywalizowali o opaskę kapitana - odparłam niechętnie , ale widziałam u niego chyba zadowolenie ?
- Tak ? Dobra nowina .  Z chęcią spróbuję swoich sił 
- Tak , tak , ale pamiętaj , że ze mną nie masz szans - weszłam do swojej szatni i zaczęłam się przebierać . 
Prędko to zrobiłam , ale jakoś się ociągałam z wyjściem . Eh , a co jeśli on się okaże lepszym ode mnie ? Nie chce stracić dowództwa , nie chce stracić przyjaciół . 
Westchnęłam i wyszłam w końcu ze szatni . 
Mam nadzieję , że wszystko dziś będzie dobrze .
Weszłam na boisko patrząc na pustą murawę . Jestem tu sama . No tak . Za wczesna pora . 
Skierowałam kroki do wózka z piłkami 
- Możemy porozmawiać ? - zagadnął nagle Jude 
- Nie mamy o czym . Przez ciebie Joe ma kontuzję , a mój ojciec szaleje nie wiem czemu na twoim punkcie - spojrzałam na niego . Miał zawieszone gogle na szyi , ale pelerynę już przypiętą do swojego stroju gracza 
- Darcy 
- Dla ciebie kapitan Darcy - fuknęłam . Mam nadzieję , że do końca szkoły jako kapitan . Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej .
- Dobra , dobra . Kapitanie Darcy - przewrócił oczami dość zirytowany , ale te jego oczy bardzo są ładne muszę przyznać . Niecodzienny kolor . Taka mocna czerwień . Darcy ! Skup się na rozmowie kurcze  !  -więc tak . Chciałem z tobą porozmawiać . Możemy jakoś razem kapitanować , wiesz na zmianę . Dużo przemyślałem siedząc wczoraj wieczorem w swoim pokoju...- nie dokończył ponieważ przerwałam mu gestem dłoni 
- Nie opisuj mi tylko w co byłeś ubrany i co miałeś za pościel - zakpiłam - nie chce z nikim rządzić zespołem . To mój zespół , moi przyjaciele - położyłam ręke na sercu , ale prędko ją opuściłam . Mama zawsze mi swoją tam kładła mówiąc , że z stąd bierze się spokój i siła człowieka . 
Jak Jude może mi to proponować ?!
- Daj mi dokończyć . Może jakbyśmy rządzili zespołem na zmianę . Na przykład ty w poniedziałek i wtorek , a ja w środę i czwartek , a piątek ...
- Nie rób tu jakiś swoich planów Sharp . Nie ma takiej opcji .
- To tylko sugestia....
- Idiotyczna . Jak to tyle to się porozgrzewaj . Dziś czeka nas ciężki dzień - zaczęłam się rozgrzewać . 
Tata napewno dziś rozporządzi tą konkurencje , tą rywalizację . Ja....dziwnie może to zabrzmi , ale się boję . 

Po pewnym czasie przybył cały zespół . No prawie bo Joe siedzi w domu z gipsem , eh . Dobrze może jednak , że go nie ma . Nie będzie musiał patrzeć na moją klęskę . 
Nawet mój tata przyszedł 
- Więc tak . Mała rywalizacja pomiędzy waszą dwójką . Kto wygra zostaje kapitanem . Będzie to polegało na tym kto strzeli najwięcej bramek....- zaczął mój tata .
Heh łatwizna . Jestem mistrzynią
- Przeszkadzając sobie nawzajem
- Co ? Wyjaśnisz ? - dopytałam zaintrygowana .
- Macie na to 20 minut . Kto strzeli najwięcej goli ten wygrywa . Walczcie o każdy strzał . Jak będziecie gotowi dacie znać . Reszta zespołu niech idzie na drugą część boiska i tam trenuje - wydał polecenia . 
Chłopaki pożyczyli mi powodzenia tylko i poszli tam gdzie im kazano .
- Więc...powodzenia - Jude wyciągnął do mnie dłoń , którą nie uścisnęłam oczywiście więc ją opuścił .
Poszłam w stronę samotnej piłki .

Jude

Nie umiem rozgryźć tej dziewczyny eh .
Spojrzałem na trenera i poszedłem za nią . Ubrałem gogle 
- Ja jestem gotów 
- Ja też - odparła .
Dałem znak kciukiem do trenera Raya , że można zaczynać . 
Rozbrzmiał dźwięk gwizdka i się zaczęło.
Walczyliśmy zacięcie o piłkę . 
Udało mi się przebić , ale ona nie była gorsza .
Czasem miałem wrażenie jakby czas zwalniał gdy tylko nasze spojrzenia się spotykały . Czułem jak jej bystry wzrok przebija się przez grube szkło moich gogli , chcąc wyczytać z moich oczu następny ruch , jakiś plan jaki mam na wygraną .
Wzięła nogę w ostatniej chwili . No co za...

Graliśmy długo . Było 20-20 . Dobry wynik , ale udało mi się strzelić ostatniego gola gdy zostały 3 sekundy do końca. Dałem....radę  ? Czy ja właśnie ją pokonałem ?
Spojrzałem na nią dysząc , a ona miała wlepiony wystraszony wzrok w trenera . 
- Wynik jest oczywisty - rzekł pan Dark - Jude Sharp wygrał ten mały meczyk i w nagrodę zostaje kapitanem zespołu - oświadczył . 
Poczułem ulgę . Byłem z siebie dumny . 
Jednakże....widziałem , że Darcy się zaraz rozklei . 
Podszedłem do niej .

Darcy

Otworzyłam szeroko oczy i usta....on....on mnie pokonał . Wygrał opaskę....
- Darcy ? Dobra rywalizacja - przyznał , ale ja nie komunikowałam . Czułam jak zbiera mi się na łzy . Poprostu uciekłam z boiska czując jak fontanna łez zaraz wystrzeli , aby zwilżyć moje czerwone , gorące od zmęczenia policzki . 
Nie chciałam się zatrzymać . Chciałam się gdzieś schować . Co za upokorzenie ! Ja byłam kapitanem...., a ten głupek mi ten tytuł odebrał ! Moją opaskę ! Nie mogę pokazać się zespołowi ...co ja powiem Joemu ?! On liczyłby napewno , że ja wciąż będę kapitanem , a mój ojciec ?! Napewno jest zawiedziony tym wszystkim ! 
Nie wiem kiedy wybiegłam z Akademii . 
Wpadłam na jezdnię i wtedy czas jakby zwolnił tempa . Usłyszałam przeciągający się dźwięk klaksonu , kątem oka spojrzałam na zbliżającą się ciężarówkę . 



Ajaj i co teraz ?! Darcy za bardzo chyba to wzięła do siebie...
Cóż pewnie się dowiemy w następnym rozdziale.
Rozdział 3 '' Tajemniczy pan jeżyk ''

Nie igraj z ogniem - czyli Darcy DarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz