Tony, co cię opętało?!

159 8 4
                                    

– Tony... – powiedział o dziwo nie Alex a Dylan – wszystko słyszałem... – nie...

Dlaczego musiał przyjechać w takim momencie? Za jakie kurwa grzechy...?

Wiedziałem, że jeżeli chodzi o ich tolerancję to ją mają ponieważ Will sam przyznał, że woli chłopaków. Ale po mnie nikt się tego nie spodziewał, byłem tym bratem który brał dziewczyny tylko po to aby je wykorzystać, wszyscy myśleli, że jestem 100% hetero facetem ale tak nie było i nie wiem czy to dobrze. Gdybym mógł wybrać to chciałbym być hetero, wtedy życie jest o wiele lepsze. Prostsze. A teraz stałem cały zapałkany pomiędzy moim bratem a Alexem. Obydwoje patrzyli na siebie, nie zwracając uwagi na mnie. Nagle Dylan wstał i podszedł do Alexa, było widać, że jest bardzo wkurwiony.

– Co mu kurwa zrobiłeś!? – krzyknął Dylan, zaciskał pięści i było widać że chce go uderzyć, zanim Alex mógł odpowiedzieć podszedłem do nich i położyłem rękę na ramieniu Dylana

– Jedźmy stąd... – szepnąłem, Dylan odwrócił się i skinął głową

Droga minęła nam w ciszy, nie odzywałem się ale czułem, że z moich oczu nadal płynął łzy, Dylan chyba nie wiedział co powiedzieć dlatego nic nie mówił, dla niego też była to trudna sytuacja, pierwszy raz widział jak płakałem. W końcu dojechaliśmy do domu, chciałem skierować się od razu do swojego pokoju ale ktoś mi w tym przeszkodził. Vincent.

– Nareszcie zaszczyciłeś nas swoją obecnością. Nie sądziłem, że to się kiedyś stanie – powiedział z ironią, nie miałem siły mu odpowiadać, spojrzałem na niego zapłakanymi oczami, widziałem, że był zdezorientowany ale nie obchodziło mnie co sobie myśli, chciałem tylko iść do pokoju.

– Zostaw go Vince – powiedział Dylan, spojrzałem na niego dziękując mu wzrokiem.

Udałem się do swojego pokoju, zakluczyłem drzwi tak jak to zawsze robię. Położyłem się na łóżku i zakryłem twarz rękami, to co się ostatnio zaczęło dziać przerastało mnie. Chciałem wciągnąć. Nie rób tego! Dlaczego? Skoro to mi pomaga to chyba mogę to robić, podszedłem do biurka i otworzyłem szufladę w której zawsze trzymam woreczki z proszkiem. Nie było ich. Co? Jak kurwa?! Mój smutek od razu wyparował i zastąpił wkurwieniem, sam przecież nie zniknął, ktoś musiał mi go wziąć. Skurwiel po pamięta.

Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do Vincenta, kto jak nie on by przeszukiwał mi pokój. Czułem jak bardzo jestem wkurwiony.

Wszyscy siedzieli w kuchni a Vince stał obok ekspresu do kawy, podszedłem do niego i popchnąłem go tak, że poleciał na ściany z tyłu

– Ty kurwo! – krzyknąłem, przybliżyłem się do niego i zacisnąłem pięść aby mu przyjebać ale powstrzymał mnie Will przytrzymując za rękę. Spojrzałem na niego gniewnie, spróbowałem wyrwać rękę co mi się w końcu udało od razu zamachnąłem się i przywaliłem Vincentowi prosto w nos, po uderzeniu z jego nosa zaczęła lecieć krew

– Tony, co cię opętało?! – krzyknął na mnie Will

– Co mnie opętało?! Ty jebany gnoju! – wskazałem na Vincenta – Ty mi TO wziąłeś?!

– Słucham? Nic ci nie brałem – powiedział trzymając się za nos, widać było, że jest zaskoczony moim wybuchem. On tego nie wziął, wyczuł bym gdyby kłamał. Spojrzałem na zaszokowana rodzeństwo,skoro nie był to Vincent to któryś z nich. Wszyscy wyglądali na zaskoczonych oprócz Willa...

– Ty! – wskazałem na niego – Ty męska dziwko! Ty to zrobiłeś – rzuciłem się na niego przewracając go na ziemię, usiadłem na nim okratkiem i zacząłem okładać jego twarz pięściami, z jego nosa płynęła krew a on próbował się wyrwać, nagle poczułem szarpnięcie i po chwili to ja leżałem na ziemi a na mnie siedział Dylan

– Co ty odpierdalasz? – zapytał o dziwo spokojnym tonem

– On dobrze wie co. – odpowiedziałałem

– Tak? A może pochwal się co znalazłem u ciebie w pokoju?! – powiedział A wszyscy tylko czekali aż powiemy o co chodzi

– Jakoś wcześniej nic nie zauważyłeś! – powiedziałem z wyrzutem w głosie

– Jak miałem to zauważyć skoro nie potrafisz nam tego powiedzieć?

– To nie wasz problem, spierdalajcie – powiedziałem i spróbowałem wstać ale Dylan cały czas na mnie siedział i nie miałem siły by go zrzucić

– Will, powiedz co znalazłeś? – zapytał go Vince, mimo że tego nie pokazywał to było widać, że także go to interesuje. Will spojrzał na mnie a potem na Vincenta, zgryzł wargę

– Nie mogę wam na razie tego powiedzieć. Najpierw muszę z nim pogadać. Sam na sam. – powiedział

A może on tak naprawdę nie chciał dla mnie źle? Mógł powiedzieć to przy wszystkich, mógł mnie oczernić powiedzieć im jak jestem okropny i  co robie. Ale on tego nie zrobił. I za to go doceniłem, dopiero teraz. Will chwycił mnie za rękę i pociągnął do biblioteki, usiadłem na fotelu a on  naprzeciwko mnie.

– Tony, proszę powiedz mi dlaczego to robisz. Powiedz to ci pomogę, nie chcę żebyś cierpiał. Proszę... – powiedział, było widać, że naprawdę się o mnie martwił. Ale ja nie potrafiłem teraz przyjąć jego pomocy. Teraz chciałem po prostu ćpać i nieważne jak by się o mnie troszczył i próbował wyciągnąć informacje nic by mu nie powiedział.

Siedziałem i patrzyłem w jego niebieskie oczy, jego oczy przypominały mi Alexa. Wszystko mi go przypominało. Nie odzywałam się do niego, nic mu nie odpowiedziałam, nawet jakbym chciał to nie potrafiłam tego zrobić. Nie potrafiłem się na nim otworzyć jedynie który trochę wiedział o moich problemach to był tata. I Alex on wiedział o wszystkim, ale teraz już mi nie pomoże bo... Zostawił mnie. Wiedziałem że nie otworzę się na Willu, on zawsze się martwił o mnie najwięcej, zawsze widział że coś jest nie tak ale dopiero teraz zrozumiał jak bardzo. Chciałem powiedzieć mi wszystko. Od początku do końca, ale nie wiedziałem jak, nie mogłem nic powiedzieć.

– Tony, proszę... – powiedział will łamiącym się głosem, dopiero teraz zdałem sobie sprawę że jego oczy są zaszklone, płakał przeze mnie. Płakał bo nie potrafił mi pomóc, bo ja nie potrafiłem aby on mi pomógł.

– Nie mogę... – szepnąłem cicho – ale proszę nie mów im tego, nie mów im tego co u mnie znalazłeś, proszę...

– Nie powiem – westchnął I przetarł oczy ręką – niedługo jedziemy do ojca, powiesz mu to, dobrze?

– Dobrze... – odpowiedziałem

No takkk, to jest na razie najdłuższy rozdział który napisałam.

986

Tony Monet - Chce tylko jedno.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz