A ja... Ja... Kocham Cię...!

144 8 15
                                    

– To co wczoraj... – zatkało mnie, mam nadzieję E sobie tylko żartuje. Nie mam mowy, że to zrobię. Jak to nie..?

– Żartujesz sobie tak? – na moje słowa parsknął cichym śmiechem. Mimo, że znałem go tyle lat to czasami nadal nie potrafiłem go zrozumieć, czasami mówi jedno ale gdy potwierdzę jego słowa to zaczyn krzyczeć, że to jest nie odpowiednie i jak to w ogóle możliwe, że wpadłem na tak głupi pomysł. Tyle razy zdarzyło się coś takiego, że nigdy nie wierzę w 100% tego co mi mówi.

– Czy ja kiedyś żartowałem? – zapytał oczekując odpowiedzi “nie”

– Tak – odpowiedziałem z przekonującym uśmiechem, nie mam pojęcia jak on mnie znosił przez te kilka lat. Bo gdyby się tak zastanowić to jedyne co robiłem to narzekałem, kłóciłem się z nim choć wiedziałem, że to on zawsze wygrywa wszystkie kłótnie.

– Ta, kiedy niby?

– Teraz – uśmiechnąłem się przesłodzonym uśmiechem, widziałem jak powstrzymuje się przed śmiechem. No naprawdę bardzo to zabawne, nie przyjaźnimy się, nie jesteśmy razem, nie kolegujemy się. Kim my tak właściwie dla siebie jesteśmy? Albo inaczej, czy nadal go kocham? Nie. Tak. T-tak...

– Tony... – spojrzałem na niego, już nie stał koło kuchenki, stał centralnie przede mną. Był tylko trochę wyższy więc żeby spojrzeć mu w oczy musiałem podnieść głowę, patrzyłem w jego niebieskie oczy i było tak... Przyjemnie. Dobrze. Dawno nie czułem się tak... Nie co ty pieprzysz! Czy ja oszalałem, myśląc tak? Na 100% tak się stało i to już dawno, gdy poznałem Alexa wszystko się zmieniło, ale problem jest tu, że nie wiem czy na lepsze, czy na gorsze.

– Tak..? – zapytałem go. Nie wiedziałem co ode mnie chciał. Bo jeżeli mam mu obciągnąć to na pewno się nie zgodze.

Alex patrzył w moje oczy, jego oczy błyszczały, nie wiem czy id łez czy czegoś innego. Mieniły się na różne odcienie niebieskiego, czułem, że spojrzał na moje usta odruchowo je oblizałem, znałem go już tyle czasu i wiedziałem że go sprowokowałem. Nie wiem czy tego chciałem, z jednej strony tak ale z drugiej nie. Dlaczego to jest takie trudne choć mogłoby być proste?

Czułem jego oddech na tworzy, nie chciałem tego robić ale nie potrafiłem się oprzeć. Jedną dłoń położyłem na jego policzku i pogładziłem, Alex bardziej przycisnął swoją twarz do mojej ręki. Staliśmy tak blisko siebie, dzieliły nas milimetry. Przybliżyłem się do niego, jego usta aż prosimy się o to co chciałam zrobić, ale nie wiem czy to jest słuszne. Ale czy ja robię to co jest słuszne?

Przeciągnąłem go do siebie a on w odpowiedzi uśmiechnął się już wiedział że to zrobię, jego twarz dzieła milimetry od mojej, oblizałem wargi i zanim zdążyłem go pocałować on... Odepchnął mnie...

Patrzyłem na niego z oszołomieniem. Przecież to on do mnie podszedł i chciał pocałować, a ja się na to zgodziłem, czemu on mnie odepchnął, dlaczego zawsze się to tak kończy... Nie spojrzałem na niego tylko walcząc ze łzami wyszedłem z jego domu. Alex nie zatrzymywał mnie, cały tam czas stał i patrzył w miejsce w której przed chwilą stałem. Nie mam pojęcia co on mógł sobie myśleć.

Z ulgą opuściłem jego dom. Wyjąłem telefon i włączyłem miałem 4%, wystarczy żeby zadzwonić do kogoś, wybrałem Dylana, odebrał od razu

Mógłby-

– GDZIE TY KURWA JESTEŚ!? – krzyknął, mogłem się spodziewać, że tak zareaguje ale i tak wolałem nie dzwonić to innych braci, z nich wszystkich najbardziej ufałem Dylanowi. Chociaż Shane to mój bliźniak to... Byliśmy całkowicie inni.

– Nie krzycz, przyjedź pod adres MMM 49, okey? – powiedziałem i zapytałem, wiedziałem, że przyjedzie

Echhh, okey.

Rozłączyłem się i poczułem jak po moich policzkach płyną łzy, znów dzieje się to samo, koło się zatacza. Wiedziałem, że muszę się ogarnąć zanim przyjedzie Dylan ale to nie było takie proste, byłem... Załamany, po raz drugi w życiu i to w dodatku przez tą samą osobę. Nagle usłyszałem otwieranie drzwi, odruchowo spojrzałem w tamtą stronę, nie chciałem żeby tak się stało ale zacząłem płakać, zakryłem twarz rękami, w drzwiach stał on. Próbowałem się opanować i nie wyjść na wrażliwą dziwkę ale już za późno, widział mnie w tej sytuacji. Myślałem, że mnie oleje tak jak wtedy, że znów mnie odepchnie ale on, poszedł do mnie. Zabrał ręce z mojej twarzy i kciukami starł łzy, może gdyby wcześniej mnie nie odepchnął to było by mi miło ale teraz, po tym co zrobił nie dam mu się tak łatwo

– Co ty kurwa robisz?! – krzyknąłem na niego odpychając go przy okazji, zachwiał się i spojrzał na mnie jakby nie rozumiał mojego zachowania

– Dlaczego płaczesz? – zapytał spokojnie, tak jakby nie wiedział, wkurwiłem się jeszcze bardziej

– Nie wiesz?! Zawsze udajesz takiego mądrego i teraz nie wiesz najprostszej rzeczy?! Co ty sobie wyobrażasz?! Odepchnąłeś mnie, rozumiesz?! A ja... Ja... Kocham Cię...! – krzyczałem przez łzy – Nie pytaj się dlaczego płacze! To przez ciebie, bo... Bo ty... – wziąłem drżący oddech, te kilka zdań mnie bardzo zmęczyło – Ty mnie nie chcesz, prawda...? – nie odpowiedział nic, patrzył tylko na mnie jak na kosmitę. Miałem ochotę się zaćpać. Chciałem umrzeć.

– Tony... – powiedział o dziwo nie Alex a Dylan – wszystko słyszałem... – nie...

Tak ten, dziwny rozdział i mam nadzieję, że rozumiecie czemu raz Tony kocha i chce Alexa a czasami go nienawidzi? Jak nie to... Chodzi o to, że <Tony> kocha go<Alexa> pomimo tego, że on<Alex> go<Tonego> skrzywdził ale czasami nie potrafi zrozumieć ymmmm tego dlaczego<Alex> go<Tonego> skrzywdził i przez to go<Alexa> nienawidzi. xD. Sama tego nie rozumiem xd.

892

Tony Monet - Chce tylko jedno.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz