Zacząłem zastanawiać się gdzie pojadę, było dużo miejsc ale jedno miejsce miało moją historię. Zacząłem jechać w stronę starego parku. Park jak to park był normalny, tylko, że ten był zarośnięty, miał spróchniałe ławki i gdy się na nie usiadło to nie wytrzymywały ciężaru i pękały. Był tam też staw a wokół niego cztery wielkie drzewa, chyba dęby. Na jednym drzewie była przyczepiona huśtawka którą sam, albo raczej z kimś przyczepiłem. Co, boisz się myśleć o Alexie. Z nim spędziłeś swoje najlepsze chwile. Ale najgorętsze też, i to przez niego nie z nim. Alexa poznałem 2 lata wcześniej, miałem wtedy 14 lat a on 17, gdy siedziałem nad tym stawem to podszedł do mnie, pijany i naćpany. Zapytał mnie czy mam ognia, miałem to mu dałem. Zaczął opowiadać o swoim życiu, w pewnym momencie mówił o tym jak jego mama zmarła, na jego oczach bo karetka, a raczej ludzie którzy ją obsługują stwierdzili, że nic jej sie nie dzieje. A działo. Kobieta zmarła w jego ramionach. Dokładnie pamiętam, że gdy o tym mówił to w jego oczach pojawiły się łzy, spłynęły a jego głos się załamał. Miał linę. Przez cały czas ją trzymał, nie chciałem pytać ale zapytałem, powiedział, że już nie może żyć, że dla niego to za dużo. “— Ale Bóg chyba nie życzy sobie mojej śmierci. —” powiedział. Pamiętam ten jego uśmiech, spojrzenie niebieskich oczu, pamiętam to jak dziś, pamiętam też to, że gdy to powiedział to zemdlał.
Zacząłem zastanawiać się po co tak właściwie żyje. Kiedyś miałem dla kogo żyć, była to najważniejsza osoba którą 100% kochałem, ale... Nie odwzajemniał tego. Alex. Pamiętam ten dzień jak by to było wczoraj, jak przepłakałem przez niego kilka tygodni nie mogąc się pozbierać. Byłem młody i głupi myśląc że dobrze robię mówiąc mu o tym, że go kocham. Był to największy błąd jaki kiedykolwiek popełniłem, nasza relacja pogorszyła się i to o wiele, nie mogłem z nim już normalnie rozmawiać ani patrzeć mu w oczy, czułem wstyd i załamanie. Dawał mi sprzeczne sygnały, patrzył na mnie tak jakby mu na mnie zależało, chciał dla mnie jak najlepiej a gdy ktoś mi coś powiedział lub zrobił nie kończył najlepiej, zazwyczaj kończył w szpitalu. Martwił się o mnie, gdy zacząłem brać próbował mnie z tego wyciągnąć, naprawdę myślałem że mu na mnie zależy, albo raczej chciałem żeby mu zależało. Nadal chcesz.
Rok wcześniej:
Czułem jak alkohol płynie w moich żyłach, wiedziałem, że wlałem go w siebie tak dużo jak jeszcze nigdy. O niczym nie myślałem chciałem tylko go zobaczyć, nie wiem dlaczego ale chciałem powiedzieć mu wszystko co czuje, wszystko co mnie gnębi i najważniejsze. To co do niego czuje. To co robiłem było nieprzemyślane, przez alkohol mogłem robić to co chce, miałem na wszystko odwagę.
– Alex – spojrzał na mnie, siedzieliśmy na tarasie w jakiejś willi w której odbywała się coroczna impreza. Okrutna impreza, pełno ludzi i ćpunów którzy tylko czekają aż dostaną strzykawki i zrobią złoty strzał, tak impreza ćpunów. Dlaczego ja tu jestem, jestem tu tylko dla niego, jedyna osoba która pomaga mi w wszystkich problemach i choć trochę mnie rozumie. – Wiesz, jest coś co muszę ci powiedzieć. – szepnąłem
– To powiedz
– Bo ja... Cię kocham.
Jego rysy twarzy momentalnie się zmieniły, jego jak zawsze łagodnym dla mnie wzrok stał się ostry, nigdy tak na mnie nie patrzył. I nawet będąc pijany zacząłem rozumieć swój błąd, chciałem cofnąć te słowa.
– Nie, gadasz tak bo jesteś pijany, mnie nie można kochać. Ja nikogo nie kocham a w szczególności nie ciebie. – powiedział. Gdybym nie był pijany wiedziałabym, że kłamię, widziałbym że w jego oczach pojawiły się łzy, od tego że musi mnie okłamywać i ranić.
– Ja naprawdę cię koch- poczułem pieczenie na policzku a moja głowa poleciała w drugą stronę. Złapałem się za bolący policzek, czułem że przez ból, — tym razem fizyczny —, w moich oczach zebrały się łzy, czułem, że będę miał siniaka.
– Nie mów tak więcej – szepnął i zanim zdążyłem go zatrzymać, odszedł. Bez słowa pożegnania. Zostało tylko złamane serce, poćwiartowane na milon kawałeczków które rozwiały jego słowa. Chciało mi się płakać, krzyczeć, wszystko naraz, aby tylko o nim zapomnieć, to on ratował mnie przed tym okropnym światem, a teraz gdy już go przy mnie nie będzie zagubie się. Będę pozostawiony sam sobie, może nauczę się żyć bez serca, a może zginę po raz drugi. Tylko on mógłby mnie uratować, naprawić moje serce, chociaż to on je złamał, to nie dało się o nim zapomnieć. O osobach które dały nam tyle do zapamiętania nie da się zapomnieć, nie można mieć ich w dupie i iść dalej nie myśląc o nich. Wiedziałem, że choć zdawało się, że to nasz koniec to tak nie było. Bo przecież on też nie mógł o mnie zapomnieć, prawda? Nie mógł odejść i się ode mnie odciąć, nie mógł bo tak się nie da. Wszyscy wiedzą, że istnieje sposób na zapomnienie tak ważnej dla nas osoby, jest to tylko śmierć. Śmieć, piękna i prawdziwa, wystarczy tylko skoczyć w tą otchłań, skoczysz i zapomnisz. Skacząc myślisz tylko o tym jak bardzo się kogoś kochało, o tym, że skaczesz dla niego, no on tego chciał. Chciał mnie zapomnieć. Ale nie myślałem, że nawet po śmierci sobie o nim przypomnę, że przed bramą do drugiego świata będę musiał na niego czekać. Bo gdy się kogoś kocha to nigdy nie możesz bez niego żyć.
Kurwa.... Ryczałam, płakałam jak to pisałam... Rozdział z życia wzięty....
Nom, jak narazie to mi się ten rozdział najbardziej podoba :3
902
CZYTASZ
Tony Monet - Chce tylko jedno.
Roman pour AdolescentsTony Monet - ON chce tylko jedno, chce spokoju. Ale za życia nigdy go nie będzie miał, po śmierci dopiero będzie mógł spełnić swe marzenie. Jego problemy powiększają się lecz nikt tego nie widzi, wszyscy zajmują się " malutką" Hailie, której jedyne...