Rozdział 12

1 1 0
                                    

VIYA

Nie mogłam w ogóle spać przez tą fale stresu, która na mnie spadła.

Będę żoną Allen'a mojego przyjaciela, do którego coś czuję. Znaczy niby go nie kocham ale czuję się z nim cudownie. Jest najlepszym przyjacielem pod słońcem. Mężem też pewnie będzie.

Bogowie o czym ja myślę?! Chyba serio zaczynało mi się to podobać, że Allen'owi tak na mnie zależy.

W sumie nawet był przystojny.

Miał niebieskie oczy, brązowe włosy oraz ogromne muskuły. Zawsze jak przy mnie nosił obcisłe bluzki to widziałam jego wyrzeźbiony sześciopak. Nawet Hades może pozazdrościć mu go.

Bogowie ale ja głupoty gadam. Chyba się najebałam. Wodą z kranu, pewnie. Lub jakieś narkotyki do niej dodali.

Nie wiem ale czułam się cholernie dobrze mając u swojego boku Allen'a.
Nie chciałam bardzo być z Fey'em do końca życia.

A jeszcze on chce tylko ode mnie jednego. Abym dała mu dziecko z 3
trzech bogów.  Ale nie ważne.

Najważniejsze jest tu i teraz. Muszę się skupić i powiedzieć ojcu oraz Fey'owi, że za niego nie wyjdę.

Musiałabym pokazać, że mi na nim bardzo zależy. Chociaż w sumie każdy na Olimpie później mówił o mnie i Allen'ie jak go pocałowałam. Każdy widział niby między nami iskry.

Jednak ja widziałam w tamtym momencie tylko go. Nikogo więcej. Świat jakby przestał mieć znaczenie. A to co się między nami działo zeszło na drugi plan. Było to piękne uczucie zapomnieć o tym co teraz mnie trapi, bo wtedy czujecie się jakby największy ciężar ktoś wam zabrał. Nie czujecie się osaczeni tym wszystkim. Ktoś zabiera od was wasze smutki i rozterki. Po prostu czujecie spokój ducha. A z Allen'em się tak czułam.

Był opoką bezpieczeństwa i miłości. Nawet wiedząc, że nie ma u mnie szans nadal mnie kochał. I nadal to robi. Jest on niepowtarzalny, czuły, opanowany, śmieszny oraz jest istnym ideałem chłopaka, którego tak boleśnie pragnę. Chociaż mam już narzeczonego i nie powinnam tego czuć. Moje emocje są istną karuzelą, która co jakiś czas zmienia tempo a później przyspiesza.

Będąc w szkole nie mogłam się doczekać spotkania z tym jedynym.

- Cześć, War. - przywitałam się.

- Witaj, Hell. - powiedział podchodząc i całując mnie w usta przy wszystkich na korytarzu.

Czułam się jakbym serio była jego dziewczyną. Chociaż nie mogłam być i nigdy dane mi to nie będzie. On może i mnie kocha ale ja kochałam wyłącznie siebie. Nikogo więcej. Może i do niego coś czułam. Acz kolwiek nie musiała to być miłość tylko chwilowe zauroczenie. Które w sumie trwa dopiero może od tygodnia. Pewnie po miesiącu mi przejdzie. Chociaż mam taką nadzieję.

- Co tam? - spytałam się.

Byłam cholernie zestresowana. Musiałam jakoś rozładować napięcie.

- Wszystko dobrze. Tylko trochę denerwuje się spotkaniem z Fey'em. Jak myślisz odrazu mnie zabije czy porwie i poćwiartuje a moje poćwartowane ciało zakopie gdzieś w lesie aby nikt go nie znalazł?

- To drugie na sto procent. - powiedziałam ze śmiechem.

Jednak to on rozładował atmosfere nie ja, bo teraz oboje się śmialiśmy a każdy nam się przyglądał. Było to dla mnie dziwnym uczuciem, ponieważ miałam lęk społeczny. Ale może przywyknę kiedyś. Ale na pewno nie teraz. Za dużo i tak mam już na głowę.

Najpierw Fey a następnie ojciec. Obie ciężkie rozmowy w jednym dniu.

Allen i ja się bardzo nimi  stresowaliśmy. Lecz musimy dać radę. Oboje wyjdziemy na tym dobrze.

Przez piekło Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz