Rozdział 14

0 0 0
                                    

VIYA

Mammon jest moim najlepszym przyjacielem w Hadesie. Zawsze mnie rozumiał.

Płakał przy mnie, dał mi alkohol po tym jak dowiedziałam się, że muszę wyjść za Fey'a. Był po prostu dla mnie jak drugi brat. Będąc z nim czułam się bezpiecznie tak samo jak przy Allen'ie.

Chociaż przy Allen'ie bardziej to odczuwałam. Może i Mammon był sympatyczny i przyjaźnie nastawiony do mnie dla swoich własnych celów.

Nie ufałam mu tak jak mojemu narzeczonemu. Mammon nawet nie wie, że zerwałam zaręczyny z Fey'em. Nie wierzyłam mu, że ta przepowiednia to bujda.

Ja serio w nią wierzyłam.

Prometeusz musiał coś po sobie zostawić aby każdy go poznał i podziwiał. Tak samo jak Mickiewicz swoim intelektem podbił serca każdego.

Chociaż dla mnie jego najsłynniejsze dzieło nie powinno mieć takiego rozgłosu.

To po prostu głupi długi wiersz, który na samym początku na inwokacje. Nic więcej.

A i tak każdy podziwia Adama Mickiewicza nie tylko ze względu na Pana Tadeusza a Dziady, Ode do młodości, sonety krymskie po prostu że względu na jego poezje.

Mój tok myślenia jest może i trochę oderwany od rzeczywistości ale to moja logika nikt nie musi jej rozumieć.

Rok później

Jestem już dziewięć miesięcy po ślubie z Allen'em.

Jest tak szczerze cudownie.

On o mnie dba a ja nie mam czego się uczepić. Nawet jak mam miesiączkę kupuje mi kosz słodyczy oraz dwie butelki coca-coli.

- Viya śniadanie do łóżka.

Tak szczerze z nim czuje się jak w raju. Myśląc o tym miałam ochotę go serio pokochać. Nie mogłam jednak.

Kochałam go jako brata, przyjaciela.

Jedząc śniadanie Allen przebierał się  w naszej garderobie.

Mieliśmy się zbierać do mojego ojca na co sobotni obiad. O czternastej mieliśmy być u niego a ja dopiero co wstałam.

A jest trzynasta godzina.

W godzinę nie dam rady się ogarnąć.

Wczoraj byłam na randce i tak szczerze mega nie udanej. Chłop nie dość, że był obleśny to dotego ochydnie śmierdział potem.

A Allen zawrze pachniał sosną lub drzewem sandałowym. Jednym słowem cudownie.

Pół godziny później wstałam z łóżka już najedzona. A musiałam jeszcze ubrać się, umalować oraz dobrać biżuterie, która będzie mi pasować do oufitu.

Następne pół godziny później wreszcie zdecydowałam o ouficie. Ubrałam piękną czarna sukienkę z dużym tiulem. Opinała mi cycki oraz podkreślała talię. Tiul się błyszczał jak psu jajca od nadmiaru brokatu.

Dopasowałam do tego dodatkowo czarne szpilki.

Nóżka obcasa była pokryta drogo cennymi diamentami w kolorze perłowym.

Dwadzieścia minut później zrobiłam sobie lekko mocny makijaż niż zwykle noszę.

A dziesięć minut później po dobraniu złotej koli, obrączki, kilku branzoletek oraz kilku pierścionków na prawą rękę oraz kilku na lewej chociaż nie tak wielu jak na prawej.

Dotarliśmy dopiero na miejsce o piętnastej. Ale ze mną to norma. Tata oczywiście nie zrobił jeszcze obiadu. Nawet nie zaczął.

Po przywitaniu się ja i Persefona zaczęliśmy przygotowywać obiad.

Przez piekło Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz