✧13✧

67 6 27
                                    

Ból. Ból. Ból.

Nic więcej nie czułem poza tym cholernym bólem i uczuciem, jakby moje ciało rozrywał rozpalony do czerwoności metal. Umarłem? Nie. Z pewnością to nie była śmierć. Nie mogła nią być. A może właśnie umierałem? Dalej leżałem na piasku obok Kosmo? Co ze spalonymi? Co… Co ze wszystkimi?

Nadzieja dla ludzi… Pf, tia. Nadzieją będzie fakt, jeśli to wszystko nie jest tylko dziwnym stanem przedśmiertnym. Czy w ogóle śmierć tak wygląda? Czujesz, jakby coś rozrywało Twoje ciało i duszę na strzępy, a Ty nic nie możesz z tym zrobić, ponieważ każdy minimalny ruch sprawia jeszcze większy ból? Liczyłem na inne zakończenie. I jeszcze ten irytujący głos…

— Chyba nie żyje. To… Wracamy do pracy?

Jednak żyłem. Świetnie. A więc ból był prawdziwy.

— Chciałbyś Turner. — wyszeptałem.

Moje gardło było suche. Wypowiedziane słowa jedynie bardziej je podrażniło. Zakaszlałem. Ból był nie do wytrzymania.

— Żyje — mruknęła ponuro druga osoba. Nie musiałem otwierać oczu, aby wiedzieć, do kogo należał głos.

Cicho odetchnął, gdy się poruszyłem. Usiłowałem wstać, jednak ciało odmówiło mi posłuszeństwa, tak samo dłoń chłopaka na moim mostku uniemożliwiła mi podniesienie się.

— Leż i nie waż się poruszyć. To dziwne, że w ogóle żyjesz Nevan.

— Dziwne? To cud!

Stanu, w którym się znalazłem, nie mogłem nazwać cudem, wręcz przeciwnie. Czułem, jakbym wylądował w piekle, a Raden i Galen… Oni nadawali się na moich wiecznych dręczycieli.

Choć… Ja żyłem. Prawdopodobnie żyłem. Musiałem.

— Co się…

— Co się stało? — zapytał Raden, a ja skinąłem głową, nie mogąc wykrztusić słowa — wskoczyłeś, jak ostatni kretyn w hordę. Powinieneś dostać za to jakiś order.

— Order za najgłupszy pomysł — wtrącił Galen.

Następną rzeczą, jaką poczułem było ukłucie. Syknąłem, gdy Amy wyciągnęła igłę. Bolało jak diabli. Nie zauważyłem, kiedy lekarka pojawiła się obok. Odwróciłem głowę. W fiolce pływała dziwna ciemna maź. Krwią nie mogłem tego nazwać. Mój wzrok jeszcze płatał mi figle, ale to zdecydowanie nie była krew.

— Intrygujące… — powiedziała do siebie, przyglądając się fiolce. Odwróciła się i zaczęła coś przekładać — Jak się dziś czujesz?

— Może niech najpierw czegoś się napije — wtrącił po raz kolejny Galen.

Raden pomógł podnieść moją głowę, gdy brunet chwycił za niewielką szklaną butelkę. Uchyliłem usta. Woda… Wspaniałe uczucie. Napiłem się trochę, po czym wróciłem do poprzedniej pozycji. Odchrząknąłem.

— Teraz możesz mówić — dziękuję za pozwolenie, panie władzo. Przewróciłem oczami.

— Czuję, jakby mnie coś rozerwało — mówiłem cicho ze słyszalną chrypą. Ile byłem nieprzytomny?!

— Masz prawo tak się czuć, Nevan. Wielu spalonych Cię zaatakowało…

— …Dał się zaatakować — wtrącił Galen, wstając. — zgrywa bohatera, którym nie jest.

— Skąd ta pewność, Gal? Jak dla mnie dobrze sobie poradził!

Spojrzał ponuro na Radena. Ten wpatrywał się w niego z głupkowatym uśmiechem. Kiwał się na krześle, niczym małe dziecko, czekając na kazanie rodzica, z którego i tak nic nie wyciągnie i tylko czeka na następny dobry moment, aby wszystkim utrudnić życie. Raden taki był. Ale chyba jeszcze nigdy nie widziałem, by zachowywał się aż tak niepoważnie… Albo zachowywał, ale ja nie potrafiłem tego zauważyć?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 20 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nevan - Dziecko płomieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz